"Przyznaję, że postawa Niemiec pozostaje dla mnie zagadką, tym bardziej, że w tle ma miejsce rozłam między mediami a rządem, którego nie widzieliśmy często od czasu objęcia urzędu kanclerskiego przez Angelę Merkel" - uważa prof. Engels.

Opóźnianie dostaw broni

Jego zdaniem "niemieckie media i zapewne duża część opinii publicznej są po stronie ukraińskiej (na razie, trzeba dodać, bo zimą sytuacja może wyglądać zupełnie inaczej), z kolei niemiecki rząd, oprócz moralizujących deklaracji, oczywiście robi wszystko, co w jego mocy, by opóźnić dostawę broni na Ukrainę, nawet jeśli oznacza to rażące złamanie obietnicy złożonej polskiemu sojusznikowi - tutaj słowo kluczowe to Ringtausch (chodzi o umowy o wymianie broni z krajami, m.in. z Polską, które przekazują starsze modele ze swoich zasobów Ukrainie, a w zamian mają otrzymać broń z Niemiec - PAP)".

Rosyjska energia

Reklama

Niemiecki rząd, według profesora Davida Engelsa, "dokłada wszelkich starań, by nadal pozyskiwać jak najwięcej taniej rosyjskiej energii, nawet jeśli wiąże się to z łagodzeniem sankcji międzynarodowych, jak w przypadku afery turbinowej" (chodzi o turbinę w głównej tłoczni gazociągu Nord Stream 1, która była serwisowana w Kanadzie, ale pod naciskiem rządu w Berlinie została decyzją rządu Kanady o wyjątkowym uchyleniu sankcji, przekazane Niemcom, by zapewnić ciągłość dostaw gazu z Rosji - PAP).

Badacz zwraca uwagę też, że "zapewne istnieją dobre powody, w kategoriach czysto politycznych, by Niemcy zajmowały neutralne stanowisko, np. rosnące ceny energii, które mogą poważnie zaszkodzić niemieckiemu przemysłowi i społeczeństwu, a także, nawiasem mówiąc, pogrążyć dużą część Europy w poważnym kryzysie".

Problematyczna Energiewende

"Nawet Zieloni, choć to paradoksalnie najwięksi orędownicy niemieckiej pomocy wojskowej dla Ukrainy, nie są zainteresowani przyznaniem się do błędów katastrofalnej Energiewende (niemieckiej transformacji energetycznej - PAP), którą przeforsowali za rządów Merkel, ponieważ każdego dnia, kiedy płynie rosyjski gaz, a elektrownie atomowe pozostają wyłączone i krajowi nie doskwiera brak prądu, mogą dłużej zachować twarz" - przekonuje Engels.

"Nigdy więcej wojny przeciwko Rosji"

Dodaje on również, że "nie wolno nam zapominać o +rozliczaniu się z przeszłością+ przez trzy pokolenia, które sprawiło, że niemieckie zaangażowanie w europejską wojnę stało się nie do pomyślenia na poziomie powszechnym, tym bardziej że fatalna niemiecka edukacja szkolna skupia się niemal jedynie na niemieckiej agresji przeciwko Związkowi Radzieckiemu, bezkrytycznie utożsamianemu z Rosją".

"Wyjaśnia to powiedzenie +Nie wieder Krieg gegen Russland+ (niem. nigdy więcej wojny przeciwko Rosji), które jest historycznym pójściem na skróty, całkowicie pomijającym odpowiedzialność Niemiec wobec Polski czy Ukrainy" - podkreśla analityk Instytutu Zachodniego.

"Węgierski rząd przynajmniej otwarcie i wyraźnie przedstawia swoje argumenty, które można odrzucić, ale które są przynajmniej spójne i uczciwie wyrażone, tymczasem rząd niemiecki, mimo ostrzeżeń ze strony wszystkich swoich sojuszników, od lat uparcie uzależniający się od Rosji, teraz na poziomie retoryki deklaruje swoje poparcie dla strony ukraińskiej, ale pozostaje całkowicie bierny pomimo nacisków społecznych" - twierdzi prof. Engels.

Chęć utrzymania gospodarczego status quo

Historyk zauważa, że w ten sposób niemiecki rząd "może kupić jeszcze kilka miesięcy gospodarczego status quo, ale całkowicie trwoni swoją europejską i międzynarodową wiarygodność".

Na pytanie o przyczyny tego stanu rzeczy Engels odpowiada, że "możemy tu tylko spekulować, ale dwa argumenty wydają się kluczowe".

"Jednym z nich jest niemiecki antyamerykanizm zarówno po lewej stronie (antyimperializm i antykapitalizm), jak i po prawej (antyamerykanizacja, resentyment wojenny), który przez długi czas rósł w podziemiu, a od czasu masowej krytyki administracji Trumpa otwarcie zakorzenił się w polityce i mediach, a z drugiej strony pytania i skandale wokół Gerharda Schroedera (byłego kanclerza), Manueli Schwesig (premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego), Franka-Waltera Steinmeiera (prezydenta Niemiec) i wielu innych niemieckich polityków wszystkich partii pokazują, jak głęboko wpływy Kremla sięgają w Niemczech dzięki korupcji i szantażowi" - przypuszcza rozmówca PAP.

"Zastanawiać się można, czy takie naciski istnieją również w przypadku Urzędu Kancelerza, jak się czasem spekuluje" - konstatuje Engels.(PAP)