"Jeżeli będą powody przypuszczać, że będzie relatywnie szybkie przyspieszenie, znaczy w drugiej połowie 2010 r., w 2011 roku, to wtedy nie powinno być takiej potrzeby (podwyżki podatków-PAP). I oczywiście - nawet w sytuacji, w której takiego przyspieszenia nie byłoby, jest wiele innych działalności możliwych zapewnienia oszczędności w budżecie" - powiedział Rostowski w piątek w radiu TOK FM.

Dodał, że Polska na pewno nie może "odtwarzać" w kolejnych latach tego deficytu sektora finansów publicznych, który będzie w tym roku.

"W takim przypadku byśmy na pewno zderzyli się z limitem konstytucyjnym relacji długu publicznego do PKB na poziomie 60 proc. Więc, gdyby się okazało, że spowolnienie trwa i będzie trwało kilka lat, to będziemy musieli coś zrobić" - powiedział Rostowski.

Minister dodał, że rząd musi mieć plan awaryjny na taką sytuację. "Pierwsze kroki powinny być krokami oszczędnościowymi, ale rząd na pewno dochodzi do granicy tego, co mógł zrobić i co może zrobić bez zmian ustawodawczych" - zaznaczył szef resortu finansów.

Reklama

Według niego, jeśli podjęte przez rząd działania oszczędnościowe nie wystarczą, "to nie można po prostu siedzieć z założonymi rękami".

Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy budżetowej na 2009 r., deficyt w br. ma z 18,18 mld zł wzrosnąć do 27,18 mld zł.

Pytany, o to, czy większy deficyt byłby potrzebny, na co wskazują niektórzy ekonomiści, Rostowski odpowiedział: "Niech powiedzą, jakie będą skutki, jeśli chodzi o wiarygodność Polski i koszty obsługi zadłużenia". Zapewnił jednocześnie, że nie będzie następnej nowelizacji budżetu. "Z wyjątkiem jakiegoś naprawdę niebywałego szoku przychodzącego z gospodarki światowej oczywiście" - dodał.

Zapytany, czy rząd pracuje nad projektem dotyczącym wyższych składek emerytalnych dla najbogatszych Polaków (o takim pomyśle PO napisała piątkowa "Gazeta Wyborcza"), Rostowski odpowiedział, że nie. Dodał, że raczej nie opowiedziałby się za takim rozwiązaniem.