Nawet jeśli formalnie do niego należą ostateczne decyzje, to realnie nie zrobi nic dla polskiej ekonomii bez Jacka Rostowskiego.

Nasz minister finansów nawet nie jest wicepremierem, przynajmniej oficjalnie, ale to on rozdaje karty w polityce finansowo-gospodarczej. A że jest skuteczny, został rankingową jedynką. Co z premierem? Uplasował się dopiero na 6. miejscu. Wprawdzie zapowiada reformy, których skutki mają być gwarancją wzrostu gospodarczego dla Polski w czasach kryzysu i nie tylko, ale czy za zapowiedziami pójdą czyny, a jeśli tak, to w ilu procentach będą przypominały pierwotne założenia i jakie będą ich faktyczne konsekwencje – trudno przewidzieć. Dużo łatwiej obstawić, że Zygmunt Solorz- Żak zrealizuje swój ambitny plan na budowę ultraszybkiego internetu i połączenie go z ofertą medialną.

Wygrana pewna, biorąc pod uwagę odwagę i konsekwencję, z jaką Solorz-Żak działa w biznesie i za którą (choć nie tylko) dostał drugą pozycję w rankingu. Nie ma też wątpliwości, że od Andrzeja Jakubiaka, szefa KNF, który zajął trzecie miejsce, zależy kształt polskiego sektora finansowego, bo nadzoruje go żelazną ręką od kilku miesięcy. Rynek telekomunikacyjny musi się z kolei liczyć z kobietami stojącymi na czele UKE: odchodzącą ze stanowiska Anną Streżyńską (rankingowa 5) i jej następczynią Magdaleną Gaj. Pierwszą nazywano żelazną damą, druga, utrzymując swój sposób działania, przejmie nie tylko stanowisko, ale i to miano. Do Angeli Merkel nie przylgnęło co prawda takie określenie, tyle że to ona nadaje ton w Unii Europejskiej i to od jej posunięć zależy pozycja (w tym gospodarcza) Polski na Starym Kontynencie. Stąd nawet ona wyprzedziła Donalda Tuska w rankingowym zestawieniu.

Reklama

Jeszcze słów kilka o ministrze gospodarki, który przynajmniej z nazwy powinien trafić do rankingu. Nie trafił, bo nikomu z redakcji nie przyszło do głowy, by zgłosić Waldemara Pawlaka. Nie przyszło dlatego, że skuteczność wicepremiera i szefa tego resortu już drugą kadencję jest niewielka. Raczej trzeba poprawiać projekty firmowane przez niego, ot chociażby umowę na dostawy gazu rosyjskiego do Polski. Piastuje to stanowisko z politycznego rozdania, bez większych zasług. Ranking nieobiektywny, kolejność nie taka, nie ma osób, które być powinny. Każdemu, kto będzie miał podobne obiekcje, odpowiadam: ten ranking ma charakter czysto subiektywny. Tu nie mają znaczenia żadne konkretne kryteria, realne wskaźniki i kompetencje ustawowe. Tu liczy się wyłącznie zdanie redakcji o tym, czy ktoś ma realny wpływ na polską gospodarkę, czy nie.

>>> Czytaj też: Biznesowe duety lepsze niż samotni geniusze

1. Jacek Rostowski

minister finansów od 2007 roku, wcześniej doradca zarządu Pekao SA i dziekan Wydziału Ekonomii w Central European University w Budapeszcie

Choć formalnie tylko minister, to faktycznie wicepremier do spraw gospodarczych, osoba, której premier Donald Tusk najbardziej ufa w sprawach polityki ekonomicznej i finansowej. Jest jednym z głównych autorów strategii rządu: nie robić reform przed wyborami, bo to nie spodoba się głosującym, a ogłosić je po wyborach, bo tego wymagają rynki.

Dla zwolenników to szef resortu finansów, który uczynił z naszego kraju zieloną wyspę, gdy reszta UE wciąż zmaga się z recesją. Dla przeciwników ten, który rekordowo szybko zadłużył Polskę do 55 proc. PKB. Nie lubi starć z innymi ministrami, jeśli nie może wygrać – ustępuje i czeka na sprzyjające okoliczności. Jego powołanie do rządu było kompletnym zaskoczeniem: niewiele osób mogło wówczas powiedzieć o nim coś więcej niż to, że jest ekonomistą współpracującym z Leszkiem Balcerowiczem. Szybko okazało się, że choć był jednym z najmniej upolitycznionych kandydatów na szefa resortu finansów, to już po mianowaniu stał się najbardziej politycznym ministrem finansów po 1989 roku. Ta opinia nie dotyczy jedynie układania rządowych strategii, ale też starć z opozycją na sejmowej mównicy. To on podpowiedział Tuskowi, by w 2008 roku ogłosił chęć wprowadzenia za cztery lata naszego kraju do strefy euro, a gdy kilka dni później upadł bank Lehman Brothers, opracowywał strategię wyjścia z kryzysu. Gdy inne kraje luzowały politykę fiskalną, Rostowski zapowiadał zaciskanie pasa, za co zbierał pochwały od ekonomistów. A po cichu robił to co inni – ten pas rozluźniał. Zwiększał inwestycje publiczne na współfinansowanie inwestycji z Brukseli, przez co utrzymał wzrost, ale zwiększył deficyt i dług, który musi teraz ostro ograniczać.Na razie skutecznie, deficyt w 2011 roku ma wynieść ok. 25 mld zł, w 2010 r. wynosił 44 mld zł. W tym roku nastąpi prawdziwy test: Rostowski i rząd go zdadzą, jeśli uda się wprowadzić zapowiedziane w expose reformy, a deficyt na koniec roku spadnie do obiecywanych przez ministra 3 proc.

2. Zygmunt Solorz-Żak

prezes Polkomtelu, właściciel największej grupy medialno-telekomunikacyjnej w Polsce

Jeden z najbogatszych Polaków zdążył już przyzwyczaić rynek, że nie boi się ryzyka, ale w ubiegłym roku zagrał va banque – w największej transakcji lewarowanego wykupu przejął za 15,1 mld zł Polkomtel, operatora sieci telefonii komórkowej Plus. W tym celu pożyczył aż 14 mld zł. Teraz Solorz-Żak musi dowieść, że cała transakcja miała sens. Pomysł jest ambitny: wybudować pierwszą w Polsce sieć ultraszybkiego internetu w technologii LTE, która pozwala na przesył danych z prędkością do 150 Mbit/s (budowa trwa), połączyć to z ofertą medialną, by klienci oprócz tradycyjnych dotychczas usług mogli korzystać z nowych, jak telewizja w komórce (prace w toku), a potem wszystko to zgrabnie opakować marketingowo i sprawić, byśmy my, klienci, chcieli to kupić (to dopiero przed nim). O 55-letnim Solorzu można powiedzieć, że jest telekomunikacyjnym geekiem. Zna się na częstotliwościach, a dziennikarzom po zakończonych wywiadach prezentuje na swoim laptopie możliwości LTE. Sam testuje też tablet Samsunga, który pozwala na korzystanie z internetu w tej technologii. Swoje imperium zbudował dzięki niebywałemu wyczuciu rynku i konsekwencji. Gdy wszyscy śmiali się z telewizji Polsat, on rozwijał stację dla mas, a nie elit; gdy eksperci podważali sens wejścia na rynek płatnej telewizji, budował siłę Cyfrowego Polsatu tanimi usługami. Teraz, jako właściciel i prezes sieci komórkowej Plus, po raz trzeci w biznesowej karierze musi udowodnić, że intuicja go nie opuszcza, a przyszłość rynku to połączenie mediów z telekomunikacją.

3. Andrzej Jakubiak

przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego

Jako szef nadzoru finansowego decyduje w Polsce o kształcie sektora finansowego, wydaje rekomendacje dotyczące banków, ubezpieczycieli oraz TFI, reguluje rynek kapitałowy. Na rynku finansowym przyjęło się już, że z zaleceniami nadzoru się nie dyskutuje. Ekonomiści, analitycy i bankowcy nie kryli zaskoczenia, kiedy na początku października ubiegłego roku premier Donald Tusk zapowiedział, że nowym przewodniczącym Komisji Nadzoru Finansowego zostanie Andrzej Jakubiak. Zdziwienie było tym większe, że jego nazwisko ani razu nie padło na giełdzie potencjalnych następców Stanisława Kluzy. Jakubiak – były wiceprezydent Warszawy, który wcześniej przez prawie 15 lat pracował w Narodowym Banku Polskim (odpowiadał m.in. za nadzór sektora bankowego) i którego uznaje się za jednego z pomysłodawców utworzenia Bankowego Funduszu Gwarancyjnego – nie wahał się korzystać z przysługujących mu kompetencji od pierwszych dni urzędowania. Przypomniał właścicielom banków, że zanim ogłoszą na rynku oraz w mediach chęć pozbycia się spółki w Polsce, w pierwszej kolejności muszą o tym powiadomić KNF. A jeśli tego nie zrobią, komisja może zakazać im wykonywania prawa głosu z akcji. Trudno dziś znaleźć kogoś z branży, kto pod nazwiskiem chciałby krytykować KNF i przewodniczącego. Także dlatego, że nadzór finansowy dokładnie przygląda się osobom, które mają zamiar objąć kluczowe stanowiska w bankach czy towarzystwach emerytalnych – szef KNF może nie zgodzić się na objęcie przez wskazanego kandydata fotela prezesa. Poza tym decyduje np. o przyznaniu licencji na działalność bankową czy wyraża zgodę na wszelkie zmiany właścicielskie

4. Angela Merkel

kanclerz Niemiec, ostatniego z dużych krajów UE, który utrzymał potrójne A w ocenie trzech największych agencji ratingowych

To ona trzyma klucze do przyszłości Unii Europejskiej, od niej zależy, czy Wspólnota upadnie. Choć niektórym ciężko to zaakceptować, jest jednym z głównych rozgrywających w naszej gospodarce. Niemcy i Polska są ze sobą handlowo mocno powiązane. Jeżeli Berlin wpadnie w recesję, Warszawa przestanie być zieloną wyspą – na tamtejszy rynek trafia bowiem jedna trzecia naszego eksportu. Jeśli zachodni sąsiedzi zaczną przymusowo oszczędzać, będzie to oznaczało spadek naszej produkcji przemysłowej, zapaść w usługach i wzrost bezrobocia. Na razie kanclerz udało się utrzymać całkiem dużą (3 proc.) dynamikę wzrostu niemieckiej gospodarki, ale prognozy na ten rok nie są optymistyczne. Państwa strefy euro nadal nie są w stanie wypracować wspólnej strategii walki z kryzysem zadłużeniowym, w związku z czym agencja S&P kilkanaście dni temu odebrała Francji najwyższy status wiarygodności kredytowej. Tym samym to na Niemcy – które jako jedyny duży kraj UE utrzymały potrójne A – spadł ciężar ratowania strefy euro oraz uspokojenia rynków finansowych, których panika bardzo mocno odbija się na kondycji złotego (rekordowe straty wartości w ubiegłym roku). Angela Merkel ma wpływ nie tylko na naszą bieżącą sytuację. W tym roku rozstrzygną się w Brukseli negocjacje nad perspektywą budżetową na lata 2014 – 2020. Warszawa ma nadzieję, że tak jak dotychczas będziemy największym beneficjentem unijnych funduszy strukturalnych (ok. 10 mld euro rocznie), które przeznaczamy na budowę m.in. sieci autostrad, oczyszczalni ścieków i inwestycji w modernizację produkcji. W UE narasta jednak opór wobec tego systemu dopłat, zwłaszcza ze strony Francji i Holandii. Niemcy pozostają już jednym z nielicznych krajów starej części Wspólnoty, który mimo kryzysu chce utrzymać tę formę pomocy. Jeśli Berlin przegra tę rozgrywkę lub poświęci fundusze strukturalne w zamian za szybkie przyjęcie unii fiskalnej, znajdziemy się w poważnych tarapatach. Przestanie do nas płynąć szeroki strumień euro, dzięki którym udało nam się zmniejszyć dystans do państw starej UE.

5. Anna Streżyńska

szefowa Urzędu Komunikacji Elektronicznej

Urząd Komunikacji Elektronicznej to jedna z niewielu instytucji w naszym kraju, która faktycznie trzęsie rynkiem telekomunikacyjnym. Dotychczasowa szefowa UKE zyskała miano „żelaznej damy”, bo nie wahała się walczyć z najsilniejszymi graczami. Podziwiana i nienawidzona. Polski rynek telekomunikacji zmieniła jednak bezpowrotnie na plus. Dane nie kłamią: w latach 2005 – 2010 ceny rozmów na komórki spadły o ponad 39 proc., a od 2006 r., kiedy zaczęła rządy na stanowisku prezes UKE, średnia miesięczna opłata za korzystanie z telefonu komórkowego spadła z 91,1 zł do 75 zł. Wszystko dlatego, że Streżyńska obniżyła stawki hurtowe i ustaliła preferencyjne warunki dla nowego, czwartego operatora komórkowego Play, co zaostrzyło konkurencję. Streżyńska wymusiła też na Telekomunikacji Polskiej podpisanie porozumienia, w ramach którego operator ma zbudować i zmodernizować 1,2 mln linii internetowych (powstało już 800 tys.). Podobne, ale w sprawie likwidacji białych plam usług głosowych, podpisała z operatorami komórkowymi. Pod koniec stycznia zastąpi ją Magdalena Gaj. Czy będzie równie skuteczna? Magdalena Gaj jako szefowa departamentu prawnego przez lata współpracowała z byłą szefową tej instytucji. Była zaangażowana w obsługę większości z prawnych sporów, jakie UKE toczył z firmami z branży telekomunikacyjnej. Jednak to Streżyńska stała się ikoną walki z monopolami, Gaj pozostawała w cieniu. Kiedy więc przeszła do pracy w Ministerstwie Infrastruktury, mogła zacząć układać sobie o wiele przyjaźniejsze kontakty z branżą. Stworzyła w tym celu spotkania okrągłego stołu, podczas których branża wspólnie ustalała, jak rozbudowywać infrastrukturę internetową. To Gaj stworzyła tzw. megaustawę, która miała przyspieszyć rozwój internetu w Polsce oraz znieść bariery – zarówno prawne, jak i administracyjne – blokujące inwestycje w nowe łącza. Przyszła szefowa UKE dopiero przedstawi swoje plany działania. Po swojej stronie jednak miała poparcie konsumentów, którzy dzięki wyraźnym spadkom cen usług telekomunikacyjnych (w latach 2005 – 10 ceny rozmów na komórki spadły o blisko 40 proc,) wystawiali UKE wysokie oceny we wszelkich badaniach ocen pracy urzędów.

6. Donald Tusk

premier RP

Premier, który prawie zlikwidował OFE. Na rozpoczęcie drugiej kadencji, w expose, pokazał nową twarz – reformatora. Czy prawdziwą, okaże się w tym roku. W polityce gospodarczej często postępuje wbrew głosom ekspertów i ich krytykuje. Tak było w przypadku reformy OFE, kiedy wdał się w spór z prof. Leszkiem Balcerowiczem. Do poprzednich wyborów Tusk szedł z hasłem, że Polska zasługuje na cud gospodarczy. Przez cztery lata premier przeszedł ewolucję. Teraz od zapowiedzi cudów woli propozycje realnych zmian i reform. Zgodnie z obietnicami z expose szef rządu w pół roku zamierza dokonać około 20 bardzo istotnych zmian z reformą emerytalną na czele. Wszystkie są od dawna postulowane przez rynki – m.in. reforma mundurówek, przywilejów emerytalnych, zmiany w ulgach, likwidacja becikowego. Dlatego tym razem, w przeciwieństwie do poprzedniej kadencji, podczas której doszło do zimnej wojny między rządem a ekspertami, Tusk ma większość analityków po swojej stronie. Jego droga nie odbiega od obranej przez poprzednich premierów, którzy wraz objęciem władzy stawali się pragmatykami. Lewicowy Leszek Miller czy odwołujący się do solidarnej Polski Jarosław Kaczyński obniżali podatki, także tym najbogatszym. Z kolei Tusk najpierw zapowiadał podatek liniowy, potem się z niego wycofał. Przez pierwsze cztery lata rządów premier gospodarki się uczył. Wszyscy pamiętają jego faux pas, gdy w Krynicy w 2009 r. ogłosił, że Polska w 2011 r. wejdzie do strefy euro, a kilka dni później zweryfikował to światowy kryzys. Pierwsza kadencja przebiegała w cieniu kryzysu. Nic dziwnego, że gdy Polska jako jedyny kraj w UE zanotowała wzrost gospodarczy w 2009 r., premier zaczął się chwalić wynikami i chętnie pozował na tle mapy, wskazując zieloną wyspę. Tusk stworzył ekspercką Radę Gospodarczą, która nie okazała się jedynie dekoracją, ale służyła do wypracowania stanowiska w najważniejszych sprawach takich jak reformy. Szef rządu chce także zrobić z Polski potęgę w wydobyciu gazu łupkowego i uniezależnić politykę gazową od Rosji. Nawet w krótkich noworocznych słowach premier życzył nam, by polska gospodarka rosła w siłę – te słowa padły aż cztery razy. W aktualnym programie wyborczym PO rozdział o gospodarce ma 27 stron. Przed wyborami w 2007 r. miał tylko 11.

7. Zbigniew Jagiełło

prezes PKO Banku Polskiego, wcześniej kierował największym towarzystwem funduszy inwestycyjnych Pioneer Pekao

Kiedy nieco ponad dwa lata temu Zbigniew Jagiełło zostawał prezesem największego polskiego banku, niektórzy mówili, że nigdy nie był bankowcem i raczej nim nie zostanie. Miniony rok pokazał, że to Jagiełło dyktuje rynkowi reguły gry. Cel, jaki postawił w strategii przedstawionej na początku kadencji, był ambitny – PKO BP ma być liderem we wszystkich głównych segmentach rynku. Tymczasem oferta detaliczna banku i wygląd placówek sprawiały, że najczęściej zaglądali do niego emeryci, a klientów ubywało z miesiąca na miesiąc. Jagiełło, chcąc temu zaradzić, nie zawahał się użyć kontrowersyjnych metod i zgodził się na kampanię reklamową z udziałem Szymona Majewskiego. Oprócz zabawnych spotów klienci dostali nową ofertę, której głównym elementem były darmowe konta. Kampania medialna to pierwszy etap modernizacji banku. Jagiełło zapowiedział, że w ciągu kilku najbliższych lat chce wyremontować wszystkie placówki. PKO BP ma się także pojawić w nowych miejscach, m.in. sypialniach dużych miast. Gigant powoli wdraża też standardy obsługi, które od dawna działają w innych bankach komercyjnych, a także zaczyna płacić pracownikom tyle samo, ile konkurencja. Jednocześnie przy tak dużych nakładach bank osiągnie rekordowy wynik za w 2011 r. Analitycy szacują, że wyniesie ok. 4 mld zł. Wiosną Jagiełło pokazał niedowiarkom, że jego pozycja w PKO BP jest bardzo mocna. W tym banku zarządy zmieniają się jak w kalejdoskopie, wystarczy mały konflikt z ministrem skarbu, a prezes musi odejść. Dlatego kiedy rada nadzorcza ogłosiła konkurs na nowego szefa, niektórzy mówili, że jego dni są policzone. Ostatecznie 2 marca został wybrany na kolejną kadencję.

8. Marek Belka

prezes NBP, wcześniej minister finansów i premier RP

Osobie mówi: „Czasami czuję się przywódcą. Wtedy, kiedy podejmowane są nieroztropne decyzje i ja się skutecznie im przeciwstawiam”. Najlepszy polityk wśród ekonomistów i najlepszy ekonomista wśród polityków. Szef banku centralnego na miarę czasów. Został nim w 2010 r., kiedy to po tragicznej śmierci Sławomira Skrzypka w Smoleńsku prezydent Bronisław Komorowski ściągnął go do Polski na to stanowisko. Wtedy też, po latach napięć, skończyły się spory kompetencyjne po obu stronach ulicy Świętokrzyskiej. Resort finansów przestał ganić NBP za politykę monetarną, a NBP resort finansów za politykę fiskalną. Nie ma także sporu o to, czy Polsce potrzebna jest elastyczna linia kredytowa z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (FCL). Do jej otworzenia Belka przekonał polski rząd na początku kryzysu jeszcze jako dyrektor Departamentu Europejskiego MFW. Później namawiał do jej przedłużenia, choć ówczesny prezes NBP był temu przeciwny. W opinii Belki „prawo do linii wiązało się z uznaniem Polski jako platynowego członka MWF, czyli z najwyższej półki. FCL to sygnał dla rynków, że MFW uważa kraj nie tylko za jednego z liderów pod względem wyników gospodarczych, ale także jakości prowadzonej polityki gospodarczej”. Uważa, że FCL jest rodzajem zabezpieczenia. Jeśli z wyceną naszego długu lub z polskim złotym dzieje się źle, rząd ma dodatkowe koło ratunkowe. Dopóki Belka jest w NBP, dopóty Jacek Rostowski nie będzie miał problemu z przedłużaniem linii. Może także liczyć na racjonalne działania NBP i współpracę banku centralnego. Było to już widać w ubiegłym roku, kiedy ministerstwo połączyło siły z bankiem centralnym w celu stabilizacji kursu złotego. NBP wspiera też, przynajmniej słownie, działania ministra Rostowskiego prowadzące do zwiększenia wpływów podatkowych. Gdy resort finansów wytoczył w ubiegłym roku działa przeciwko osobom, którym udaje się nie płacić podatku od zysków kapitałowych, czyli podatku Belki, sam Belka skrytykował banki, które umożliwiają klientom omijanie prawa. W konsekwencji w tym roku lokaty takie znikną z rynku. Podatek Belki będzie płacony, a rządowe wpływy wzrosną ku radości i pogłębieniu współpracy NBP z resortem finansów.

9. Mikołaj Budzanowski

nowy minister skarbu państwa, wcześniej wiceminister skarbu odpowiedzialny za spółki paliwowe i energetyczne

Człowiek, który dostał zadanie dowiercić się do łupków i realizuje je rękami firm podległych Skarbowi Państwa. Zaczął rządy od kadrowego trzęsienia ziemi w resorcie i państwowych spółkach. Pozbył się kilku wiceministrów i prezesów największych koncernów. Ofiarą miotły ministra padli już m.in. Tomasz Zadroga i Marek Szostek – prezes i wiceprezes PGE, Michał Szubski, szef PGNiG, a także współpracownicy z resortu – wiceministrowie Adam Leszkiewicz i Krzysztof Walenczak. To nie koniec personalnych zmian. Kolejni prezesi drżą, a Budzanowski zapowiada nową ustawę zmieniającą zasady państwowego nadzoru nad spółkami. I na pewno dopnie swego. Postawienie go na czele resortu pokazuje intencje premiera. Ministrem został urzędnik, a nie polityk PO jak jego poprzednik Aleksander Grad. Nominacja Budzanowskiego oznacza także większy nacisk na politykę energetycznej emancypacji Polski i wydobycie łupków. To on prowadził budowę gazoportu, i to niemal dosłownie, bo w poprzedniej kadencji systematycznie odwiedzał Świnoujście, by śledzić postępy i pilnować harmonogramu inwestycji. Teraz chce doprowadzić do tego, by równolegle z otwarciem terminalu gazowego w 2014 r. ruszyła eksploatacja złóż łupków. Na razie wydobycie ma być niewielkie – 300 mln metrów sześciennych. Rok 2014 może być jednak symboliczny – gaz z Kataru i potwierdzenie opłacalności wykorzystania złóż gazu łupkowego mogą zupełnie zmienić pozycję Polski na surowcowej mapie Europy. Resort myśli o tym, jak z importera gazu możemy stać się jego eksporterem. Nie mniej ambitne są zamierzenia w sprawie tego, co zrobić z resztą majątku państwa. Już Aleksander Grad mówił, że jego następca może majątek sprzedać, ustalić nadzór nad kluczowymi firmami, które pozostaną państwowe, i zamknąć resort. I niewykluczone, że nowy minister ten plan zrealizuje. Mikołaj Budzanowski chce zakończyć prywatyzację w ciągu dwóch lat, w tym czasie ma sprywatyzować 300 spółek. Skarb Państwa miałby zachować wpływy w kilku najważniejszych dla gospodarki koncernach. Jeśli Budzanowski okaże się w tym równie konsekwentny jak przy budowie gazoportu, to może za cztery lata w Wikipedii przeczytamy wpis: Mikołaj Budzanowski, ostatni minister skarbu RP.

10. LLoyd Blankfein, James Dimon

prezes Goldman Sachs; prezes J.P. Morgan

Prezesi Goldman Sachs Lloyd Blankfein i J.P. Morgan James Dimon działają z ukrycia, ale czasami muszą nieco ujawnić swoją strategię. W lutym 2009 r. pierwszy z tych amerykańskich banków przyznał, że przeprowadził ataki spekulacyjne na naszą walutę. W tamtym, początkowym etapie kryzysu złoty bardzo osłabł (był w pewnym momencie wymieniany po blisko 5 zł za euro) i perspektywa nieograniczonej dewaluacji naszego pieniądza wydawała się całkiem realna. W odpowiedzi minister skarbu Aleksander Grad anulował po tej wiadomości planowane spotkanie w Londynie z dyrekcją Goldman Sachs w sprawie prywatyzacji Polskiej Grupy Energetycznej (PGE). Ruch ministra Grada w większym stopniu pokazał jednak bezsilność polskiego (i jakiegokolwiek innego) rządu przed atakami spekulacyjnymi, niż rzeczywiście dotknął Blankfeina. Kursy walut w znacznym stopniu opierają się bowiem na subiektywnych odczuciach rynków finansowych, dla których w krytycznych momentach wyznacznikiem są ruchy takich potentatów jak Goldman Sachs i J.P. Morgan. Dziś złoty znów przeżywa chwile słabości m.in. wobec euro, choć wzrost gospodarczy w naszym kraju jest przynajmniej trzykrotnie szybszy niż w krajach unii walutowej, dług i deficyt budżetowy niższy, a zaufanie konsumentów większe. Te fundamentalne dane o kondycji naszej gospodarki będą jednak miały tylko ograniczone znaczenie przy podejmowaniu przez amerykańskich bankierów decyzji o strategii wobec naszego kraju. Znacznie ważniejsze okaże się, czy uznają oni, iż warto obstawiać upadek innych niż złoty walut. Na przykład węgierskiego forinta.

Pozostałe pozycje rankingu:

11. Lech Witecki - prezes Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad

12. Ludwik Kotecki - wiceminister finansów

13. Herbert Wirth - prezes KGHM Polska Miedź

14. Elżbieta Bieńkowska - minister rozwoju regionalnego

15. Jan Krzysztof Bielecki - przewodniczący Rady Gospodarczej przy premierze, szef rządu w 1991 r., od 1993 r. dyrektor i przedstawiciel Polski w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie, prezes Pekao SA w latach 2003 – 2010

16. Joergen Bang-Jensen - prezes P4, operatora sieci komórkowej Play

17. Adam Tochmański - dyrektor departamentu systemu płatniczego w Narodowym Banku Polskim

18. Ludwik Sobolewski - prezes Giełdy Papierów Wartościowych

19. Pedro Pereira Da Silva - country manager Jeronimo Martins w Polsce

20. Tomasz Kołodziej - prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa

21. Wojciech Kwaśniak - zastępca przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego, wcześniej m.in. generalny inspektor nadzoru bankowego

22. Jan Kulczyk - właściciel firmy Kulczyk Holding oraz międzynarodowej grupy inwestycyjnej Kulczyk Investment

23. Jerzy Starak - właściciel Polpharmy

24. Jacek Chwedoruk - prezes Rothschild Polska

25. Jean-Bernard Levy - prezes Vivendi

26. Andrzej Klesyk - prezes PZU SA

27. Dariusz Jacek Krawiec - prezes PKN Orlen, były szef Impexmetalu i Elektrimu

28. Krzysztof Pawiński - prezes Grupy Maspex Wadowice

29. Michał Sołowow - inwestor giełdowy, największy akcjonariusz Cersanitu, Echo Investment, Barlinek, Synthos

30. Maciej Grelowski - przewodniczący Rady Głównej Business Centre Club

31. Marcin Idzik - wiceminister obrony narodowej odpowiedzialny za uzbrojenie i modernizację armii

32. Miroslav Rakowski - prezes Polskiej Telefonii Cyfrowej, operatora sieci T-Mobile w Polsce

33. Grzegorz Chłopek - wiceprezes ING PTE

34. Mario Draghi, Ben Bernanke - prezes Europejskiego Banku Centralnego; prezes Rezerwy Federalnej

35. Leszek Czarnecki - biznesmen, jest większościowym udziałowcem sześciu spółek notowanych na GPW: Getin Holding, Getin Noble Bank, Open Finance, TU Europa, TUnŻ Europa, LC Corp i MW Trade

36. Enrico Pavoni - szef Fiat Auto Poland, zarządza największym producentem samochodów w Polsce

37. Konrad Jaskóła - prezes Polimeksu-Mostostalu

38. Dominik Libicki - prezes Cyfrowego Polsatu, największej platformy satelitarnej w Europie Środkowej i Wschodniej

39. Paweł Marchewka - szef Techlandu, największego producenta gier wideo w Polsce

40. Tadeusz Chmiel - właściciel firmy Black-Red-White

41. Paweł Olechnowicz - prezes Grupy Lotos, były dyrektor generalny ABB Zamech

42. Janusz Witkowski - prezes Głównego Urzędu Statystycznego

43. Jozsef Varadi - prezes WizzAir

44. Michał Boni - minister administracji i cyfryzacji, wcześniej szef Zespołu Doradców Strategicznych premiera RP

45. Krzysztof Pietraszkiewicz - prezes Związku Banków Polskich

46. Adam Góral - prezes największej spółki IT Asseco Poland

47. Henryka Bochniarz - prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, wiceprezydent BUSINESSEUROPE, największej organizacji pracodawców UE

48. Artur Waliszewski - dyrektor ds. rozwoju biznesu Google w Polsce i Europie Środkowej i Wschodniej

49. Agnieszka Odorowicz - dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, była wiceminister kultury

50. Leszek Balcerowicz - prezes Fundacji FOR. Wicepremier i minister finansów w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego

ikona lupy />
Zygmunt Solorz-Żak / Newspix / Michal Piesciuk
ikona lupy />
Andrzej Jakubiak, źródło: materiały KNF / Inne
ikona lupy />
Angela Merkel / Bloomberg / Michele Tantussi
ikona lupy />
Anna Streżyńska / Newspix / MICHAL KOLYGA