Czy obecność stu żołnierzy Legii Cudzoziemskiej na froncie w Ukrainie miałaby przede wszystkim znaczenie symboliczne, czy realnie wpłynęłaby na korzyść armii ukraińskiej na polu bitwy?

Przede wszystkim nie należy oczekiwać, że rząd francuski się do tego przyzna, nawet jeśli zapadła decyzja o wysłaniu oddziałów i w przyszłości zapadną kolejne podobne decyzje. Prezydent Macron oświadczył ostatnio, że Francja byłaby gotowa wysłać do Ukrainy nawet do dwóch tysięcy żołnierzy, jeśli będzie taka potrzeba.

Takie działania, oprócz wymiaru symbolicznego, mają bardzo konkretne znaczenie. Żołnierze francuscy, jeśli istotnie trafią lub już trafili na Ukrainę, mieliby bardzo konkretne zadania. Miałoby to wymiar praktyczny dla Ukraińców – otrzymają oni istotne wsparcie, nawet jeśli będą to działania pomocnicze, niekoniecznie realizowane na pierwszej linii. Mogą to być np. operacje ukierunkowane na zbieranie informacji o przeciwniku, działania rozpoznawcze, obsługa dronów, czy naprowadzanie uderzeń artyleryjskich lub rakietowych. To zwiększy możliwości defensywne armii ukraińskiej. Z kolei dla strony francuskiej, czy dla każdego innego kraju, który jawnie lub mniej jawnie będzie wysyłał swoich ludzi do Ukrainy, będzie to również miało praktyczny wymiar, bo ich oddziały, uczestnicząc w działaniach zbrojnych, zdobędą bardzo cenne doświadczenie.

Jednak rząd francuski oficjalnie dementuje doniesienia, że są tam obecni żołnierze Legii Cudzoziemskiej.

Rzeczywiście, informacje o obecności francuskich żołnierzy na Ukrainie zostały zdementowane przez władze w Paryżu. I nawet jeśli są tam obecni, a jest to bardzo prawdopodobne, to nie należy oczekiwać, że zostanie to oficjalnie ogłoszone i potwierdzone, także dlatego, by nie zadrażniać relacji na poziomie międzyrządowym. To ważne, bo jest bardzo prawdopodobne, że ta wojna zakończy się drogą negocjacji, a Francja może być ich ważnym uczestnikiem.

W ostatnim czasie morale ukraińskiej armii mogło spaść w związku z postępami Rosjan na froncie. Czy wysłanie oddziałów Legii Cudzoziemskiej mogłoby to zmienić?

Zawsze takie wsparcie, nawet jeśli niewielkie, będzie miało pozytywny efekt na morale obrońców. Jednak najważniejsze jest wsparcie polegające na dzieleniu się doświadczeniem. Francuska pomoc dla Ukrainy miała niebagatelne znaczenie – Ukraińcy korzystają z ich pocisków manewrujących, artylerii czy pojazdów opancerzonych. Z takiego sprzętu, zwłaszcza tego bardziej skomplikowanego, jak pociski manewrujące, nie da się nauczyć korzystać w krótkim czasie, bez pomocy instruktorskiej lub doradztwa. Nie wiemy tego, ale niewykluczone, że francuski personel był tam obecny już od jakiegoś czasu. To konkretny wkład w operację obronną po stronie ukraińskiej.

Czy mogłoby to zmotywować inne kraje, które również rozważają wysłanie tam swoich ludzi, do podjęcia podobnych kroków?

Jest to bardzo możliwe. Za tym mogłyby pójść inne kraje. Pewnie nie byłby to proces lawinowy, a żołnierzy liczylibyśmy raczej w setkach, nie tysiącach, to mimo wszystko ułatwiłoby to podjęcie decyzji innym krajom. Sytuacja jest jednak szczególna – mówimy o Legii Cudzoziemskiej, a to jednostka przeznaczona właśnie do trudnych działań ekspedycyjnych, o specyficznej historii i zdolnościach. Niewiele państw posiada podobnego rodzaju wojska, choć w wielu sytuacjach podobne zadania wykonują żołnierze wojsk specjalnych.

Gdyby państwa NATO mówiły otwarcie, że wysyłają swoje wojska do Ukrainy, czy nie stworzyłoby to ryzyka eskalacji konfliktu?

Z pewnością byłoby to przekroczenie tzw. czerwonej linii wyznaczonej przez Rosjan. Jednak państwa NATO przekroczyły już wiele rosyjskich „czerwonych linii”: jedną z pierwszych było wysłanie wyrzutni HIMARS, potem pocisków manewrujących. Rosjanie nic z tego powodu nie zrobili. Teraz rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził, że informację o Legii Cudzoziemskiej w Ukrainie trzeba najpierw zweryfikować. Może to oznaczać, że Paryż w dalszym ciągu utrzymuje kontakty z Rosją, więc Kreml na razie nie chce ostro reagować. Warto też pamiętać, że rosyjskie władze regularnie podają, że w Ukrainie pojawili się żołnierze z państw zachodnich, np. z Estonii, Stanów Zjednoczonych i innych krajów. I tak rosyjska propaganda powtarza, że walczy teraz z całym NATO. Dlatego ostatnie doniesienia o Legii Cudzoziemskiej w gruncie rzeczy niewiele zmieniają. Tym bardziej że wciąż nie ma jednoznacznych dowodów, że rzeczywiście Legia Cudzoziemska tam jest. Będzie to trudno zweryfikować, bo sama Ukraina ma swój legion międzynarodowy, gdzie służą żołnierze będący obywatelami innych krajów, zapewne również Francji.

Jaka w tym wszystkim będzie rola Polski? Czy wysłanie żołnierzy państwa zachodniego do Ukrainy przez polskie terytorium będzie miało jakiś wpływ na nasze bezpieczeństwo?

Nie wydaje mi się, by przyniosło to zasadniczą zmianę. Od początku wojny z Polski dostarczono już sprzęt i amunicję, który można liczyć w milionach ton. Mamy długą granicę z Ukrainą i największe możliwości logistyczne do tego typu działań. Jesteśmy częścią NATO, i wspieranie Ukrainy jest w naszym strategicznym interesie. Tak czy inaczej, jesteśmy na celowniku Rosji, a informacja o żołnierzach z Francji niewiele tu zmienia.