Sierra Gorda to największa jednostkowa inwestycja zagraniczna polskiej firmy. KGHM jest właśnie na etapie zakończenia pierwszego etapu inwestycji. Kiedy ruszy kopalnia?

Produkcja w kopalni ruszy do końca czerwca. Obecnie trwają odbiory techniczne, po kolei uruchamiamy wszystkie elementy infrastruktury, sprawdzamy, czy wszystko działa bez zarzutu. Pod względem tempa nasz projekt jest ewenementem na skalę światową. Od momentu pierwszych odwiertów do faktycznego rozpoczęcia produkcji minęło raptem 10 lat. W górnictwie jest to – łagodnie rzecz ujmując – zdarzenie bez precedensu. I to przy najwyższych standardach bezpieczeństwa pracy i ochrony środowiska. Sierra Gorda jest najbezpieczniejszą kopalnią w budowie w Chile.

Projekt składa się z kilku faz. Kiedy rozpocznie się faza druga?

Faktycznie projekt historycznie został podzielony na trzy fazy. Pierwsza zakłada produkcję 120 tys. ton czystej miedzi rocznie. Faza druga wiąże się ze zwiększeniem produkcji miedzi do 220 tys. ton rocznie, zaś faza trzecia umożliwi eksploatację miedzi utlenionej, co może nam przynieść dodatkowych kilkadziesiąt tysięcy ton tego surowca.

Reklama

Jesteśmy teraz na ukończeniu fazy pierwszej, przeskoczyliśmy do trzeciej i testujemy zdolności ługowania miedzi z jej tlenków przy pomocy kwasu siarkowego. Perspektywy są tu bardzo obiecujące. Jeśli uzyskiwane obecnie efekty uda się powtórzyć na skalę przemysłową, to będziemy mieli dodatkowy strumień produkcji, a co za tym idzie i przychodów.

Co się zaś tyczy fazy drugiej, to obecnie trwają szczegółowe analizy prowadzone wspólnie z naszym partnerem w projekcie – Sumitomo. Przy czym założenie jest takie, że to przepływy uzyskane z pierwszej pozwolą nam pokryć wydatki inwestycyjne na fazę drugą.

Kiedy zapadną decyzje w tej sprawie?

Jako większościowy udziałowiec, posiadający 55 proc. udziałów w tym projekcie, uważam, że nie możemy przejść do drugiej jego fazy, dopóki nie będziemy mieli szczegółowych projektów technicznych, dotyczących 75 proc. przedsięwzięcia. Musimy mieć estymację nakładów inwestycyjnych. Nie będziemy ryzykować, bo nie możemy sobie pozwolić na błąd. Niestety w Polsce, jak mogę sądzić po tym, co piszą analitycy, mało kto w ogóle bierze pod uwagę i rozumie fakt, że każdy projekt jest związany z określonym ryzykiem.

To ostrożniejsze podejście to jednak zmiana w stosunku do wcześniejszych założeń...

…rozmawiamy na ten temat z naszym japońskim partnerem. On jest zwolennikiem szybszych działań, my podchodzimy ostrożniej.

Czy to może opóźnić przejście do drugiej fazy?

Obecnie koncentrujemy się na uruchomieniu pierwszej fazy oraz przyspieszyliśmy prace związane z trzecią fazą. W zakresie drugiej fazy prowadzone są obecnie zaawansowane prace inżynieryjne, które pozwolą nam zoptymalizować jej harmonogram.

Przejście do drugiej fazy nie było początkowo przesądzone. Czy teraz jest już pewne?

Nie mam wątpliwości, że przejdziemy do drugiej fazy.

Dwa tygodnie temu napisaliśmy, że dentysta z Antofagasty może zatrzymać KGHM w Chile, bo tamtejszy sąd ze względów środowiskowych odrzucił na jego wniosek pozwolenie na transport kolejowy urobku z Sierra Gorda do portu nad Oceanem Spokojnym.

Teza, że ta sprawa może zagrozić projektowi, jest totalnym nieporozumieniem. Z absolutnym spokojem czekamy na wyrok Sądu Najwyższego w Chile, który może być wydany każdego dnia. Negatywna decyzja, której nie zakładamy, utrudniłaby nam wywóz koncentratu, ale nie jest to wielki problem. Mamy scenariusze awaryjne, testujemy różne opcje, które są niewiele droższe.

Jak to możliwe, że na drodze takiego projektu stanął jeden człowiek?

Nikt nie stanął na drodze projektowi, bo po pierwsze ta sprawa w żaden sposób temu projektowi nie zagraża, a po drugie nie spodziewamy się negatywnej decyzji sądu. Tak naprawdę stroną tej sprawy jest przede wszystkim firma przewozowa, która na nasze zlecenie realizować będzie transport koncentratu miedzi z kopalni do portu. Wszystkie decyzje środowiskowe były zgodne z prawem i na etapie przyznawania zezwoleń nikt na różnych szczeblach administracji publicznej tego nie negował. Nagle po dwóch latach sąd niższej instancji podważa poprzednią decyzję. A gdzie zasada, że już nabyte prawa trzeba respektować? Stąd mój optymizm przed wyrokiem Sądu Najwyższego. Podtrzymanie decyzji sądu niższej instancji to byłby dziw nad dziwy. Dla międzynarodowych inwestorów działających w Chile byłby to bardzo silny sygnał.

Mówi pan, że jest to nieznacząca sprawa w skali całego przedsięwzięcia. Ale ta sprawa może znowu zwiększyć kwotę inwestycji w Sierra Gorda?

Koszty wzrosły, ale to naturalne. Studium wykonalności zostało ukończone w 2011 roku, kiedy nas tam jeszcze nie było i według cen z 2010. Co więcej ówcześni właściciele nie czekali na to, aż będą mieć 50-75 proc. wszystkich projektów technicznych, tylko podjęli decyzję wyłącznie na podstawie studium. Już wtedy ryzyko wzrostu wydatków inwestycyjnych (CAPEX - red.) było więc wpisane w to przedsięwzięcie.

Potem na skalę wydatków inwestycyjnych wpływ miał także rząd chilijski, który podjął decyzję o zmianie prawa co do zabezpieczeń w przypadku wstrząsów tektonicznych i podwyższył wymagania. Trzecim elementem był wzrost cen surowców i materiałów, np. betonu i stali. Wreszcie czwarty - to koszty robocizny, które zaledwie w okresie czterech lat wzrosły prawie dwukrotnie.

W 2009 r. wydatki szacowano na 2,9 mld dol. A teraz?

Ostatnia wycena uzgodniona z naszym partnerem japońskim to ok. 4 mld dol.

Jak pan ocenia szanse, że ten projekt zamknie się taką kwotą?

Prawdopodobieństwo, że nie wzrośnie istotnie, jest duże. Ale jaka to będzie ostatecznie kwota, dopiero zobaczymy. Należy pamiętać o problemach, jakie nas spotkały ostatnio. Mam na myśli choćby strajk jednego z podwykonawców, a wynikające z tego przestoje okazały się bardzo drogie. Z drugiej strony są też pozytywne elementy, które zmniejszają skalę wydatków. Jednym z nich jest znaczące osłabienie lokalnego peso wobec dolara. To nie są małe kwoty.

Zresztą faktyczny CAPEX w tego typu przedsięwzięciach z reguły jest wyższy, niż był początkowo zakładany. W wielu przypadkach te różnice potrafią być ogromne. Projekt Pueblo Viejo realizowany przez firmę Barrick Gold na Dominikanie okazał się aż o 270 proc. droższy niż pierwotnie zakładano, a w przypadku prowadzonego w Brazylii przez koncern Vale projektu Onca Puma założenia dotyczące nakładów przekroczono o 97 proc. A takich przykładów jest więcej. Na tym tle, choć i u nas CAPEX będzie wyższy, pozytywnie się wyróżniamy. I nasi inwestorzy to dostrzegają i doceniają.

Żaden z analityków nie spodziewa się by ceny miedzy, jak to jest w założeniach ogłoszonych przez KGHM, miały w tym roku sięgnąć 7,1 tys. dol. za tonę. Czy podtrzymuje pan tę prognozę?

Tak, podtrzymuję. Warto zauważyć, że na cenę miedzi wpływa wiele czynników. Teraz zalicza się do nich m.in. polityka monetarna Fedu czy EBC, wzrost gospodarczy w Chinach, powstające nowe projekty wydobywcze, wreszcie spekulacje związane z zapasami tego surowca. My musimy jednak patrzeć także w dłuższym terminie. On ma dla nas dużo większe znaczenie niż chwilowa zmienność cen, która jest naturalna na tym rynku. A jeśli co roku popyt będzie rósł zaledwie o 1,5 proc., to w 2020 r. na świecie brakować będzie ok. 6 mln ton miedzi. To dla nas bardzo dobra informacja.

>>> Polecamy: KGHM ma problemy w Chile. Chodzi o korzystanie z kolei