Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 r. miał być już tylko formalnie parafowany przez ministrów państw członkowskich. W praktyce poróżnił kraje Unii Europejskiej, a jego przyjęcie zostanie odłożone w czasie. Na jak długo? To będzie zależało przede wszystkim od spełnienia warunków państw, które z różnych względów sprzeciwiają się pomysłowi. Poddanie przepisów pod głosowanie oznaczałoby odesłanie nowych regulacji do poprawek do Parlamentu Europejskiego i wydłużyło procedurę o kolejne miesiące. Państwa blokujące wejście w życie przepisów zacieśniają obecnie współpracę i zamierzają wystosować do Komisji Europejskiej apel z warunkami, od których spełnienia uzależnią przyjęcie regulacji.

Mniejszość blokująca

Do głosowania nad zakazem sprzedaży e-aut nie doszło w ubiegłym tygodniu w wyniku sprzeciwu Niemiec. Zaporowym warunkiem Berlina jest dopuszczenie do sprzedaży samochodów, które byłyby napędzane paliwem syntetycznym. Według naszych informacji KE początkowo rozważała danie Niemcom gwarancji opracowania dodatkowego rozporządzenia, które uwzględniałoby rolę e-paliw. Berlin jednak oczekuje zmiany przepisów przyjętych już przez Parlament Europejski i zebrał mniejszość blokującą – do sprzeciwu przyłączają się bowiem Włochy, Polska, Bułgaria i Czechy. Mniejszość blokująca musi reprezentować 35 proc. ludności UE plus jeden kraj. Szefowie resortów ds. transportu grupy pod przewodnictwem Niemiec spotkali się w tym tygodniu w Strasburgu i mają zamiar kontynuować swoje rozmowy, które sfinalizują apelem z listą warunków do KE w ciągu najbliższych kilku dni.

Reklama

Cały artykuł przeczytasz w czwartkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" i na eGDP.