Podczas gdy firmy petrochemiczne coraz większe pieniądze inwestują w Chinach, w Europie ciężko jest znaleźć kupca na rafinerie. Swoje zakłady usiłują sprzedać najwięksi gracze paliwowego rynku - Shell, Eni, Total i Chevron. Niestety z powodu kryzysu petrochemiczny biznes w Europie nie jest już tak dochodowy jak w 2007 roku i wystawione na sprzedaż rafinerie nie znajdują chętnych.

Głównym powodem braku zainteresowania rafineriami w Europie jest spadek popytu na produkty przemysłu petrochemicznego, który według prognoz Międzynarodowej Agencji Energetycznej (International Energy Agency) nadal będzie się zmniejszał na naszym kontynencie w najbliższym czasie. Tony Hayward, prezes BP, uważa, że zapotrzebowanie na paliwa na rynkach rozwiniętych już nigdy nie będzie takie jak w 2007 roku.

Zdaniem Paolo Scaroniego, prezesa Eni, sprzedanie rafinerii stało się wręcz niemożliwe, po tym jak marża zysków w branży spadła w grudniu do najniższego poziomu od 15 lat. „Będzie bardzo trudno uzyskać przyzwoitą cenę, jest po prostu zbyt wielu sprzedających”- komentuje Gudmund Halle Isfeldt z norweskiego banku DnB NOR ASA. Jego zdaniem paliwowy rynek w Europie i USA nadal czekają trudności przez kolejne trzy lata.

Z powodu braku chętnych koncerny rezygnują ze sprzedaży niektórych rafinerii, czekając na bardziej sprzyjające warunki na rynku, zamykając lub przekształcając niedochodowe jednostki. Ryan Kauppila, analityk Nomura International, uważa jednak, iż determinacja w chęci pozbycia się zakładów petrochemicznych przez wielkie firmy może znacznie obniżyć ich ceny, a to stwarza doskonałe okazje dla zainteresowanych. „Zobaczymy kilka transakcji do końca roku”- komentuje Kauppila.

Reklama