Takie wnioski płyną z badań, które na zlecenie Orlenu przeprowadził Instytut Spraw Publicznych.
Raport pt. „Polska Czechy Niemcy – Wzajemne relacje/Współpraca/Rozwój” pokazuje, że to, jak społeczeństwa postrzegają się nawzajem, może się przekładać na wymierne korzyści dla całej Unii Europejskiej. Wyniki badania zostały zaprezentowane podczas konferencji w Pradze zorganizowanej przez Grupę ORLEN. – Zleciliśmy przeprowadzenie badań społecznych, aby poznać niuanse dotyczące wzajemnych stosunków panujących pomiędzy trzema sąsiednimi krajami, w których prowadzimy działalność biznesową – powiedział podczas spotkania Andrzej Kozłowski, dyrektor wykonawczy ds. strategii Orlenu i członek zarządu czeskiego Unipetrolu.
– Uzyskane rezultaty dowodzą, że to, jak wyglądają stosunki społeczne, jak się wzajemnie widzimy, jaki jest wizerunek kraju, bardzo wpływa na relacje gospodarcze i społeczne – wyjaśniła Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych. – Tego typu badania prowadzimy od wielu lat i widzimy, że im lepszy wizerunek, tym liczba i więź wzajemnych kontaktów są większe – dodała.

Zaskakująca asymetria

W ramach konferencji odbył się również panel dyskusyjny, w którym zaproszeni goście, doskonale orientujący się w relacjach polsko-czeskich, analizowali wyniki badań. Sympatię wobec sąsiadów z południa czuje aż 86 proc. Polaków. Podobne uczucia wobec nas żywi zaledwie 63 proc. Czechów. – Okazuje się, że jestem typowym Polakiem. Gdy cztery lata temu przyjechałem tutaj do pracy, byłem bardzo optymistycznie nastawiony do Czechów, bardzo otwarty wobec nich – wspominał Marek Świtajewski, prezes Unipetrolu. – Byłem bardzo zdziwiony tym, że podejście Czechów do Polaków wcale nie jest takie samo jak nasze do nich. Okazało się nawet, że część z nich ma do nas wręcz negatywne nastawienie – dodał szef czeskiej spółki Orlenu.
Reklama
Skąd bierze się ta dziwna asymetria? Dlaczego Polacy uwielbiają Czechów, a Czesi odnoszą się do nas z rezerwą? – Rosnąca z roku na rok sympatia Polaków do Czechów wynika moim zdaniem z tego, że widzimy różnice między naszymi narodami, ale jednocześnie troszkę chcielibyśmy być tacy, jak Czesi. To takie nasze skryte pragnienie – stwierdził pisarz i dziennikarz Mariusz Szczygieł. W opinii Świtajewskiego fenomen sympatii Polaków do Czechów ma z kolei podstawy w historii. – Mieliśmy z Czechami wspólnych królów, znamy i lubimy Jaroslava Haška i jego dobrego wojaka Szwejka, oglądamy czeskie firmy, zwłaszcza komedie, bardzo pozytywnie zawsze patrzyliśmy na Václava Havla i jego dokonania dla całego regionu – wyliczał prezes Unipetrolu.
>>> Unipetrol należący do Orlenu szykuje się na zakupy Koncern ENI chce sprzedać udziały w czeskich rafineriach i sieć tamtejszych stacji paliw. Taka inwestycja może kosztować ok. 3–4 mld koron. Tymczasem Orlen pożyczył właśnie swojej czeskiej spółce zależnej 4 mld koron.
A skąd powściągliwość Czechów wobec nas? – Jesteśmy mało obeznani z polską historią. W Czechach nie mówi się prawie w ogóle o tym, jak gigantyczną zmianę granic przeżyła Polska po II wojnie światowej – wyjaśniła z kolei Jiřina Šiklová, wybitna czeska socjolog.
Warto jednak zauważyć, że – jak wynika z badań – Czesi uważają, że jesteśmy bardziej życzliwi niż Niemcy. Miroslav Karas, były korespondent czeskiej telewizji w Polsce, twierdzi, że wzajemne relacje Polaków i Czechów zmieniały się na przestrzeni lat. – Gdy ponad dwadzieścia lat temu przyjechałem do Warszawy, słyszałem, że jedyną rzeczą, jaka łączy nasze narody, jest granica – powiedział Karas.
Co jeszcze dziś sądzą Czesi o nas? Uważają, że Polacy są przedsiębiorczy – ta cecha naszej nacji wybija się na czoło – ale jednocześnie twierdzą, że nie jesteśmy szczególnie uczciwi. – Muszę powiedzieć, że to był dla mnie najbardziej zaskakujący wniosek z tych badań – stwierdził David Král, szef czeskiego think tanku Europeum.
– W Czechach utrwalił się obraz Polaka handlarza i z tym wiązałbym niski poziom zaufania u Czechów – powiedział René Sommer, przewodniczący rady nadzorczej firmy Kofola. Zastrzegł jednak zaraz, że osobiście uważa, iż ten polski handlarz to w rzeczywistości bardzo twardy, wytrawny biznesmen, który wie, czego chce, i umie dopiąć swego. To odróżnia go od czeskiego przedsiębiorcy. Ten również ma swój cel, ale chce go osiągnąć jak najszybciej. – Uważa często, że jeśli nie da się dojść do porozumienia w ciągu jednego popołudnia, to żadnego biznesu z tego nie będzie, i traci zaufanie do partnera – powiedział Sommer. – Tymczasem, jak wynika z naszych doświadczeń (Kofola kilka lat temu przejęła polską firmę Hoop – red.), droga do osiągnięcia porozumienia z polskim biznesmenem jest skomplikowana, kręta, ale możliwa – dodał.

Trudna współpraca

Podczas badań zapytano respondentów także o to, jak postrzegaliby przedstawiciela innej nacji w roli swojego szefa lub współpracownika. – Generalnie odpowiedzi były pozytywne. Polacy znowu jednak są zdecydowanie bardzo przyjaźnie nastawieni do Czechów, a Czesi nieco sceptyczni wobec Polaków – zauważyła Agnieszka Łada.
Zdarza się jednak i inaczej. – Gdy przejęliśmy firmę Hoop, bardzo mała – może dziesięcioosobowa – grupka pracowników jednoznacznie zadeklarowała, że nie będzie pracować w przedsiębiorstwie należącym do Czechów – wspominał René Sommer. Analogiczne sytuacje zdarzały się zresztą także po przejęciu czeskiego Unipetrolu przez Orlen.
Generalnie jednak to Polacy mają lepszą opinię o czeskiej gospodarce, a Czesi gorzej postrzegają naszą. A pytano m.in. o organizację pracy, biurokrację i korupcję. Respondentów pytano również o to, czy w sąsiednim kraju opłaca się inwestować. – To było pytanie po części o obawy, po części o zarobki – wyjaśniła przedstawicielka ISP. I znowu zarówno Czesi, jak i Polacy zgodnie twierdzili, że inwestycje w Niemczech są opłacalne. Polacy lepiej oceniają inwestycje w Czechach niż Czesi w Polsce. – Niepokojące jest to, że jest więcej Czechów, którzy uważają inwestycje w Polsce za nieopłacalne, niż tych, którzy są przeciwnego zdania – dodała Łada.
Spora grupa mieszkańców Czech ciągle uważa, że polskie inwestycje nie są dla nich korzystne. Odsetek Polaków, którzy mają podobne zdanie o inwestycjach Czechów w naszym kraju, jest mniejszy. Wszyscy dyskutanci zgodnie stwierdzili jednak, że jest to raczej wynik generalnej oceny kraju niż pogląd oparty na rzeczywistym doświadczeniu.

Lepsi czy gorsi?

Z postrzeganiem zagranicznych inwestycji, związane jest również pytanie o to, jak funkcjonują gospodarki naszych sąsiadów. Chodzi m.in. o to, gdzie więcej się pracuje, gdzie jest wyższy standard życia itd. Wyniki ankiet pokazują jednoznacznie, że każdy z badanych narodów najlepsze zdanie ma o samym sobie. W szczególności jeśli chodzi o pracowitość. Zarówno Polacy, jak i Czesi przyznają, że dużo pracują również Niemcy.
– Bardzo ciekawe wnioski wypływają z odpowiedzi na pytanie o standard życia. Powszechna jest opinia, że najwyższy jest on w Niemczech. Czesi uważają, że lepiej żyje się u nich niż w Polsce. Polacy zgadzają się z tą opinią: standard życia u siebie oceniają niżej niż w Czechach – stwierdziła Agnieszka Łada. – A odpowiedzi na tego typu pytania są kluczowe dla relacji biznesowych – dodała.
Zwróciła przy tym uwagę, że to media i kreowany przez nie wizerunek, a nie osobiste kontakty wpływają na to, co ludzie myślą o firmach z sąsiednich krajów.
A co utrudnia zdobywanie bezpośrednich doświadczeń? – Czesi uważają, że w inwestycjach za granicą przeszkadza im biurokracja w ich własnym kraju. To samo o swoim państwie i jego biurokracji sądzą Polacy. Stąd wniosek dla instytucji państwowych zarówno w Czechach, jak i w Polsce: jeśli chcecie, aby zagraniczne inwestycje napływały szerszym strumieniem, musicie walczyć z biurokracją. To ona jest największą przeszkodą – podsumowała Agnieszka Łada. – Znaczącą barierą dla Czechów jest także brak zaufania do Polaków. Bo zaufanie buduje się właśnie dzięki wzajemnej sympatii – przyznała badaczka.

Potrzeba zbliżenia

– Co zrobić, żeby poprawiać wzajemne relacje? Inwestować w kontakty. Z badań wynika wyraźnie, że intensywniejsze kontakty poprawiają postrzeganie się społeczeństw – powiedziała przedstawicielka Instytutu.
Na komunikację wskazywał także prezes Unipetrolu. W jego przekonaniu w komunikacji najważniejszy jest język. – Polscy przedsiębiorcy działający w Czechach powinni się starać nauczyć czeskiego – powiedział.
– Zgadzam się: lepiej, gdy Polak mówi po czesku, bo to oznacza, że nie uważa się za wielkiego pana, do którego wszyscy wokół powinni się dostosowywać i mówić w jego języku – potwierdził znawca Czech Mariusz Szczygieł. Dodajmy, że wszyscy uczestnicy debaty, w tym także Polacy, mówili po czesku.
Świtajewski wskazywał również na to, że Polacy przybywający do Czech muszą szanować tamtejszą kulturę. Zresztą, jak stwierdzili także inni dyskutanci, jest wiele rzeczy, które nasze oba narody mogą czerpać od siebie. – Polacy od Czechów mogliby wziąć rezerwę czy nawet sceptycyzm wobec autorytetów. Czesi od Polaków otwartość i gotowość do przemieszczania się, choćby w poszukiwaniu pracy – wskazał Král.
Świtajewski z kolei przypomniał, że Czesi od niedawna skutecznie walczą z szarą strefą na rynku paliw. – Z tym samym problemem borykamy się w Polsce, gdzie potrzebne byłoby wprowadzenie regulacji wzorujących się na czeskich rozwiązaniach – powiedział szef Unipetrolu.
René Sommer z Kofoli ma inne doświadczenia. – Wchodząc do Polski, musieliśmy się nauczyć, jak działać, będąc firmą giełdową, bo Hoop jest notowany na GPW – wspominał. – Polacy nauczyli nas także... świętować. Lubią też chwalić się sukcesami i je pokazywać. Wtedy świętują, co bardzo ważne, wszyscy razem, cała firma. To ważne w budowaniu zespołu, który jest gotowy do realizacji ambitnych celów – dodał Sommer.
ikona lupy />
Jiřina Šiklová, czeska socjolog, Marek Świtajewski, prezes Unipetrolu, David Král, szef czeskiego think tanku Europeum, René Sommer, przewodniczący rady nadzorczej firmy Kofola, Mariusz Szczygieł, pisarz - fot. mat. prasowy / DGP