Mimo zarzutów ze strony wielu ekspertów wydaje się, że Polskiemu Górnictwu Naftowemu i Gazownictwu udało się wyjść z negocjacji obronną ręką. Rosjanie są niezwykle trudnym partnerem do rozmów, o czym przekonaliśmy się choćby w 2006 roku, gdy – tak jak dzisiaj – staliśmy pod ścianą i musieliśmy wynegocjować nowy kontrakt gazowy. Jak się okazało, niestety na warunkach rosyjskich. Teraz negocjacje z Gazpromem przyniosły remis, choć ze wskazaniem na Rosjan.
W 2006 roku negocjacje zakończyły się naszą sromotną porażką. Gazprom wymusił bowiem zmianę formuły cenowej, w efekcie za gaz musimy do dziś płacić o 10 proc. drożej niż wcześniej. Podpisany został również krótkoterminowy kontrakt z pośrednikiem, RosUkrEnergo. Umowa ta już po dwóch latach nie była realizowana, czego skutkiem jest to, że od początku minionego roku nie mamy zakontraktowanego gazu.
W efekcie obecnie prowadzonych negocjacji nie zostaliśmy zobligowani ani do korzystania z usług pośrednika, ani nie musimy płacić drożej za gaz. Co więcej, dostaniemy opust cenowy. Zyskamy też gwarancję, że Gazprom, mimo uruchomienia Nord Streamu, czyli gazociągu omijającego Polskę, nadal będzie przesyłał gaz dla Europy przez nasze terytorium. I to przez najbliższe 36 lat.
Po stronie strat na pewno trzeba zapisać sam fakt związania się z jednym dostawcą i to aż do 2037 roku. Poza tym musieliśmy zgodzić się na zmniejszenie wpływów z opłat za tranzyt gazu, zmienić na korzyść Rosjan strukturę akcjonariatu EuRoPol Gazu, spółki odpowiedzialnej za polski odcinek gazociągu jamalskiego, oraz statut tej spółki – w efekcie Gazprom – kosztem PGNiG – zwiększył swój wpływ na decyzje w EuRoPol Gazie.
Reklama