„Na Litwie tradycyjnie przegrywa opcja rządząca, a władzę przejmuje opozycja” - mówi w rozmowie z PAP Aine Ramonaite z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Wileńskiego.

Politolog przypomina, że konserwatyści z ugrupowania Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci (TS-LKD), którzy tym razem zebrali najwięcej mandatów (50 w 141-osobowym parlamencie) w opozycji pozostawali aż przez dwie ostatnie kadencje. Naukowiec podkreśla jednak, że Litewski Związek Rolników i Zielonych (LZVS), który w ustępującej koalicji rządzącej był decydującą siłą, w tych wyborach wypadł całkiem dobrze, uzyskał 32 mandaty.

„To nie była druzgocąca przegrana rządzących, jaką obserwowaliśmy w poprzednich wyborach parlamentarnych” - wskazuje Ramonaite. LZVS zabrakło kilku mandatów, by wystąpić z inicjatywą tworzenia centrolewicowej koalicji rządzącej.

Reklama

Kolejnym czynnikiem, który doprowadził do zwycięstwa na Litwie centroprawicy, zdaniem Ramonaite, była niespodziewana dość wysoka aktywność wyborcza wśród osób młodych, którzy wybierali głównie siły liberalne, naturalnych w kraju sojuszników konserwatystów.

„Dotychczas młodzi ludzie bardzo niechętnie uczestniczyli w wyborach. Tym razem odnotowaliśmy odmienną sytuację” - wskazuje politolog. Zastanawia się, czy o aktywności młodzieży zadecydowała zmiana pokolenia, czy pojawienie się na litewskiej arenie politycznej atrakcyjnego dla młodzieży nowego, młodego, dynamicznego ugrupowania liberalnego Partii Wolności (LP) na czele z 31-letnią charyzmatyczną Auszrine Armonaite. LP, dla której nikt nie wróżył sukcesu, zdobyła 11 mandatów.

Ważną rolę w zwycięstwie konserwatystów odegrała osoba Ingridy Szimonyte, numer jeden na liście wyborczej, kandydatki TS-LKD na premiera, która od lat jest związana z tą partią, ale nie jest jej członkiem. 46-letnia Szimonyte z zawodu ekonomista była ministrem finansów w rządzie konserwatysty Andriusa Kubiliusa (2009-2012). Przez ostatnie cztery lata była posłanką partii konserwatywnej, a w ubiegłym roku – jej kandydatką w wyborach prezydenckich.

Chociaż Ingrida Szimonyte w wyborach prezydenckich w drugiej turze przegrała z Gitanasem Nausedą, w kampanii wyborczej wypadła dobrze. Dała się poznać jako osoba kompetentna, dobrze wykształcona, bardzo otwarta i konkretna. Już wówczas zaczęto mówić, że to dobra kandydatura na premiera.

„W zasadzie te wybory parmentarne to był wybór pomiędzy dwoma premierami: obecnym Sauliusem Skvernelisem i Ingridą Szimonyte. Większość opowiedziała się za bardziej, jej zdaniem, kompetentnym i jakościowym rządem” - mówi politolog Aine Ramonaite.

Naukowiec podkreśla, że wraz ze zmianą władzy nie należy spodziewać się kardynalnych zmian. Przypomina, że sama Szimonyte już zapowiedziała, że „nie będzie rewolucji”, że nie zostaną cofnięte świadczenia socjalne, które zatwierdził rząd Skvernelisa.

Zdaniem Aine Ramonaite, a także Linasa Kojaly, dyrektora Centrum Studiów Wschodnich, nie będzie też zmian w polityce zagranicznej kraju.

„Oczywiście wiele będzie zależało do osób, które zajmą stanowiska ministra spraw zagranicznych czy obrony, ale kierunek utrzymania kontaktu z państwami Partnerstwa Wschodniego, ścisłej współpracy z Polską, wzmacniania roli NATO w regionie na pewno nie ulegną zmianie” - mówi PAP Kojala.

Jeżeli chodzi o relacje z Polską, politolog wskazuje, że ich intensywność i jakość będzie zależała również od konkretnych liderów i kontaktów osobistych. Dyrektor podkreśla jednak, że „Polska dla Litwy jest bardzo ważnym partnerem”. „Bez Polski nie mogą być realizowane strategiczne projekty energetyczne, infrastrukturalne, obronne z udziałem wojska USA i NATO” - podkreśla Kjala.

Wybory sejmowe na Litwie, które odbywają się w dwóch turach, zakończyły się w niedzielę, 25 października. Najwięcej mandatów w jednoizbowym 141-osobowym parlamencie zdobył TS-LKD – 50. Konserwatyści wspólnie z dwiema partiami liberalnymi: Litewskim Ruchem Liberałów (LRLS) – 13 mandatów i LP – 11 mandatów (wspólnie 74 mandaty) przystąpili do tworzenia umowy koalicyjnej i rządu.

Z Wilna Aleksandra Akińczo (PAP)