Dużą część Grupy Wagnera stanowili więźniowie zrekrutowani na wojnę w zakładach karnych. Niektórzy z nich byli posyłani do walki bez kamizelek kuloodpornych i hełmów. Wprawdzie 7 tys. ludzi to wciąż poważna siła, lecz - biorąc pod uwagę wcześniejszy potencjał wagnerowców - należy ocenić, że jest to już schyłek działalności tej formacji - zauważył Hetman w wywiadzie dla ukraińskiej telewizji Kanał 24.
Podczas inwazji na Ukrainę wagnerowcy dali się poznać z okrucieństwa nie tylko wobec Ukraińców, lecz również w stosunku do żołnierzy rosyjskich, głównie byłych więźniów. Grupa Wagnera stanowiła dotąd jeden z najważniejszych komponentów armii agresora i walczyła na szczególnie trudnych odcinkach frontu, m.in. w Bachmucie.
Większość rosyjskich najemników zginęła pod Bachmutem. Historia działalności tej niesławnej formacji powoli zbliża się tam do końca - oznajmił 10 marca rzecznik ukraińskiego Wschodniego Zgrupowania Sił Zbrojnych Serhij Czerewaty.
W czwartek agencja Bloomberga przekazała doniesienia, że właściciel Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn, skonfliktowany z ministrem obrony Rosji Siergiejem Szojgu i szefem Sztabu Generalnego generałem Walerijem Gierasimowem, stał się dla władz na Kremlu obciążeniem, a nawet zagrożeniem. Według tych informacji wagnerowcy zamierzają ograniczyć swoją aktywność na Ukrainie i skoncentrować się na działalności w krajach Afryki. (PAP)