W Berdiańsku w obwodzie zaporoskim, nad Morzem Azowskim, mogą głosować "wszyscy mieszkańcy miasta". W praktyce oznacza to, że w tzw. referendum biorą udział głównie Rosjanie - wojskowi, ich rodziny i różnego rodzaju "specjaliści", którzy przyjechali na okupowane tereny Ukrainy. Zawyżana jest w ten sposób frekwencja - czytamy na łamach serwisu. (https://tinyurl.com/ypfepnf2)

"Większość okolicznych mieszkańców nie otwiera okupantom drzwi i nie uczestniczy w (pseudoreferendum). Ludzie rozumieją, że wyniki głosowania są od dawna ustalone na Kremlu" - podkreśliło Centrum.

Rosyjskie okupacyjne władze w części obwodów chersońskiego i zaporoskiego na południu Ukrainy oraz donieckiego i ługańskiego na wschodzie tego kraju, w tym w samozwańczych Donieckiej i Ługańskiej Republice Ludowej, przeprowadzają od piątku nielegalne referenda w sprawie przyłączenia do Rosji. Według licznych doniesień lokalna ludność jest zastraszana i zmuszana do oddawania głosów popierających aneksję. Działania najeźdźców pozorujące "demokratyczny wybór" mieszkańców mają potrwać do wtorku.

Najeźdźcy twierdzą, że podczas pseudoreferendum w zniszczonych miastach na wschodzie Ukrainy frekwencja sięga 45 proc. Podają takie dane, chociaż nawet nie posiadają spisu głosujących - oznajmił w niedzielę lojalny wobec Kijowa szef władz obwodu ługańskiego Serhij Hajdaj.

Reklama

szm/ ap/