Szef samorządu bankowego Krzysztof Pietraszkiewicz mówił wczoraj, że ZBP chce z KNF omówić zastrzeżenia dotyczące ostatecznego kształtu rekomendacji nakładającej na banki więcej obowiązków przy udzielaniu kredytów osobom fizycznym.
– Bardzo cieszymy się z długiej vacatio legis (6–10 miesięcy – red.), bo dzięki temu będziemy mogli usiąść do rozmów z Komisją – deklarował prezes ZBP.

Co się nie podoba bankowcom

– Rekomendacja T ma już ostateczny kształt i została przyjęta – mówi Marta Chmielewska-Racławska z biura prasowego Komisji.
Reklama
Najwięcej kontrowersji wzbudza zapis zamykający drogę do kredytu osobom, których miesięczne zobowiązania z tytułu pożyczek przekraczają 50 proc., a w przypadku osób zarabiających powyżej średniej krajowej – 65 proc. dochodów.
– To jest zbyt restrykcyjne podejście, lepiej, gdyby banki miały możliwość stosowania własnych rozwiązań – uważa prezes ZBP.
Ale nie tylko zamożniejsi ucierpią.
– Osoby najuboższe zostaną w ogóle wykluczone z rynku kredytów bankowych i zostaną wepchnięte w ramiona instytucji niebankowych – przestrzega Krzysztof Pietraszkiewicz.
Bankowcy przyznają, że to może być widoczny skutek wprowadzenia tych regulacji. Tymczasem pożyczki w firmach, takich jak np. Provident, mogą być oprocentowane nawet na ponad 100 proc. w skali roku.
Według bankowców, wejście rekomendacji w życie będzie miało skutki makroekonomiczne, bo banki będą udzielać mniej pożyczek. Według prognoz KNF o 5 proc. zmniejszy się liczba udzielanych kredytów hipotecznych.
– Jeżeli mówimy o takim spadku, to jest ok. 9 tysięcy kredytów mniej. Ich wartość wynosi ok. 2 mld zł – mówił prezes ZBP. Dynamika sprzedaży kredytów konsumenckich może jednak spaść nawet o 10 proc. A to oznaczałoby o 1,5 mln mniej kredytów, ok. 7 mld zł mniej na konsumpcję, zakup samochodów, mebli czy sprzętu RTV. A to rodzi konkretne skutki dla gospodarki – przekonywał szef ZBP.

Mniej złych kredytów?

– Wprowadzenie rekomendacji T zmniejszy liczbę „złych” kredytów, więc w tym sensie ograniczenie akcji kredytowej jest pozytywne – przekonuje tymczasem Marta Chmielewska-Racławska.
Według danych KNF na koniec 2009 roku udział zagrożonych kredytów konsumpcyjnych wyniósł ponad 10 proc., wobec 6,5 proc. w grudniu 2007 roku. Zwolennicy rekomendacji T, a wśród nich znajdują się prezesi wielu dużych polskich banków, podkreślają, że wartość kredytów konsumpcyjnych w relacji do PKB w Polsce jest wyższa niż średnia dla krajów Unii Europejskiej.
Mariusz Zygierewicz z ZBP kwestionował argumentację KNF, że ograniczenie udzielania ryzykownych kredytów wpłynie na poprawę jakości portfeli kredytowych, a więc obniży koszty banków i przyczyni się do spadku marż.
– Jeżeli danego towaru sprzedaje się mniej, to rośnie jego cena jednostkowa. Poza tym rekomendacja nakłada więcej pracy na banki podczas rozpatrywania wniosków klientów i monitorowania spłaty kredytu. To wszystko odbije się na cenie – mówił.
– Cenę reguluje rynek, a ten jest bardzo rozdrobniony. Wątpię, by wprowadzenie rekomendacji silnie odbiło się na marżach – mówi osoba odpowiedzialna za kredyty gotówkowe w banku średniej wielkości.
Marta Chmielewska-Racławska podkreśla ponadto, że wiele banków wdrożyło już zasady rekomendacji T, specjalnie się tym nie chwaląc. Opinię tą potwierdzają także same banki.
– W 90 proc. nasze procedury są już zgodne z tym, co jest zapisane w ostatecznej wersji rekomendacji T – mówi Monika Nowakowska, rzecznik Kredyt Banku.
Pożyczanie na nowych zasadach
Dostępność – to największe ograniczenie nowych regulacji. Z dostępu do bankowego kredytu zostaną wyłączeni ci, których dotychczasowe zobowiązania związane z pożyczkami w bankach przekroczą 50 proc. dochodu, a w przypadku lepiej zarabiających – 65 proc. Choć ogólnie rozwiązanie uważane jest za właściwe, to bankowcy mówią, że nadaje się ono do „idealnego świata”, bo nie uwzględnia różnych niuansów, czyli np. dochodów ludzi związanych z wolnymi zawodami.
Cena kredytu – Związek Banków Polskich twierdzi, że ceny mogą wzrosnąć, bo banki będą miały więcej pracy i koszt tej pracy przerzucą na klientów. KNF twierdzi, że ceny mogą nawet spaść, a same banki? Te na przestrzeni ostatnich dwóch lat podniosły marże dwu-, trzykrotnie i ich przedstawiciele raczej nie spodziewają się dużych zmian po wprowadzeniu nowych regulacji.
Czas oczekiwania na rozpatrzenie wniosku – dokładniejsze sprawdzanie klienta, także w zewnętrznych bazach (np. BIK) może skutkować wydłużeniem czasu oczekiwania na decyzję kredytową, choć większość dużych banków twierdzi, że wprowadzenie rekomendacji nie zmieni wiele w ich procedurach. Ale w przypadku części kredytów, szczególnie tych udzielanych na oświadczenie o zarobkach (a nie zaświadczenie), procedury się wydłużą.