Linie lotnicze prowadzą zaciąg wśród ochotników na trzytygodniowy kurs, na którym są szkoleni, jak serwować posiłki, sprzedawać artykuły zwolnione od cła i opiekować się pasażerami podczas strajku, który może spowodować dla przewoźnika straty w wysokości 20 mln funtów dziennie.

Głosowanie w sprawie strajku, które organizuje związek zawodowy Unite, ma trwać do 25 lutego, a sam strajk miałby się rozpocząć w tydzień po wypowiedzeniu się na ten temat większości członków. Związek pilotów Balpa oświadczył, że nie zamierza zabraniać swoim członkom przejmowania obowiązków personelu pokładowego. W okresie świąt Bożego Narodzenia związkowi nie udało się zorganizować 12-dniowego strajku.

"To powinno pozwolić na zachowanie pewnych lotów, ale czy uda im się utrzymać pełną obsługę, to już zupełnie inna kwestia” –ocenia Douglas McNeill, analityk Astaire Securities w Londynie, firmy rekomendującej kupowanie akcji BA.

Inną taktykę obrał związek GMB, reprezentujący 7 tys. pracowników odpraw lotniskowych i bagażowych. W mailach wysłanych do swoich członków apeluje on, aby nie odpowiadali na prośby w sprawie zastępowania personelu pokładowego.

Reklama

Tydzień temu z prośba taką do 25 tys. pozostałych pracowników firmy wystąpił Willie Walsh, szef Britrsh Airways. Rzecznik linii lotniczych Paul Marston zapowiedział, że przewoźnik „zbada wszystkie opcje” dla utrzymania rozkładu lotów. Przygotowuje się także plany wydzierżawienia na niektóre trasy samolotów wraz z załogami.

Rokowania między związkiem Unite i BA zostały formalnie przerwane w połowie stycznia i strony kontaktują się za pośrednictwem grup roboczych. Unite sprzeciwia się redukcji personelu latającego na długich trasach.