Plany budowy elektrociepłowni w stolicy Dolnego Śląska wywołały konflikt pomiędzy operatorem sieci dystrybucyjnej a dostawcą ciepła. Nie doszłoby do niego, gdyby nie urzędnicza opieszałość.
Liczący ponad 600 tys. mieszkańców Wrocław stał się areną walki energetycznych gigantów. O dominację nad lokalnym rynkiem ciepła walczą spółki kontrolowane przez znane na całym świecie firmy: francuski EDF oraz fiński Fortum. Do pierwszej należy Kogeneracja, czyli dostawca ciepła produkowanego w dwóch wrocławskich elektrociepłowniach. Druga jest właścicielem sieci rur, którymi ciepło jest dystrybuowane do klientów. Obie firmy weszły na tamtejszy rynek, kupując prywatyzowany majątek.

Konkurencja czy monopol

Do niedawna Kogeneracja i Fortum żyły w symbiozie. Konflikt zaczął się tlić w 2009 r., kiedy Finowie poinformowali, że kosztem ok. 1, 5 mld zł zamierzają wybudować trzecią elektrociepłownię we Wrocławiu. Bomba wybuchła tuż po wakacjach ubiegłego roku.
– Przez pierwsze dwa lata nie komentowaliśmy kolejnych prasowych zapowiedzi budowy nowego źródła – mówi Roman Traczyk, dyrektor handlu i rozwoju, członek zarządu Zespołu Elektrociepłowni Wrocławskich Kogeneracja. – Do zmiany zachowania zmusiła nas sytuacja, to jest konieczność podjęcia decyzji inwestycyjnych. Musimy dostosować nasze urządzenia do wymogów środowiskowych, które będą obowiązywały od 1 stycznia 2016 r. To musi być odpowiedzialna decyzja, bo chodzi o plany wstępnie szacowane na ok. 1 mld zł. Dlatego też we wrześniu 2011 r. zapytaliśmy Fortum, co i kiedy zamierzają zbudować i w jaki sposób nowe źródło będzie współpracować ze źródłami Kogeneracji. Poprosiliśmy również o udostępnienie planu rozwoju sieci – relacjonuje Roman Traczyk.
Reklama
Fortum poinformowało, że nie rozpoczęło jeszcze prac nad planem rozwoju w zakresie zapotrzebowania w energię. – A co do współpracy napisano nam: „Produkcja ciepła będzie monitorowana i kontrolowana przez nasze centrum dyspozytorskie. Każde źródło powinno pracować zgodnie z wydawanymi przez to centrum poleceniami”. To odpowiedzi lakoniczne i niekonkretne – twierdzi Roman Traczyk.
Zdaniem części obserwatorów sprzeciw Kogeneracji wypływa z obawy przed konkurencją. Dziś spółka należąca do EDF Polska jest jedynym dostawcą na wrocławskim rynku ciepła. Kiedy Fortum wybuduje swoje źródło, Kogeneracja na tym tylko straci.
– Nie boimy się konkurencji tylko zachowań monopolistycznych – odpowiada Roman Traczyk.
– Obawiamy się tego, że to próba przejęcia rynku ciepła we Wrocławiu przez Fortum, które jest właścicielem sieci dystrybucyjnej. Tę inwestycję należy postrzegać przede wszystkim pod kątem wpływu na lokalny rynek ciepła i na mieszkańców – podkreśla Roman Traczyk.
Żeby to ocenić, Kogeneracja zleciła badania naukowcom z Politechniki Warszawskiej, Politechniki Wrocławskiej i niemieckiej firmy Dreberis.
– Według tych ekspertyz Wrocław nie będzie potrzebował więcej ciepła niż dotychczas, ponieważ rozwój miasta będzie szedł w parze z nowymi technologiami oraz z działaniami termomodernizacyjnymi, które mocno ograniczą zapotrzebowanie na ciepło – twierdzi Kogeneracja.
Zdaniem zarządu spółki, Fortum nie liczy się ani z realnymi potrzebami miasta, ani z interesami mieszkańców, którzy w efekcie będą płacić za ogrzewanie więcej o co najmniej 30 proc. – Tak wyliczyli eksperci z Politechniki Warszawskiej – argumentuje Roman Traczyk.

Walka na inwestycje

Odmiennie sprawę widzą Finowie. Ich zdaniem Wrocław jest dynamicznie rozwijającym się miastem i potrzebuje nowej elektrociepłowni.
– Co roku podłączamy do sieci ciepłowniczej średnio 30 – 40 MW, a w bieżącym roku mamy podpisane umowy aż na 68 MW. Taka tendencja będzie się utrzymywać – świadczą o tym choćby wnioski o przyłączenia na najbliższe 3 lata – mówi Piotr Górnik, dyrektor ds. produkcji i dystrybucji Fortum w Polsce.
Spółka podaje, że w latach 2006 – 2011 przyłączyła do wrocławskiej sieci ciepłowniczej łącznie 205 MW nowych mocy i rozbudowała ją o 29 km. - To fakty, świadczące o rosnącym zapotrzebowaniu na ciepło w tym szybko rozwijającym się mieście – słyszymy w firmie.
– Według ostrożnych przewidywań opartych o konkretne dane z ostatnich lat, ale także o wnioski złożone do tej pory w Fortum na kolejne lata dotyczące nowych przyłączeń – w najbliższych 10 latach aglomeracja wrocławska potrzebować będzie przynajmniej 300 MW nowych mocy cieplnych, których dzisiaj nie ma. Obecnie Wrocław dysponuje rezerwą mocy wynoszącą zaledwie kilkanaście procent – mówi Piotr Górnik.
Liczby te kwestionuje Roman Traczyk: Nie wierzę w te dane. Z naszych dokumentów jasno wynika, że moc zamówiona przez Fortum w roku 2011 jest taka sama jak w 2005 i wynosi 880 MW, a trzeba jeszcze dodać, ze Fortum nie informuje o odłączeniach od sieci, które realizuje, ani o zmniejszeniach mocy zamówionych. Natomiast co do wnioskowanych przez mieszkańców przyłączeń, to w ciągu ostatnich lat Fortum notorycznie odmawiało ich wykonywania w wielu miejscach. Sytuacja była tak poważna, że UOKiK wszczął postępowanie w tej sprawie.
– Nowa inwestycja Fortum ma na celu przede wszystkim zagwarantowanie dostaw ciepła na odpowiednim poziomie, także podniesienie bezpieczeństwa energetycznego Wrocławia, kontynuuje Piotr Górnik.
Planowana elektrociepłownia Fortum będzie jedną z najnowocześniejszych inwestycji tego typu w Europie. Będzie spełniała przyszłe, bardziej restrykcyjne normy środowiskowe Unii Europejskiej w zakresie emisji tlenków azotu, siarki czy pyłów – argumentuje Fortum. To strzał w dziesiątkę, bo Wrocław pod względem jakości powietrza znajduje się dziś w ogonie polskich miast.
W nowe technologie inwestuje jednak także Kogeneracja, i to od lat. – Nieustannie modernizujemy nasz park maszynowy – mówi Philippe Gagneux, prezes Kogeneracji. Obecnie spółka planuje dostosowanie jednego z urządzeń produkcyjnych w EC Wrocław do możliwości spalania w nim wyłącznie biomasy, dzięki czemu już w 2013 r. znacznie zmniejszy się emisja CO2. – Już dzisiaj około 30 proc. naszej produkcji oparte jest na zielonej energii. W celu spełnienia rygorystycznych norm emisyjnych, obowiązujących od 1 stycznia 2016 r., w Elektrociepłowni Wrocław planujemy uruchomienie instalacji odsiarczania i odazotowania spalin, które o prawie 90 proc. ograniczą emisję tlenków siarki i azotu. Nasze działania inwestycyjne przyczynią się do dalszej poprawy jakości powietrza w naszym mieście – zapewnia Philippe Gagneux.
W przypadku inwestycji Fortum nie jakość powietrza jest najistotniejsza. Zdaniem szefa Kogeneracji budowa kolejnej elektrociepłowni spowoduje sporą nadpodaż mocy w systemie. – Przepisy w tym zakresie oraz sytuacja na wrocławskim rynku ciepła tak się dzisiaj kształtują, że za tę nadpodaż zapłacą sami mieszkańcy – ostrzega, nawiązując do ekspertyz.
I tym razem Fortum uważa inaczej. Zdaniem Finów po wybudowaniu trzeciej elektrociepłowni ceny ciepła wcale nie poszybują.
– Producenci ciepła nie mogą dowolnie podnosić jego ceny, ponieważ po pierwsze jest to biznes regulowany, co oznacza, że poziom cen ustala Urząd Regulacji Energetyki (URE), a po drugie może to prowadzić do utraty klienta, który wybierze wtedy inne bardziej opłacalne formy ogrzewania, np. indywidualne kotłownie – argumentuje Piotr Górnik i uspokaja.
– Model biznesowy planowanej inwestycji zakłada, że aż 80 proc. jej przychodów będzie pochodziło ze sprzedaży energii elektrycznej. Sprzedaż ciepła ma stanowić jedynie 20 proc., a to oznacza, że Fortum będzie mogło pozwolić sobie na większą elastyczność w kształtowaniu cen ciepła – mówi dyrektor ds. produkcji i dystrybucji Fortum w Polsce.
Zdaniem Kogeneracji to tylko puste słowa, tymczasem stawką rozgrywki jest plajta któregoś z konkurentów. – Samo Fortum nie będzie w stanie zapewnić dostaw ciepła, bo buduje elektrociepłownię, która nie będzie sama w stanie zapewnić bezpieczeństwa energetycznego mieszkańcom Wrocławia. Co wtedy? – zastanawia się Roman Traczyk.

Nietypowy towar

Zdaniem większości ekspertów, którzy zabrali już głos w medialnej debacie dotyczącej wrocławskiego konfliktu, wina nie leży po stronie żadnego z inwestorów.
– Prawo energetyczne wyraźnie określa obowiązki władz lokalnych w zakresie tworzenia planów zaopatrzenia gmin w energię, gaz, wodę i ciepło. I nikt nie słyszał o zwolnieniu Wrocławia z tego obowiązku – mówi prof. Krzysztof Żmijewski, sekretarz generalny Społecznej Rady Narodowego Programu Redukcji Emisji przy Ministerstwie Gospodarki, a także były szef Polskich Sieci Elektroenergetycznych. – Fortum i Kogeneracja walcząc o jak najlepszą pozycję na wrocławskim rynku ciepła, zachowują się prawidłowo z punktu widzenia biznesowego – kwituje Krzysztof Żmijewski.
I choć takie plany Wrocław powinien był wykonać już w 2007 r., dopiero zabrał się za ich przygotowanie. To kwestia szalenie istotna, ponieważ eksperci podkreślają, że w przypadku ciepła trudno mówić o klasycznym rynku i walce konkurencyjnej.
– Ciepło w stopniu jeszcze większym niż energia elektryczna nie jest typowym towarem – mówi dla branżowego portalu energtykon.pl prof. Janusz Lewandowski, dyrektor Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej. – Nie daje się akumulować, a jeśli już to w niewielkich ilościach. Rynek ciepła nie jest rynkiem „prawdziwym”, jest regulowany, taryfy cen zatwierdza Urząd Regulacji Energetyki, ma też np. preferencje dla zielonej energii. Koszty produkcji ciepłej wody wytwarzanej przez okrągły rok są zupełnie inne niż koszty produkcji ciepła w sezonie zimowym, kiedy trzeba ogrzewać miasto przy temperaturze minus 20o°C, co dotyczy na przykład kilkunastu godzin dziennie i trwa przez kilka dni w roku – wyjaśnia ekspert.
Jak zauważa prof. Janusz Lewandowski, w wielu miastach nastąpiło rozdzielenie podmiotów prawnych na te, które zajmują się przesyłem i dystrybucją ciepła, i te, które ciepło produkują. – Ale nie wszędzie. Na rynku ciepła nie ma obowiązku wprowadzenia tzw. unbundlingu, czyli rozdzielenia działalności dystrybucyjnej od wytwórczej. Firma Fortum chce zbudować swoją elektrociepłownię. I skoro tak, to jako operator systemu, który decyduje o wyborze źródeł i wielkości obciążeń, zamiast kupować ciepło z zewnątrz, będzie chciała wprowadzić do ruchu własne – mówi dyrektor Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej.
Jak wybrnąć z patowej sytuacji? – Skoro ciepłownictwo jest obszarem bardzo regulowanym, to być może lepszym rozwiązaniem niż regulator, który ma pilnować, żeby ceny były racjonalne, byłyby negocjacje przy wspólnym stole dystrybutora i producentów i dogadanie się, że nowa elektrociepłownia to na przykład będzie wspólna inwestycja. Albo dołączenie do warunków obowiązujących jeszcze jednego: odpowiedzialności za pełną regulację. To znaczy: możesz sprzedawać ciepło jako niezależny producent, ale odpowiadasz za to, że dostarczasz ciepło mojemu użytkownikowi i przy -20°C, i w lecie. Bierzesz na siebie pełny koszt, a nie tylko śmietankę w postaci całorocznej produkcji – proponuje ekspert.
Polskie Towarzystwo Elektrociepłowni Zawodowych chce, by w znowelizowanym prawie energetycznym znalazły się propozycje, jak unormować zasady konkurencji pomiędzy różnymi podmiotami na rynku ciepła. – Warto się zastanowić nad wprowadzeniem pewnego rodzaju „kodeksu dobrych praktyk” w ciepłownictwie. To może być dobry sposób na uniknięcie potencjalnych sporów – uzasadnia Janusz Ryk, dyrektor biura Polskiego Towarzystwa Elektrociepłowni Zawodowych.
Fortum zapowiada, że decyzja o realizacji inwestycji zapadnie w najbliższych miesiącach. Kogeneracja jest zdania, że do tego czasu strony powinny usiąść przy jednym stole, aby przedyskutować przyszły kształt wrocławskiego rynku ciepła. Na razie do takiej rozmowy nie doszło.
ikona lupy />
DGP