Brak jasnej odpowiedzi na pytanie: kto, co i kiedy wiedział o memorandum w sprawie Jamału II, nie oznacza, że Rosja ograła Polskę. Domniemane mistrzowskie opanowanie sztuki PR przez Rosjan to nieporozumienie. Polski rząd stracił wizerunkowo (chaos), ale Rosja nic nie zyskała. Niemal do zera zredukowała rachityczne zaufanie budowane między Warszawą a Moskwą. Nie zaszachowała też Ukrainy. Ma co prawda głośne polskie „nie” w sprawie Jamału, co sprzyja lansowaniu III nitki Gazociągu Północnego. Ale znawcom rynku energetycznego i elitom politycznym Zachodu to „nie” było znane od dawna. Analizując na chłodno: bilans jest niekorzystny dla Rosji.
W kontekście malejącej roli Gazpromu, postępowania antymonopolowego prowadzonego przez Brukselę wobec koncernu, rewolucji łupkowej i LNG oraz rosnącego znaczenia III pakietu energetycznego Rosjanie, grając Jamałem II, strzelili sobie samobója. Trudno uwierzyć, by ktoś ze strony polskiej chciał dziś wracać do tematu, który jest kluczowy dla umocnienia pozycji Gazpromu w Europie Środkowej. Pozycji, która wciąż słabnie i sprowadza koncern do roli sprzedawcy zabiegającego o względy klienta.
W 2012 r. w stosunku do 2011 r. eksport surowca do państw UE spadł o 10 proc. Ten sam rok to seria maratonów negocjacyjnych, których efektem były rabaty oferowane przez Rosjan europejskim odbiorcom (w tym Polsce). W tym czasie w Polsce, na Ukrainie i Litwie – zaczęły nabierać realnych kształtów projekty LNG (budowany terminal LNG w Świnoujściu, zaawansowany projekt terminalu pod Odessą i deklaracje w sprawie portu w Kłajpedzie, który może posłużyć nie tylko Litwinom, lecz – w sytuacji poprawy stosunków UE–Mińsk – nawet Białorusi). Dla Rosjan oznacza to, że cztery kraje, wobec których skutecznie uprawiano gazową dyplomację, mogą się zaopatrywać w gaz np. z Kataru.
Reklama
Na to nakładają się problemy prawne Gazpromu w Europie. Komisja Europejska prowadzi wobec firmy postępowanie antymonopolowe. Podstawowy zarzut dotyczy nadużywania dominującej pozycji na rynku – głównie w Europie Środkowej. Działania Brukseli umożliwiają państwom kupującym surowiec wywieranie presji na rabaty. – Postępowanie antymonopolowe Komisji otwiera nowe możliwości w renegocjowaniu cen – mówił DGP Alan Riley, wykładowca prawa wspólnotowego w City Law School w Londynie. – Gdy Komisja Europejska udowodni winę Gazpromu, przeciwko niemu mogą z pozwami szkody cywilnej wystąpić poszczególni odbiorcy gazu. Stronami w takim procesie mogą być koncerny metalurgiczne czy dystrybutorzy surowca – dodawał.
Jakby tego było mało, domniemany główny sojusznik Rosji w Europie – Niemcy – po decyzji o odejściu od atomu lansuje rewolucję energetyczną (Energiewende), która docelowo może być również idee fixe UE. Berlin do 2020 r. chce pozyskiwać z odnawialnych źródeł niemal 40 proc. energii (w 2030 r. – 50 proc., w 2040 r. – 65 proc., w 2050 r. – 80 proc.). Realizacja tego scenariusza będzie dla Rosjan katastrofą.
Na to wszystko nakładają się historycznie niskie notowania akcji Gazpromu. Na giełdzie w Moskwie ceny akcji Gazpromu pod koniec marca były najniższe od czterech lat. W 2012 r. zysk koncernu skurczył się prawie o dwie piąte i wyniósł 18 mld dol. (o 37 proc. mniej niż w 2011 r.). Dodajmy jeszcze, że azjatycka alternatywa dla Gazpromu – Chiny – to na razie teza publicystyczna. Po pierwsze spółka nie ma infrastruktury do przesyłu w kierunku południowo-wschodnim. Po drugie Pekin chce kupować rosyjski gaz. Ale po cenach niższych niż białoruskie.
Wobec tych argumentów sprawa Jamału II nie jawi się jako mistrzowskie rozegranie Pszeków (pogardliwe określenie Polaków) przez Rosjan. To nieudolna próba przywiązania do rosyjskiego gazu regionu Europy Środkowej. Polska nie jest w tej rozgrywce żadną ofiarą. W szerszym kontekście sprawa złego przepływu informacji między resortami i rządowymi agendami ma znaczenie drugo-, a nawet trzeciorzędne. W operacji Jamał II traci głównie Gazprom.