Drugi co do ważności polityk LFI Adrien Quatennens powiedział w rozmowie z radiem France Inter w poniedziałek, że jego ugrupowanie będzie chciało „narzucić kohabitację” Macronowi po wyborach parlamentarnych zaplanowanych na 12 i 19 czerwca. Zdaniem Quatennensa partia Macrona Republiko, Naprzód! (LREM) nie zdobędzie w nich większości, za to LFI ma szanse na powtórzenie dobrego wyniku Melenchona z niedzieli.

Po zliczeniu 96 proc. głosów oddanych w pierwszej turze na pierwszej pozycji znalazł się Macron (27,41 proc. ), na drugiej kandydatka skrajnej prawicy Marine Le Pen (24,03 proc.), a trzecie miejsce zajął Melenchon z 21,57 proc.

"Jeżeli wszyscy, którzy wczoraj głosowali na Melenchona, w wyborach parlamentarnych ponownie oddadzą głos (na nas), jesteśmy w stanie zdobyć znaczący wynik i stworzyć rząd (sprawujący władzę w kohabitacji z Macronem - PAP)" – ocenił.

Reklama

Podkreślił, że „skrajna prawica Marine Le Pen nie jest w żaden sposób opcją dla Francji”.

Quatennens przyznał, że błędem lewicy było jej rozdrobnienie i wystawienie kilku kandydatów w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Jak przekonywał, gdyby kandydat komunistów Fabien Roussel przyłączył się do LFI, to Melenchon wszedłby do II tury wyborów, a nie Le Pen.

Melenchon w niedzielnym przemówieniu po ogłoszeniu szacunkowych wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich kilkakrotnie apelował do swoich zwolenników, by w drugiej turze nie głosowali na Le Pen.

Bliski współpracownik prezydenta Emmanuela Macrona i szef klubu parlamentarnego LREM Christophe Castaner powiedział w poniedziałek: „Musimy porozmawiać z elektoratem Jean-Luca Melenchona”.

W polityce kohabitacja w obrębie władzy wykonawczej oznacza, że rząd i prezydent pochodzą z przeciwnych obozów politycznych i dzielą się kompetencjami. We Francji taka sytuacja miała miejsce trzykrotnie, w latach: 1986–1988, 1993–1995 i 1997–2002.