Państwowe instytucje powołane do finansowania badań w 2013 r. przeznaczą na ten cel 5,3 mld zł. Przy takiej ilości pieniędzy prędzej czy później muszą się pojawić nieprawidłowości. Podobne np. do tej sytuacji, która miała miejsce w Narodowym Programie Rozwoju Humanistyki. Opiewający na 28,6 tys. zł grant w listopadzie ub.r. otrzymała doktorantka z Uniwersytetu Wrocławskiego. Niedawno oskarżono ją o plagiat. Okazało się, że przepisała 2/3 swojej rozprawy doktorskiej. Jej przypadek wymusił wypracowanie procedur na wypadek przyznania pieniędzy osobie, która popełni potem jakąś nieuczciwość.
Rada programu niezwłocznie podjęła decyzję o wstrzymaniu grantu dla doktorantki z Wrocławia. I musiała czekać. – Rada nie ma dostępu do dokumentów sprawy, nie może prowadzić śledztwa ani rozmawiać z osobą podejrzaną. Możemy tylko zawiesić grant do momentu wyjaśnienia sprawy – mówi prof. Grażyna Borkowska, przewodnicząca rady programu. Ostatecznie we Wrocławiu uznano doktorat za plagiat i ministerstwo cofnęło decyzję o przyznaniu pieniędzy. W tym wypadku sytuacja była dość jasna: grant miał finansować badania z dziedziny podobnej do omawianej w doktoracie. Co by zrobiono w sytuacji, kiedy plagiator złożyłby wniosek na zupełnie inne badania? Albo gdyby plagiat został wykryty już po przyznaniu środków? Na razie nie ma odpowiedzi na takie pytania.

Wstrzymanie grantu

Reklama
Największym sponsorem nauki w Polsce jest Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, które w tym roku sfinansuje badania za 4,5 mld zł. Beneficjenci muszą jednak liczyć się z wizytą trzyosobowych komisji – dwóch pracowników centrum i eksperta merytorycznego z danej dziedziny. Jeśli podczas takiej kontroli okaże się, że grantobiorca dopuścił się uchybień – a nie musi to być oszustwo – może zapaść decyzja o zwrocie części lub całości finansowania. Ostatecznie sprawa może trafić do prokuratury. – Od początku istnienia NCBiR w 2007 r. tylko raz zdarzył się przypadek wniosku o zwrot całego finansowania. W tym wypadku akurat doszło do ewidentnego oszustwa, ponieważ projekt nie był realizowany. Beneficjent jednak nie zgodził się z zarzutami centrum i sprawa obecnie znajduje się w prokuraturze – mówi rzecznik NCBiR Paweł Kurzyński.
Grant z centrum może opiewać nawet na 2 mln zł i więcej. W takiej sytuacji koszt zwrotu niewłaściwie wydanych środków może ponieść uczelnia, bo umowy grantowe podpisywane są trójstronnie – między naukowcem, uczelnią zatrudniającą a instytucją finansującą. Jak w przypadku jedynej takiej sprawy, jaka miała miejsce w Narodowym Centrum Nauki. W wyniku kontroli centrum wystąpiło o zwrot całości finansowania jednego z projektów. Ciężar wzięła na siebie uczelnia, w której zatrudniony był naukowiec.