„Wygrana w wyborach i reelekcja Emmanuela Macrona nie jest niespodzianką. Mamy powtórkę z kampanii z 2017 r., która pokazała podziały społeczne: na biednych i bogatych, skłonnych do zmian i niechętnych, bardziej mobilnych społecznie, i tych niezdolnych do zmian. Emmanuel Macron reprezentuje podejście menedżerskie w rządzeniu państwem, proeuropejskie i makroekonomiczne w sposób długofalowy” – mówi prof. Rouban, wskazując na podział elektoratu głosującego na urzędującego prezydenta oraz Marine Le Pen, która wygrała w kilku terytoriach zamorskich Francji, co - zdaniem politologa - świadczy o problemie wycofania się państwa z usług społecznych w tych regionach.

„Największymi wyzwaniami drugiej kadencji Macrona jest reforma emerytalna, otwarcie awansu społecznego w wielu sektorach oraz uniknięcie wielkich manifestacji zarówno ze strony radykalnej lewicy, jak i radykalnej prawicy plus wyzwania gospodarcze: inflacja, deficyty budżetowy i dług publiczny” – prognozuje Rouban.

"O podziałach społecznych we Francji świadczył wcześniejszy kryzys +żółtych kamizelek+, protesty przeciwko restrykcjom sanitarnym w czasie pandemii i ogólny brak zaufania wyborców do państwa – tłumaczy politolog.

„To prawda, że na Macrona głosują głównie osoby zamożniejsze i lepiej wykształcone oraz osoby starsze, ale około 38 proc. jego wyborców to osoby niezamożne. Zatem to nie jest jedynie podział na biednych i bogatych. Nie jesteśmy w XIX w., struktura społeczna jest bardziej skomplikowana, a klasa średnia we Francji jest dość podzielona” – wyjaśnia Rouban.

Reklama

Pytany, dlaczego biedni głosują na Macrona Rouban wyjaśnia, że „nie wszyscy biedni mają lewicowe poglądy czy też skrajnie prawicowe. Wielu ma poglądy umiarkowane, a nawet liberalne. „Macron uosabia francuski liberalizm, który charakteryzuje się silnym zaangażowaniem socjalnym państwa, co podoba się również wielu mniejszym przedsiębiorcom czy rzemieślnikom” – dodaje politolog.

Macronizm to nie jest neoliberalizm, ponieważ my mamy silne państwo socjalne. Mamy w społeczeństwie silne poczucie sukcesu społecznego, a wielu Francuzów chce mobilności społecznej” – wyjaśnia Rouban.

„Wojna na Ukrainie wpłynęła na wybory prezydenckie we Francji. Macron był dyplomatycznie bardzo aktywny, a Le Pen, Zemmour czy Melenchona bardzo zachowawczy w stosunku do Rosji i Putina. Ich argumentacja, że w obecnej sytuacji należy wyjść z NATO tym kandydatom zaszkodziła. Francuzi w obecnym kontekście chcą wzmacniania Europy i nie chcą pozwalać na masakrowanie Ukraińców. Oczywiście Polska jest bliżej wojny i ją to bardziej dotyczy, ale my wszyscy jesteśmy dotknięci tą wojną, która +zadziałała+ na korzyść Macrona w tych wyborach z uwagi na podjęte przez niego inicjatywy” – ocenia politolog.

„Wojna nie wpłynie na wybory parlamentarne, ponieważ kluczowe w tych wyborach są kwestie krajowe i lokalne” – wyjaśnia Rouban. „Logika V Republiki mówi, że zwycięzca wyborów prezydenckich wygrywa również wybory parlamentarne, co daje wygodną pozycję do rządzenia” – tłumaczy ekspert, pytany o wyniki zbliżających się czerwcowych wyborów parlamentarnych we Francji.

„Ci, którzy są kompatybilni z Macronem, jak: socjaliści, republikanie czy nawet część wyborców skrajnej prawicy mogą głosować na kandydatów z formacji lub koalicji prezydenckiej” – uważa Rouban, wskazując jednak na silną pozycję merów i lokalnych polityków we Francji, którzy zwykle wygrywają wybory parlamentarne w swoich okręgach.

„Kluczowe są zatem alianse na poziomie lokalnym, czego szuka obecnie Macron i rządząca partia LREM. Dlatego mamy żywiołową debatę wśród republikanów na temat sojuszy z formacją Macrona przeciwko kandydatom Marine Le Pen czy skrajnie lewicowego Jean-Luc Melenchona” – tłumaczy politolog.

„Problemem Le Pen jest, że w jej partii Zjednoczenie Narodowe nie ma osobistości lokalnych i notabli. Dlatego jest sens sojuszy z Rekonkwistą Erica Zemmoura, który przyciągnął wiele znanych osobistości na prawicy do swojej formacji. Myślę, że w przypadku koalicji z nimi oraz z suwerenistą Nicolasem Dupont-Aignanem Le Pen ma szansę na wynik do 50 proc. w niektórych okręgach, bez nich na około 40 proc.” – prognozuje Rouban.

"Na lewicy trudno o sojusz między socjalistami i Francją Nieujarzmioną Melenchona, ponieważ ci drudzy nie odbiegają znacząco od komunistów. Oni nie są kompatybilni. Elektorat lewicy we Francji stanowi około 30 proc. wyborców. Jednak wspólny blok ludowy jest fantazją Melenchona, ponieważ lewica reprezentuje bardzo różne pomysły na państwo. Zatem domaganie się przez Melenchona stanowiska premiera na tym etapie jest idiotyzmem” – ocenia Rouban.

„Zdaniem polityków Francji Nieujarzmionej Francuzi mają poglądy lewicowe czy skrajnie lewicowe, a to nie jest prawdą od kilku lat. Optyka się zmienia z uwagi na zagrożenie terrorystyczne oraz masową imigrację. Nie ma wielu Francuzów, którzy chcą radykalnego odejścia od systemu kapitalistycznego” – podsumowuje politolog.