Pamiętajmy jednak, że każdy kryzys ma swoje przyczyny i skutki. Obecna poprawa obejmuje głównie ustępowanie objawów kryzysu, takich jak słaba dynamika PKB, wzrost bezrobocia i ponure nastroje inwestorów. A co z przyczynami? Tu nie jest już tak różowo. System, w którym wybuchł kryzys, w wielu obszarach zbytnio się nie zmienił. Przykładowo rynki finansowe – zarówno na poziomie globalnym, jak i w przypadku niektórych krajów – nadal są nieproporcjonalnie duże w stosunku do realnej gospodarki. Co by się stało, gdyby jakiś finansowy kolos stanął dziś na skraju bankructwa? Czy pięć lat od upadku banku Lehman Brothers świat jest odporniejszy na podobne zdarzenia?
Mogłoby być jeszcze gorzej niż w 2008 r. Państwa zachodnie są dużo bardziej zadłużone niż przed pięciu laty, co w najlepszym razie utrudniłoby wsparcie sektora finansowego. Z kolei banki centralne wpompowały w ostatnich latach w rynki tak dużo płynności, że ponowny ruch na taką skalę mógłby podmyć ich wiarygodność.
Nasuwają się też inne pytania. Czy pogoń za szybkim zyskiem przestała już być w świecie finansów premiowana? Na ile rynki kapitałowe i rynki derywatów są współcześnie areną gier spekulacyjnych, a na ile pośredniczą w finansowaniu i ubezpieczaniu inwestycji tworzących miejsca pracy? Czy społeczność międzynarodowa potrafi się porozumieć, aby lepiej nadzorować globalizację finansową?
Równolegle uwagę przykuwa poziom ciągle narastającego w wielu krajach zachodnich długu publicznego. Pojawia się wątpliwość: czy państwa, które poniosły wyrzeczenia w imię zaciskania pasa, w dobie poprawy koniunktury będą gotowe odjąć sobie od ust część owoców utęsknionego ożywienia, aby szybciej pozbyć się długów?
Reklama
Wyciskanie z gospodarki maksimum PKB, nawet za cenę deficytu budżetowego w fazie prosperity, przez lata było typowe dla większości państw rozwiniętych. Korzenie owej skłonności do długu w dużej mierze sięgają nadmiernych oczekiwań różnych grup społecznych wobec państwa. Sporo ludzi uważa bowiem, że państwo powinno zapewniać liczne usługi, zbierając przy tym niskie podatki. To wewnętrznie sprzeczne myślenie stale utrwala i wyzyskuje w kampaniach wyborczych wielu populistów. Rozsądnych polityków, którzy cenią równowagę budżetową, część wyborców zdaje się uważać za niekompetentnych, bo nie potrafią nalać z pustego.
Za życie ponad stan rzeczywistość wystawiła już jednak kilku krajom rachunek. Czy doświadczenia „kryzysowej pokuty” nawrócą społeczeństwa zachodnie na ścieżkę fiskalnej mądrości? A może tylko spotęgują głód konsumpcji i po okresie odchudzania pojawi się coś w rodzaju efektu jo-jo?
Oś takich rozważań stanowią zawsze te same dwa pytania. Po pierwsze, czy kryzys sprawił, że jesteśmy mądrzejsi? Po drugie, jeśli jesteśmy mądrzejsi, to czy potrafimy przekuć tę mądrość w realne zmiany?
Nie piszę o tym, by negować ożywienie. Poprawa koniunktury staje się faktem. Obawiam się tylko, że w dobie lepszych nastrojów o genezie mijających przykrości łatwiej będzie zapomnieć, zapał do usuwania przyczyn kryzysu przygaśnie, a w przyszłości znów odrobimy te same lekcje.
To dynamika zmian PKB definiuje takie pojęcia jak „recesja” czy „ożywienie”, tj. nadaje ton debacie publicznej o gospodarce. Tyle że żaden przyrost PKB nie odmieni obrazu świata finansów. Nie umocni ram instytucjonalnych euro, nie pomoże w nadzorze nad globalizacją i nie odwiedzie społeczeństw zachodnich od kultu ślepej konsumpcji. Nie podniesie też konkurencyjności UE, nie odwróci procesów związanych z ubożeniem klasy średniej w USA ani nie przyniesie rozwiązań, które zapewnią młodzieży szansę na udany start w dorosłość. Tymczasem każdy z tych czynników dorzucił coś do tygla, z którego ostatecznie wykipiał kryzys.
Krachy w gospodarce zdarzają się od stuleci, lecz kolejne pokolenia wciąż wierzą, że tym razem będzie inaczej. Aby jednak faktycznie tak było, trzeba unikać powielania starych błędów – zwłaszcza gdy wkoło panują miłe nastroje. To najważniejsza lekcja z kryzysu, o której należy pamiętać w czasie ożywienia.
ikona lupy />
Jan Gmurczyk ekonomista, analityk Instytutu Obywatelskiego / Dziennik Gazeta Prawna