Premier Szwecji Ulf Kristersson decyzję fundacji realizującej testament Alfreda Nobla przyjął "z wielkim zdziwieniem". "Rozumiem poruszenie Szwedów i Ukraińców" - skomentował, podkreślając, że gdyby to od niego zależało, to nie zaprosiłby Rosji.

Szwedzcy politycy są przeciw

Była premier i liderka opozycyjnych socjaldemokratów Magdalena Andersson uważa, że decyzja Fundacji Noblowskiej o zaproszeniu ambasadora Rosji "stawia gości w trudnej sytuacji".

Reklama

Szef prawicowych Szwedzkich Demokratów Jimmie Akesson ogłosił, że 10 grudnia (ceremonia tradycyjnie odbywa się w rocznicę śmierci Alfreda Nobla) ma już inne zobowiązania. "Porządni politycy mający kompas moralny nie imprezują z przedstawicielami Rosji, Białorusi oraz Iranu" - napisał w mediach społecznościowych.

Lider Partii Centrum Muharrem Demirok również zdecydowanie odmówił udziału w uroczystościach z przedstawicielem Rosji "dopóki kraj ten prowadzi wojnę przeciwko Ukrainie". Bojkotem zagrozili także przewodniczący Liberałów, Partii Lewicy oraz Zielonych.

Fundacja Noblowska zażenowana

Krytycznie o możliwości zaproszenia dyplomatów z państw autorytarnych wypowiedziały się również osoby współpracujące z Fundacją Noblowską. Prof. Goran K Hansson, zasiadający wcześniej we władzach fundacji oraz w komitetach przyznających Nagrodę Nobla, decyzję nazwał "nieszczęśliwą". Członkini Akademii Szwedzkiej, przyznającej literacką Nagrodę Nobla, uczestniczenie ambasadora Rosji w uroczystości, gdzie liczy się prawda oraz pokój określiła jako "trudne". Inny członek tego gremium Per Waestberg zapowiedział, że nie poda ręki ambasadorowi Rosji.

Prezes Fundacji Noblowskiej Vidar Helgesen ogłosił w czwartek, że zaprosi na uroczystości wręczenia Nagrody Nobla ambasadorów Rosji, Białorusi oraz Iranu, aby pokazać ich przedstawicielom, "jak ważna jest demokracja oraz prawa człowieka". W ubiegłym roku fundacja zbojkotowała państwa autorytarne.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk