Centroprawicowy premier Bułgarii Bojko Borisow oświadczył w sobotę, że nikt nie może zmusić jego rządu do wyrażenia zgody na przyjmowanie z powrotem migrantów. Według Borisowa, Bułgaria nie jest winna tego, że znajduje się na zewnętrznej granicy UE.

Szef rządu podkreślił, że odmówił niemieckiej kanclerz Angeli Merkel przyjęcia z powrotem migrantów zarejestrowanych w Bułgarii jako pierwszym kraju unijnym.

Borisow odniósł się w ten sposób do agencyjnych doniesień, według których kanclerz uzyskała od władz 14 państw, m.in. Czech, Węgier i Polski, deklarację zawarcia porozumienia o przyspieszeniu przekazywania migrantów z Niemiec do tego państwa UE, w którym byli zarejestrowani. Powoływano się na list, który szefowa CDU Merkel miała skierować do swoich koalicjantów rządowych z CSU i SPD.

"Osiągnięte w Brukseli porozumienie będzie wykonywane dobrowolnie, nikt nie może nas zmusić do przyjmowania z powrotem migrantów" - oświadczył Borisow, komentując wyniki unijnego szczytu, na którym omawiano problem migracji.

Premier powiedział, że Bułgaria zawsze opowiadała się za solidarnością w UE. „Zawsze byliśmy solidarni. Z tym że solidarność my rozumiemy inaczej: każdy (kraj unijny) powinien ponosić odpowiedzialność za własną granicę” – mówił, dodając, że chodzi o kraje mające zewnętrzne granice UE.“Kiedy nadeszła fala migracyjna, nikt nie był na to przygotowany, lecz w Bułgarii w jak najszybszy sposób dwa gabinety z rzędu (Płamena Oreszarskiego w latach 2013-2014 i drugi rząd Borisowa w okresie 2014-styczeń 2017 - PAP) przystąpiły do budowy ogrodzenia na granicy z Turcją; wybudowano ok. 240 km ogrodzenia. Zainwestowaliśmy w policję graniczną, żandarmerię, zmieniliśmy ustawodawstwo, wysłaliśmy wojsko na granice” – podkreślił, dodając, że stało się to m.in. dzięki finansowej pomocy UE w wysokości 160 mln euro.

Reklama

Borisow zaznaczył, że presja migracyjna obecnie praktycznie jest zerowa. Gwarancją tego jest jego zdaniem porozumienie między UE a Turcją z marca 2016 roku, przewidujące m.in. pomoc finansową dla Turcji za zatrzymywanie rzeszy migrantów, znajdujących się na jej wschodnich granicach i nieprzepuszczanie ich dalej na Zachód. Turcji wciąż nie zapłacono, na razie wstrzymuje ona migrantów wyłącznie z dobrej woli wobec Bułgarii - dodał premier.

Według oficjalnych danych MSW Bułgarii od początku roku na granicy i wewnątrz kraju zatrzymano ok. 500 nielegalnych imigrantów; część przedostała się przez Grecję.

Borisow przypomniał, że od 2015 roku Bułgaria mówiła o konieczności szczelnego zamknięcia zewnętrznych granic UE i by to osiągnąć należy przekazać środki finansowe i sprzęt Grecji, Włochom, Hiszpanii i Bułgarii. Mówiła też, że trzeba negocjować z krajami spoza UE w sprawie utworzenia na ich terytorium platform do wyokrętowania, na których migranci ekonomiczni byliby oddzieleni od uciekających przed wojnami uchodźców.

Zdaniem bułgarskiego premiera jeżeli dany kraj przepuścił migrantów, należy ich tam odesłać z powrotem, jeżeli jednak weszli oni legalnie przez punkty graniczne i byli należycie rejestrowani, przeszli badania medyczne i kwarantannę, nie należy ich odsyłać. „Mają nas karać za przestrzeganie zasad?” – zapytał retorycznie Borisow.

Samotność Polski. Czy dziś jesteśmy silniejsi niż w przededniu wybuchu II wojny światowej?