Zapytany przez stację Sky News o skutki rosyjskiej inwazji na Ukrainę O'Leary wskazał, że wszystkie samoloty, które obsługiwały trasy do Ukrainy - do Kijowa, Charkowa, Odessy i Lwowa - mają swoje bazy w Polsce, Rumunii, Niemczech i we Włoszech. Jak zaznaczył, zostaną one w sezonie letnim skierowane na trasy wakacyjne na południe Europy. Nie ujawnił jednak żadnych konkretów na temat tras.

Szef Ryanaira powiedział też, że liczba lotów z Polski i do Polski już wzrosła w efekcie zwiększonego popytu ze strony Ukraińców, którzy postanowili pojechać do swoich krewnych w innych krajach europejskich.

O'Leary wyjaśnił, że czas wznowienia w przyszłości lotów do Ukrainy będzie zależał od tego, w jakim stopniu lotniska zostaną uszkodzone w wyniku działań wojennych. "Gwarantuję, że będziemy pierwszą linią, która wróci na Ukrainę, jak tylko będzie to można bezpiecznie zrobić i ruch zostanie wznowiony" - zaznaczył prezes linii Ryanair.

Odnosząc się do drożejącej ropy na giełdach, O'Leary wyraził przypuszczenie, że bieżący rok będzie trudny dla całej branży lotniczej, która i tak już mocno ucierpiała wskutek dwóch lat pandemii COVID-19. Zapewnił przy tym, że Ryanair ma już zabezpieczone 80 proc. swojego zapotrzebowania na paliwo do marca 2023 r., zatem nie będzie musiał przenosić wzrostu cen paliwa na ceny biletów. (PAP)

Reklama