Lotnictwo pozostawia znaczący ślad węglowy i jest jednym z najsilniej zmieniających klimat źródeł. Według WWF podróżowanie samolotem jest „najbardziej emisyjną aktywnością, jaką może obecnie podjąć człowiek”.

Airbus już kładzie nacisk na obniżenie emisyjności samolotów własnej produkcji, ale zamierza postawić w przyszłości na inny rodzaj napędu. CEO firmy Guillaume Faury zaznacza jednak, że będzie to wymagało od firmy wiele inżynieryjnego, badawczego i kapitałowego zaangażowania.

We wrześniu 2020 roku Airbus opublikował szczegółowo koncepcje trzech „hybrydowo-wodorowych” samolotów. Plan zakłada, że zaczną być użytkowane do 2035 roku. W tym samym miesiącu pierwszy lot odbył pasażerski samolot wyposażony w wodorowe ogniwa paliwowe.

Reklama

Szef Ryanaira jest sceptyczny

Równie dużym optymistą jak Faury nie jest dyrektor generalny Ryanaira Michael O’Leary, który wątpi, by w nadchodzącej dekadzie doszło do technologicznego przełomu w lotnictwie. Jego zdaniem będzie ono nadal oparte o tradycyjne silniki spalinowe. Nie widzi szans na wdrożenie do 2030 roku wodorowych czy elektrycznych układów napędowych.

W branży trwa dyskusja na temat definicji „zrównoważonego paliwa lotniczego”. Chociaż Europejska Agencja Bezpieczeństwa Lotniczego twierdzi, że nie ma międzynarodowego konsensusu w tej sprawie, to generalnie za takie paliwa uważa się te, które przyczynią się do zmniejszenia emisji lotniczych pojazdów. Airbus zdefiniował takie paliwa jako „złożone z elementów odnawialnych”.

Dyrektor generalny Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych powiedział kilka dni temu, że podróżni są skłonni dopłacić do paliw, które będą w mniejszym stopni niż tradycyjne szkodziły klimatowi.