Kobieta opisała w ten sposób na telekonferencji prasowej prowadzonej ze szpitalnego łóżka incydent sprzed tygodnia, w którym zginął jej narzeczony i ojciec jej dziecka, 19-letni Marcellis Stinnette. Strzelanina na przedmieściach Chicago była jednym z serii przypadków zabicia w niejasnych okolicznościach czarnoskórych przez policję i wywołała w mieście falę protestów.

Według Williams, tuż przed strzelaniną jeden z policjantów podszedł do siedzącego w samochodzie Stinnette'a i powiedział, że zna jego partnerkę od czasu, gdy ten siedział w więzieniu. Niedługo później kierowany przez niego samochód miał stłuczkę, a stojący na skrzyżowaniu policjant zaczął strzelać, mimo zapewnień kobiety, że nie mieli broni.

Kobieta zeznała, że policjanci wywlekli ją z samochodu, zaś Stinnette'a - również postrzelonego i krwawiącego - przykryli tylko kocem.

Reklama

"Chcieli, żebyśmy się wykrwawili na ulicy" - powiedziała Williams.

Według zeznania policjanta, który oddał strzały w kierunku pary, zrobił to, bo samochód nagle zaczął cofać w jego stronę i poczuł się zagrożony. W niedzielę mężczyzna został zwolniony ze służby.

Burmistrz miasta zapowiedział opublikowanie zapisu wideo incydentu tuż po tym, gdy zapozna się z nim rodzina ofiar. W sprawie trwa śledztwo. (PAP)