W poniedziałek początkowe spadki indeksów z Wall Street zostały zniwelowane po kilkunastu minutach sesji i w związku z brakiem ważnych danych przez resztę dnia zmienność kursów akcji była śladowa. S&P 500 wzrósł o 0,5 proc., a DJIA o 0,4 proc. Wiadomością dnia było wycofanie się firmy Google z chińskiego rynku. Jest to reakcja na zmasowane ataki chińskich hakerów oraz cenzurowanie wybranych treści przez władze rządzącej partii. Po wpisaniu w adres przeglądarki dotychczasowego adresu chińskiej wersji wyszukiwarki Google internauci są obecnie przekierowywani na stronę z Hong Kongu, której wyniki nie podlegają cenzurze.

Na azjatyckich giełdach wtorkowa sesja przebiegała spokojnie - w Chinach i Japonii akcje potaniały o mniej niż 1 proc., a hongkongski Hang Seng ok. godz. 9 czasu warszawskiego poruszał się na niewielkich plusach. WIG20, podobnie jak większość europejskich indeksów, rozpoczął dzień od wzrostów. Najważniejsze dane dotyczyć będą dzisiaj amerykańskiego wtórnego rynku nieruchomości, który pomimo ożywienia gospodarki pozostaje w kiepskiej kondycji. Ekonomiści oczekują, że po spadku sprzedaży domów o ponad 7 proc. w styczniu, w lutym aktywność spadła o kolejny 1 proc.

Na nerwowej atmosferze, która od początku roku unosi się nad strefą euro, korzysta Polska sięgając po kapitał w zagranicznych walutach. Wczorajszą emisję euroobligacji udało się Ministerstwu Finansów bez problemu uplasować na atrakcyjnych warunkach, ponieważ inwestorzy postrzegają nasz rynek w znacznie cieplejszych barwach niż przed rokiem. W rękach zagranicznych inwestorów znajduje się obecnie najwięcej polskich obligacji od 2004 r. W styczniu MF wyemitowało piętnastoletnie obligacje o wartości 3 mld euro pokrywając w ten sposób połowę z tegorocznych potrzeb oszacowanych na ok. 6 mld euro. W poniedziałek w ręce zagranicznych inwestorów trafiły obligacje za 1,25 mld euro, co po uwzględnieniu jednej mniejszej transzy papierów skarbowych wyemitowanych we frankach szwajcarskich, wystarcza aby przełożyć o kilka tygodni dolarową emisję o wartości ok. 1 mld euro.

W ciągu najbliższych dwóch miesięcy Grecja będzie musiała pożyczyć od zagranicznych inwestorów prawie 20 mld euro i jeżeli nie wszystko pójdzie zgodnie z optymistyczym scenariuszem, nie tylko kraje PIIGS będą musiały liczyć się ze wzrostem kosztów finansowania długu.

Reklama