Premier Donald Tusk obiecywał, że do 2020 r. powstanie zmodernizowana trasa S7 z Gdańska do Krakowa. To mało realne.

Już wiadomo, że w okolicach Skarżyska-Kamiennej będzie wielka dziura. NSA po skardze Pracowni na rzecz Wszystkich Istot uznał, że decyzja środowiskowa na budowę trasy na południe od Radomia oraz powstałe na jej podstawie zezwolenia na realizację inwestycji drogowej zostały wydane z rażącym naruszeniem prawa. Oficjalnie sprawa wróciła do WSA, który zajmie się nią 6 i 12 czerwca, ale eksperci nie mają wątpliwości: procedurę trzeba będzie zacząć na nowo.

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad będzie musiała zacząć od przetargu na dokumentację środowiskową. To cofa inwestycję o sześć lat. Nawet w optymistycznym wariancie jest wątpliwe, żeby ten odcinek S7 powstał wcześniej niż w 2022 r., a zapewne wypadnie z planu budowy dróg 2014–2020 – twierdzi Robert Chwiałkowski ze stowarzyszenia SISKOM, które monitoruje inwestycje GDDKiA w całej Polsce.

GDDKiA liczyła, że jeszcze w tym roku ogłosi przetarg na budowę storpedowanego przez ekologów odcinka. To dawałoby szansę na rozpoczęcie prac w przyszłym roku. Ale to niemożliwe. Problemów zresztą jest więcej. Mostostal Warszawa nie skończył w maju obwodnicy Kielc na trasie S7 za 873 mln zł i walczy o aneks terminowy. Niejasny jest też los obwodnicy Radomia. Przetarg wygrał w 2010 r. hiszpański Dragados z ofertą 677 mln zł. W lutym 2011 r. GDDKiA unieważniła go, tłumacząc to trudnościami budżetowymi. Dragados jednak doprowadził do tego, że sąd nakazał dokończenie przetargu. Mimo tego orzeczenia umowy nadal nie ma.

NSA uznał, że decyzja środowiskowa dla odcinka trasy S7, prowadzącego od granicy województwa świętokrzyskiego do Skarżyska-Kamiennej, została wydana z rażącym naruszeniem prawa. To oznacza, że procedura wyboru przebiegu trasy ruszy od nowa. Tymczasem pod ten siedmiokilometrowy odcinek, który miał powstać za ok. 365 mln zł, już zostały wykupione działki oraz wykarczowany las.

Reklama

>>> Czytaj także: Zamówienia publiczne: ćwierć miliarda złotych bez przetargu?

– GDDKiA powinna zostać sprawdzona przez NIK z powodu narażenia Skarbu Państwa na straty. Podobna sytuacja miała miejsce przy budowie drogi przez dolinę Rospudy, gdzie po kilku latach zmieniono przebieg, a wykupione działki stały się bezużyteczne – mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, organizacji ekologicznej, która doprowadziła do orzeczenia NSA.

Ekolodzy próbują się dowiedzieć od GDDKiA i Lasów Państwowych, ile kosztował wykup pasa pod drogę. Według naszych ustaleń udało im się dotrzeć do jednego z aktów notarialnych, z którego wynika, że cena tylko za jedną z działek to 1,8 mln zł. Obie instytucje odmawiają podania tych informacji. GDDKiA, jak twierdzi, czeka na orzeczenie, które na początku czerwca ma wydać WSA.

– Nie planujemy ogłaszania przetargu na nową dokumentację środowiskową. Dalsze kroki GDDKiA zostaną określone po uzyskaniu wyroków WSA wraz z uzasadnieniami – zastrzega rzeczniczka GDDKiA Urszula Nelken. – Decyzja o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej jest ostateczna i do dziś nie została wyeliminowana z obrotu prawnego – zastrzega.

Specjaliści uważają jednak, że sprawa jest przegrana. To kończy zaskakującą historię drogi do Skarżyska-Kamiennej. Decyzja środowiskowa dla niej została wydana przez wojewodę świętokrzyskiego w październiku 2008 r., tuż przed wejściem w życie nowych przepisów. Te bowiem decyzje środowiskowe oddały w ręce Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. I właśnie GDOŚ uchyliła decyzję wojewody. Później nastąpiła seria odwołań do kolejnych instancji, aż doszło do decyzji NSA, która praktycznie cofa budowę odcinka S7 do początku.

Głównym punktem sporu między GDDKiA a ekologami jest lokalizacja węzła komunikacyjnego Skarżysko Północ. Ekolodzy uważają, że znajduje się on zbyt blisko obszaru, który został włączony do terenów chronionych w ramach Natury 2000. GDDKiA zaś utrzymuje, że jest on ważny dla rozprowadzenia ruchu. I na dodatek, że dostosowanie tego kawałka siódemki do parametrów trasy ekspresowej poprawi poziom bezpieczeństwa i uwolni miasto od ruchu tranzytowego. – Od 2008 r. do połowy 2012 r. na tym odcinku siódemki doszło do 30 wypadków, w których śmierć poniosło osiem osób, a 42 zostały ranne – mówi Urszula Nelken.

>>> Polecamy: Bilfinger: Lepiej budować drogi w Nigerii niż dla GDDKiA