Zainaugurowany wczoraj w Sejmie Stały Sekretariat ds. inwestycji będzie pracował na to, by wzrosły inwestycje chińskie w Europie, a także 16 krajów Europy Środkowo-Wschodniej w Chinach.

Zarówno minister gospodarki Janusz Piechociński, jak i Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, entuzjastycznie odnosili się do nowego projektu. Zdaniem wicepremiera Janusza Piechocińskiego, Europa Środkowo-Wschodnia jest strefą szans, wrotami do Europy dla Chin. Przyznał jednocześnie, że współpraca między aż 16 krajami europejskimi nie wyklucza rywalizacji między nimi.

- Czego najbardziej potrzebujemy, to chiński kapitał – powiedział o ruszającym w środę Sekretariacie Sławomir Majman. - Nie boimy się chińskiego kapitału i chińskich inwestycji, takich, które przyczynią się do reindustrializacji tej części Europy – stwierdził. Sekretariat ma służyć zwiększeniu napływu inwestycji chińskich do Europy Środkowo-Wschodniej, ma być też platformą komunikacyjną dla zebranych w nim krajów.

- W zasadzie zostały zaakceptowane nasze propozycje w zakresie form funkcjonowania Sekretariatu – powiedział Majman o wczorajszym spotkaniu z udziałem szefów agencji inwestycyjnych z 16 europejskich krajów. Sekretariat ma więc funkcjonować w formie stałych konferencji i seminariów, będzie też wydawane pismo o inwestowaniu w Chinach. – To jest dobry start, by to, co mówimy od kilku lat, że potrzebne nam są chińskie inwestycje, zaczęło działać - dodał.

Reklama

Łączenie potencjału Chin i Europy

Zdaniem wicepremiera Janusza Piechocińskiego, takie instytucje jak Sekretariat, mają pomóc wiązać kapitały narodowe z kapitałem chińskim do wspólnego działania na rynkach trzecich. Wspólny front 16 krajów europejskich i Chin ma ułatwić wykorzystywanie szans oferowanych przez powstające megastrefy ekonomiczne, czyli strefę wolnego handlu między UE i USA lub tę, która powstała ostatnio na mocy porozumienia między Chinami i Australią.

Wicepremier przypomniał też o odradzającym się pomyśle na reaktywację jedwabnego szlaku, z Polski, przez Białoruś i Rosję do Chin. - Nie można liczyć już tylko na transport morski – stwierdził Piechociński, dodając, że w tej akurat kategorii polskie porty radzą sobie świetnie. DCT w Gdańsku odnotował 10 proc. wzrost dynamiki przeładunków. W środę wypłynął stamtąd do Singapuru drugi już kontenerowiec z polskimi jabłkami, który udało się wysłać dzięki współpracy resortów gospodarki i rolnictwa. – Ambasador będzie zapraszał na wieczory z polską szarlotką – podsumował akcję promocyjną polskich jabłek.

Nowy element dyplomacji gospodarczej będzie się mieścił prawdopodobnie w siedzibie PAIiIZ, początkowo ma zatrudniać dwie osoby, koszty jego działalności nie są jeszcze dokładnie znane.

>>> Czytaj też: Wielka szansa polskich firm w USA. Ruszyła największa misja gospodarcza w historii

Jeszcze nigdy relacje nie były na tak wysokim poziomie. Ale partnerzy nigdy nie byli równorzędni

Szef PAIiIZ podkreślał, że jeszcze nigdy wcześniej relacje Chin, Polski i w ogóle Europy Środkowo-Wschodniej nie były na tak wysokim poziomie. Kiełkująca nowa platforma wymiany inwestycji rodzi jednak kilka pytań.

Pozytywne deklaracje będą się musiały zmierzyć z rzeczywistością, która na dziś - studzi optymizm. Nie chodzi jedynie o przytłaczający deficyt w handlu, jaki Polska ma z Chinami. Według danych z ministerstwa gospodarki wartość towarów wysyłanych do Chin jest niemal dziesięć (!) razy mniejsza niż tych, które przypływają kontenerami i przyjeżdżają pociągami z Państwa Środka. - W 2013 r. eksport z Polski do Chin wyniósł 1,6 mld euro , a import z Chin do Polski 14,5 mld euro. Na 170 mld euro bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Polsce, Chińczycy zainwestowali jedynie 300 mln euro - mówił w czerwcu Andrzej Dycha, wiceminister gospodarki, podczas konferencji „Polska-Chiny – w kierunku efektywnego modelu dyplomacji gospodarczej”.

W zamierzeniach, Sekretariat ma ułatwiać firmom środkowoeurpejskim inwestowanie w Chinach. Polska nie jest jeszcze potęgą w inwestycjach za granicą. Polskie firmy przymierzają się do tego raczej ostrożnie. Przedsiębiorcy, którzy wzięli udział w czerwcowej konferencji, podkreślali wprawdzie możliwości, jakie niesie ze sobą rynek chiński i bogacąca się klasa średnia, przypominali jednak, że wciąż istnieją liczne bariery w prowadzeniu działalności gospodarczej w Chinach. Nieprzejrzyste procedury, częste zmiany przepisów, radykalne podwyżki VAT (z 4 do 17 proc.), prowadzące do utraty rentowności, zbyt częste inspekcje i audyty, w firmach może być przeprowadzonych nawet 30 kontroli rocznie.

Prezes PAIiIZ Sławomir Majman wyjaśniał wtedy, że Chińczycy dopiero odkrywają kraje Europy Środkowej i Wschodniej. Zainaugurowany wczoraj Sekretariat ma dać Polsce szansę na nadrobienie zaległości. Mimo, że w tej idei, według deklaracji organizatorów, chodzi o wymianę inwestycji zagranicznych, ma ona również pomóc Polsce zdywersyfikować kierunki handlu – dziś ponad 75 proc. obrotów handlowych odbywa się z krajami unijnymi.

Wątpliwości, jak będzie działał Sekretariat, budzi też fakt, że część z krajów szesnastki jest w Unii Europejskiej, a pozostała część jeszcze długo do niej nie dołączy, jak Albania czy Macedonia. Unia prowadzi negocjacje z Chinami, m. in. na temat ochrony inwestycji. Na spotkaniu czerwcowym Ewa Synowiec, dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, podkreśliła, że format "16+1" obejmuje państwa unijne oraz te, które do UE nie należą. Kraje unijne, zdaniem Synowiec, muszą się kierować zasadą wyłącznych kompetencji w zakresie polityki handlowej i ochrony inwestycji na poziomie unijnym, a więc nie mogą same podejmować zobowiązań w tym dziedzinach.

Ostatnia kwestia to potencjał w przyciąganiu inwestycji chińskich akurat do Polski, spośród wszystkich krajów zrzeszonych w sekretariacie. Jak 16 krajów o sprzecznych interesach ma przyciągać inwestycje, skoro z tego samego powodu ogromne trudności przeżywa dyplomacja gospodarcza Unii Europejskiej? To nasuwa pytania o skuteczność negocjacji.

>>> Czytaj też: Zachód przegrał Afrykę? Chiny zbudują linię kolejową w Nigerii