Pakt fiskalny to m.in. konieczność uzależniania wzrostu płac od wydajności pracy, podniesienie wieku emerytalnego i przebudowa systemu podatkowego.
Polska przystępuje do paktu dla euro plus. Premier Donald Tusk zapowiedział na rozpoczętym wczoraj w Brukseli szczycie, że rząd „nie będzie miał kłopotu z wdrożeniem postanowień dokumentu”.
– Dołączamy do grupy krajów o zdrowych gospodarkach. A to poprawi naszą kondycję finansową i pozwoli na obniżenie kosztów obsługi długu – przekonuje „DGP” Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO. Część państw Europy Środkowej nie podziela jednak polskiego entuzjazmu. I komentuje pakt, używając odwrotnych argumentów. Czesi odmawiają uczestnictwa w nim ze względu na obawę przed ujednolicaniem w Europie podatków. Węgrzy przekonują, że pakt dla euro plus szkodzi modernizacji ich gospodarki.

Polska będzie na szczycie

Rozmówca „DGP” z Rady UE zapewnia, że przywódcy krajów spoza strefy euro będą mogli uczestniczyć w dorocznych szczytach „na równych prawach”. Nie precyzuje jednak, jak miałby wyglądać proces decyzyjny, czy np. polski premier miałby prawo głosu w sprawach dotyczących strefy euro.
Reklama
Spotkania niższego szczebla, na których wypracowywane są najważniejsze decyzje (tzw. eurogrupa), pozostaną jednak zarezerwowane dla państw już należących do unii walutowej.
Pierwsze inicjatywy reform w ramach paktu każdy kraj będzie musiał zgłosić już w kwietniu. Polska – jak zdradzają nasi dyplomaci – chce zacząć od reformy systemu emerytur mundurowych.
Poza Polską akces do paktu spoza krajów unii walutowej zgłosili także Duńczycy, Bułgarzy, Litwini i Łotysze. Te dwie ostatnie nacje już przystąpiły do węża walutowego ERM2 i mogą liczyć na członkostwo w strefie w ciągu 2 – 3 lat (dla Polski najbliższa realna data to 2016 rok).

Koalicja euro plus

– Sposób zaprezentowania paktu był arogancki: mogliśmy go przyjąć bez zmian albo odrzucić. Nie widzimy w nim też żadnej wartości dodanej. Ale przystępujemy do niego, bo to część naszej strategii przyjęcia euro – tłumaczy premier Litwy Andrius Kubilius.
Premier Danii Lars Lokke Rasmussen zapowiedział przystąpienie do paktu z dwóch powodów: aby jego kraj brał udział w szczytach, gdzie „będą podejmowane decyzje o zasadach integracji europejskiej gospodarki”, oraz aby mógł w pełni wykorzystać okres przewodnictwa w Unii, który rozpoczyna się 1 stycznia 2012 roku. Jednak Rasmussen musiał obiecać opozycji, że pakt nie będzie miał wpływu na zbiorowe negocjacje płacowe oraz regulacje podatkowe Danii. Kopenhaga nie zrezygnuje także z prawa do używania swojej waluty (tzw. opt-out).
Do paktu chciał także przystąpić premier Szwecji Fredrik Reinfeldt, który stoi na czele mniejszościowego, prawicowego rządu. Na taki ruch nie zgodziła się jednak parlamentarna opozycja.
Przeciwny przystąpieniu do paktu jest natomiast premier Czech Petr Neczas. Jego zdaniem „byłoby nieodpowiedzialne zobowiązać się do czegoś, czego potem nie da się wypełnić”. W szczególności obawia się, że pakt doprowadzi do harmonizacji podatku od zysku przedsiębiorstw (CIT).
Podobnie sprawy widzi premier Węgier Viktor Orban. Jego zdaniem kraj „musi zachować podatkową niezależność, zaś przystąpienie do paktu bardzo utrudniłoby modernizację węgierskiej gospodarki”. Przekonywał, że Budapeszt ma o wiele bardziej liberalny system podatkowy niż w strefie euro i nie chce ryzykować konieczności równania do mniej konkurencyjnych.
Pakt dla euro plus nie pomoże Polsce, może tylko narobić kłopotów rządowi - mówi w wywiadzie Cinzia Alcidi z Centrum Europejskich Studiów Politycznych w Brukseli.
Czy Polska i inne kraje spoza unii walutowej powinny przystąpić do paktu na rzecz euro?
Raczej nie. Pakt ma rozwiązać problemy krajów południa Europy, których gospodarki przestały być konkurencyjne. To nie dotyczy Polski, która rozwija się szybko. Premier Tusk będzie miał kłopot z przekonaniem opinii publicznej do wdrożenia trudnych reform, które będą wymagane przez pakt.
Donald Tusk twierdzi, że w ciągu kilku lat Polska będzie należała do unii walutowej i powinno jej zależeć już teraz na umocnieniu strefy euro.
Tyle że pakt w niczym tej strefy nie umocni. Euroland przeżywa kryzys długu: zarówno banków, jak i budżetów państw. A pakt tego nie dotyczy. Jest jak środek nasenny, który nie leczy przyczyn choroby.
Tusk wskazuje, że będzie uczestniczył w corocznych szczytach krajów Eurolandu i miał wpływ na ewolucję unii walutowej.
To iluzja. O wszystkim będą nadal decydować Niemcy i Francuzi. To oni mają pieniądze, od nich zależy stabilność strefy euro. Inni muszą się im podporządkować.
Premier Czech uzasadnia odrzucenie paktu tym, że doprowadzi on do harmonizacji podatków od zysków firm.
Na razie w pakcie jest tylko mowa o ujednoliceniu metodologii obliczania podatku. Harmonizacja stawek spotka się z oporem wielu krajów, bo system fiskalny w Unii jest odmienny. Więcej: w wielu krajach jak Belgia czy Niemcy są odmienne stawki CIT zależnie od regionu.
Pakt zagraża spójności jednolitego rynku, jak przestrzega David Cameron?
Zapisano w nim wiele inicjatyw, które powinny być przeprowadzone na poziomie całej Unii, a nie strefy euro, bo nie mają bezpośredniego wpływu na kondycję wspólnej waluty, jak np. wzajemne uznawanie dyplomów uniwersyteckich. Jeśli inicjatywy te zostaną wdrożone, spójność jednolitego rynku będzie zagrożona.
ikona lupy />
Cinzia Alcidi | Centrum Europejskich Studiów Politycznych w Brukseli / DGP