Niemcy w 2014 i 2015 r. przyjęły ponad milion uchodźców. Dwóch naukowców opublikowało pierwszą kompleksową analizę wpływu fali imigrantów na rynek pracy, przestępczość i zachowanie wyborców.

Na Angelę Merkel w związku z kryzysem uchodźczym wylała się fala zarówno krytyki, jak i uznania. Opublikowane przez dwóch ekonomistów badania to pierwsze kompleksowe dane pozwalające na ocenę krótkoterminowych skutków przyjęcia takiej liczby mieszkańców terenów zagrożonych.

Markus Gehrsitz i Martin Ungerer twierdzą przede wszystkim, że uchodźcy nie zabrali miejsc pracy mieszkańcom Niemiec, a wzrost przestępczości jest nieznaczny i w miejscach, gdzie znajdują się duże centra przyjmowania uchodźców, dotyczy przede wszystkim narkotyków i jeżdżenia komunikacją publiczną bez biletu. Co więcej, w tych samych miejscach zauważono wzrost liczby drobnych przestępstw popełnianych przez obywateli Niemiec, co, jak zauważają badacze, może być związane z większą ich wykrywalnością wynikającą ze wzmożonej obecnością policji w okolicy dużych centrów dla uchodźców.

Z badania Gehrsitza i Ungerera wynika, że poziom przestępczości wśród uchodźców i obywateli Niemiec był w analizowanym okresie porównywalny. O tym fakcie niemiecka policja kryminalna informowała na podstawie własnych badań już jesienią 2015 r. Niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maizière tłumaczył wtedy, że „zwiększona bezwzględna liczba przestępstw wynika wyłącznie ze zwiększonej liczby osób zamieszkujących kraj”, podawały agencje informacyjne.

Jeśli chodzi o rynek pracy, Gehrsitz i Ungerer pokazują, że stopa bezrobocia wśród obywateli Niemiec spadła od roku 2013, czyli przed napływem uchodźców. Wzrosła ona wśród obywateli innych państw mieszkających w Niemczech, co pokazuje, że uchodźcy nie znajdują w kraju pracy.

Reklama

>>> Polecamy: Tejchman: Hołd dla politycznej poprawności (i mała prośba do jej przeciwników)

A jak na obecność uchodźców reagują Niemcy? Okazuje się, że obecność większej liczby uchodźców w danym regionie nie miała wpływu na poparcie dla prawicowo-populistycznej partii AfD. Nie zwiększyła się też frekwencja w odbywających się w tym czasie wyborach samorządowych. Prawdziwym sprawdzianem tej tezy będą jednak tegoroczne wybory do Bundestagu.