Amerykański resort dyplomacji wyraził "głębokie zaniepokojenie wiadomościami, jakie dochodzą z miasta Afrin od 48 godzin" i wezwał wszystkie strony "działające na północnym zachodzie (Syrii), włącznie z Turcją, Rosją i syryjskim reżimem, aby umożliwiły dostęp międzynarodowym organizacjom humanitarnym".

Wcześniej w poniedziałek również Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (MKCK) zaapelował o umożliwienie takim organizacjom dostępu do ludności cywilnej w Afrinie podkreślając, że "wiarygodność Tureckiego Czerwonego Półksiężyca (...) jest bliska zeru" po tureckiej operacji wojskowej w tym mieście.

Przedstawiciel dotychczasowej administracji Afrinu Hewi Mustafa powiedział, że z miasta uciekło ponad 200 tys. mieszkańców, którzy teraz nie mają dachu nad głową, ani dostępu do żywności i wody.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan oznajmił - również w poniedziałek - że Ankara będzie kontynuowała operację wojskową w Syrii na wschód od miasta Afrin, które w niedzielę zdobyło tureckie wojsko. Celem ofensywy mają być regiony kontrolowane przez siły kurdyjskie.

Reklama

W niedzielę wojska tureckie i sprzymierzone z nim syryjskie milicje zdobyły miasto Afrin. Władze Turcji usiłują wyprzeć kurdyjskie milicje z regionu Afrin. Kurdyjskie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) odpierają zarzuty o terroryzm i oskarżają Turcję o ataki na cywilów. Ankara uznaje YPG za organizację terrorystyczną, która należy do zdelegalizowanej w Turcji separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). (PAP)

fit/ ap/