Spółka Przewozy Regionalne domaga się od Ministerstwa Infrastruktury dopłaty 323 mln zł za uruchamiane w latach 2006–2008 pociągi pospieszne. Razem z odsetkami chodzi o astronomiczną kwotę 370 mln zł. Spółka domaga się wypłaty pieniędzy, bo uważa, że w latach 2006–2008 przysługująca deficytowym pociągom dotacja budżetowa była zaniżona.
– Ta kwota wynika z różnicy pomiędzy realnymi kosztami uruchomienia pociągów pospiesznych a wysokością dotacji – mówi DGP Paweł Moraczewski, prezes Przewozów Regionalnych.
Skutki podziału grupy
Taki zastrzyk pieniędzy pozwoliłby spółce załatać finansową dziurę, która powstała po nieudolnym przekazaniu przez grupę PKP udziałów w Przewozach Regionalnych 16 samorządom wojewódzkim.
Reklama
Jak ustaliliśmy, wniosek o wypłatę rekompensaty wpłynął do resortu jeszcze w grudniu. Sławomir Sadowski z biura prasowego Ministerstwa Infrastruktury przyznaje, że wniosek Przewozów Regionalnych analizują prawnicy. Dopiero po wykonaniu ekspertyzy resort odpowie, czy roszczenia są uzasadnione.
>>> CZYTAJ TEŻ: Województwo Śląskie chce mieć własną spółkę kolejową
Przewozy Regionalne od grudnia 2008 r. nie są już operatorem pociągów pospiesznych. Teraz uruchamiają je PKP Intercity. Przekazanie połączeń międzywojewódzkich było jednym z elementów reformy w sektorze kolejowym. Przewozy Regionalne miały się zająć dotowanymi przez marszałków przewozami w regionach, a PKP Intercity umocnić swoją pozycję w połączeniach dalekobieżnych. Przewoźnik regionalny zaczął jednak uruchamiać konkurencyjne dla pociągów pospiesznych składy InterRegio, które odebrały Intercity część pasażerów, a w konsekwencji także dochodów.
Niechęć między oboma przewoźnikami przerodziła się w otwarty spór, którego udziałem stali się również pasażerowie. Jak ustalił DGP, Urząd Transportu Kolejowego (UTK) prowadzi właśnie postępowanie, w efekcie którego może dojść do likwidacji wielu kolejowych połączeń krajowych.
UTK sprawdza, czy w trakcie układania najnowszego rozkładu jazdy przewoźnicy nie złamali prawa. Wyniki postępowania mogą uderzyć przede wszystkim w kolej zarządzaną przez samorządy. Do UTK poskarżyła się spółka PKP Intercity.
Połączenia do kasacji
Polskie prawo nakłada na przewoźników obowiązek uzgadniania rozkładu jazdy. W ubiegłym roku próby jego skonsultowania skończyły się kłótnią i w efekcie PKP Polskie Linie Kolejowe, spółka zarządzająca kolejową infrastrukturą, przyjęły wszystkie złożone przez przewoźników wnioski o uruchomienie pociągów. W efekcie na niektórych trasach, np. z Przemyśla do Wrocławia, pociągi dwóch przewoźników zamiast tworzyć komplementarną ofertę, odjeżdżają w kilkuminutowych odstępach, co niektórzy eksperci nazywają dziką konkurencją.
– Nie udzielam żadnych informacji przed zakończeniem postępowania – mówi Mirosław Antonowicz, wiceprezes Urzędu Transportu Kolejowego. Z naszych ustaleń wynika, że UTK może nakazać wycofanie części pociągów Interregio (uruchamiane przez Przewozy Regionalne) i zmienić godziny odjazdów pozostałych. Niewykluczone jednak, że o modyfikację siatki połączeń zostaną poproszone także PKP Intercity.
– Działania UTK traktujemy jako próbę ucywilizowania sytuacji na kolei. Nigdzie w Europie regulator nie dopuszcza do takiego modelu konkurencji, a już szczególnie dotyczy to usług dotowanych ze środków publicznych – mówi Krzysztof Celiński, prezes PKP Intercity. Zbigniew Szafrański, prezes PKP PLK, wyjaśnia, że nie jest regulatorem i nie do niego należy ustalanie pozycji firm na rynku.
>>> CZYTAJ TEZ: Niemiecki DB Bahn wkrótce zacznie wozić pasażerów w Polsce
Konkurencja, która niszczy
– Rozkład jazdy układamy na żądanie przewoźników. Analizuję go tylko z punktu widzenia technicznej możliwości przejechania pociągów jednym torem – mówi Zbigniew Szafrański. Dodaje, że po wyjściu Przewozów Regionalnych z grupy PKP jego spółka nie otrzymała żadnych wytycznych, jak ingerować w żądania przewoźników. Według Janusza Piechocińskiego, wiceszefa sejmowej Komisji Infrastruktury, sytuacja na polskiej kolei coraz bardziej się komplikuje.
– Dwie spółki pasażerskie toczą ze sobą wyniszczającą wojnę, tymczasem odpowiedzialne za kształtowanie polityki transportowej w państwie Ministerstwo Infrastruktury zachowuje się biernie, a nawet sprzyja państwowej spółce, zamiast dbać o cały rynek – mówi nam Janusz Piechociński.
/>