W dalszej części listu Maurer twierdzi, że warunki przetargowe są tak skonstruowane, że może je spełnić tylko jeden z trzech będących na placu boju oferentów. Oprócz Sikorsky’ego w przetargu startują jeszcze Francuzi z Airbus Helicopters oraz należące do włoskiego koncernu AgustaWestland PZL Swidnik.

>>> Czytaj też: Sikorsky wycofa się z przetargu na śmigłowiec dla polskiej armii?

– To Ministerstwo Obrony Narodowej określa, czego potrzebują siły zbrojne, a nie oferenci wskazują, co maja do sprzedania. Ostateczne wymagania dotyczące śmigłowca wielozadaniowego były znane od maja, a SAC dysponuje śmigłowcami, które je spełniają – stwierdza płk Jacek Sonta, rzecznik MON. – Liczymy wiec, że złoży ofertę, a przesłany list jest jedynie elementem taktyki negocjacyjnej. I dodaje, ze resort nie odpowie na zadanie i nie odwoła postępowania oraz nie zmieni jego warunków na niekorzyść Polski, bo nie ulega naciskom potencjalnych wykonawców.

Jeśli faktycznie Sikorsky Aircraft wycofa się z przetargu, to w grze zostaną Francuzi z helikopterem EC725 Caracal i Włosi (PZL Swidnik) z AW149. Problem w tym, że ten drugi śmigłowiec jest tak nowy, ze… nie używa go jeszcze żadna armia na świecie. W branży zbrojeniowej od dłuższego czasu mówi się o tym, ze szansa na wybranie oferty ze Świdnika jest niewielka.

Reklama

Wycofanie się jednego z dwóch najpoważniejszych oferentów oznacza, ze zadanie MON będzie znacznie utrudnione – jego pozycja negocjacyjna będzie słabsza.

>>> Czytaj też: Polskie wojsko się zbroi. Tak wielkich zamówień nie było od czasu misji w Afganistanie

Polityka na najwyższych szczeblach

Przedłużony termin składania ofert na śmigłowce wielozadaniowe mija 28 listopada. Pierwotne plany Ministerstwa Obrony Narodowej przewidywały, ze w III kw. zostanie podpisana umowa z wykonawcą, tak więc opóźnienie najnowszych planów sięga już co najmniej pół roku (od złożenia ofert do podpisania umowy minie co najmniej kilka miesięcy). Dotychczas w grze było trzech globalnych graczy zbrojeniowych: PZL Świdnik, które należą do koncernu AgustaWestland kontrolowanego przez włoskiego potentata Finmeccanica, PZL Mielec będące częścią amerykańskiego Sikorsky Aircraft Corporation oraz Airbus Helicopters (duży udział Francji).

Choć Airbus w Polsce nie ma fabryki, to nieoficjalnie mówi się, że w ofercie będzie bazował na mocnej kooperacji z fabrykami w Łodzi. W poniedziałek ogłoszono, że niezależnie od wyników przetargu w tym mieście powstanie centrum konstrukcyjne AH, w którym pracę ma znaleźć 100 inżynierów. Trudno się dziwić, że wielcy zbrojeniowego świata zaglądają na polskie podwórko – tylko na 70 śmigłowców wielozadaniowych chcemy do 2022 r. wydać 11,5 mld zł. A w kolejnych latach rozpisany zostanie także przetarg na śmigłowce bojowe – to dodatkowe miliardy złotych, które będą mogli zarobić wielcy gracze.

Cały program modernizacji polskiej armii zapisany w rządowej uchwale ma kosztować ponad 90 mld zł. Fakt, że nagle z wyścigu o polskie śmigła chce się wycofać dostawca black hawków, ma poważne konsekwencje. Na pewno nie poprawi to sytuacji Polskich Zakładów Lotniczych w Mielcu, gdzie zatrudnionych jest 2,2 tys. osób. Choć oprócz produkcji związanej z black hawkami, w 2012 r. otwarto w Mielcu nowoczesne Centrum Badan i Prób Statków Powietrznych i rozwijana jest tam technologia zgrzewania tarciowego, która ma być wykorzystywana przez wszystkie firmy skupione wokół Sikorsky’ego, to w nieoficjalnych rozmowach Amerykanie przyznają, ze trudno przypuszczać, by przegranie walki o ten kontrakt miało pozytywny wpływ na rozwój ich zakładu w Polsce.

Ich roczna sprzedaż warta jest ok. 1 mld zł, z czego 60 proc. idzie na eksport. Zamkniecie jest mało prawdopodobne, ale może zostać ograniczone zatrudnienie. – Tym bardziej ze nowa linia produkcyjna tego typu helikopterów będzie wkrótce uruchamiana w Turcji. Ma to związek z przetargiem, w którym Ankara postawiła właśnie na black hawki. Warunkiem kupna produktów amerykańskich był duży udział przemysłu tureckiego w ich powstawaniu – wyjaśnia Mariusz Cielma, redaktor naczelny portalu DziennikZbrojny.pl.

Inną kwestią jest to, że zakupy zbrojeniowe w Polsce są owiane dużą tajemnicą – wszelkie wymagania, warunki przetargowe, nawet te najbardziej podstawowe, są niejawne. Z jednej strony utrudnia to jakąkolwiek kontrolę społeczną nad wydawaniem olbrzymich pieniędzy, z drugiej daje pole do tworzenia teorii spiskowych. – Wiadomo, ze w kontraktach zbrojeniowych rządzi polityka na najwyższych szczeblach. Jedna z teorii mówi, że tort zamówień jest już podzielony od dłuższego czasu. Amerykanie zbudują nam tarczę przeciwrakietową, Francuzi dostarczą śmigłowce, a Niemcy łodzie podwodne.

Fakt, ze Sikorsky wycofuje się z walki o helikoptery, może to potwierdzać – mówi nam osoba związana z branżą zbrojeniową. – Negocjacje na takim poziomie wymagają bardzo twardej postawy. Mam nadzieje, ze urzędnicy w resorcie obrony nie dadzą sobie dmuchać w kasze i nie dopuszczą do tego, że przetarg zostanie zerwany. Bo też jest możliwe, że na to grają Amerykanie.

Trzeba pamiętać, że to my chcemy wydać pieniądze i możemy wymagać konkretnych produktów, a nie ustępować przed zadaniami potencjalnych dostawców – stwierdza Jacek Łeski, konsultant ds. PR pracujący kiedyś dla koncernów zbrojeniowych.

Jeśli MON nie zmieni warunków przetargowych, to zgodnie z listem wysłanym przez prezesa Sikorsky Aircraft Corporation Amerykanie zrezygnują z udziału w przetargu. Oprócz tego, że Polska będzie miała gorszą pozycję negocjacyjną, paradoksalnie może to przyspieszyć ostateczny wybór maszyny. Urzędnicy i wojskowi w Ministerstwie Obrony Narodowej mają ograniczone moce przerobowe. Jeśli będą musieli ocenić nie trzy, a jedynie dwie oferty, to będą potrzebować na to mniej czasu i dostawcę polskich śmigłowców poznamy w I kw. 2015 r. Być moe prawdziwe problemy rządu zaczną się dopiero wtedy, bo przegrani w przetargu będą się odwoływać od decyzji MON (postępowaniu bacznie przygląda się Komisja Europejska), a środkiem nacisku będą demonstracje związkowców, którzy już zapowiedzieli, że są zaniepokojeni całym postępowaniem przetargowym i nie dopuszczają myśli, że zamówienie może otrzymać producent, który dotychczas nie miał swojej fabryki w Polsce.

ikona lupy />
Śmigłowiec S-70i Black Hawk – testy drugiego egzemplarza śmigłowca z Mielca (5) – zdjęcia pochodzą z materiałów prasowych PZL Mielec / Media