Obecna faza kryzysu ukraińskiego jest z gospodarczego punktu widzenia dużo poważniejsza niż pierwsza faza, trwająca od pamiętnej masakry na Majdanie do nałożenia sankcji na Rosję po zestrzeleniu przez jej wojsko samolotu MH17. Na początku Ukraina wpadła w głęboką recesję, a Rosja w stagnację. Teraz mamy głęboką recesję zarówno na Ukrainie jak i w Rosji, kryzys walutowy w całym regionie, a dodatkowo dochodzi możliwość niewypłacalności obu krajów. W krótkim okresie dotyczy to Ukrainy, ale bez zmiany polityki gospodarczej długookresowo będzie narastało również ryzyko niewypłacalności Rosji.

Ukraina cierpi z powodu destrukcji dużej części jej majątku przemysłowego, wysokiej inflacji, ogromnego wysiłki militarnego i spadającej wiarygodności kredytowej. Jej PKB spadł w zeszłym roku o niemal 7 proc., a w tym roku może się to powtórzyć. Rosja cierpi z powodu spadających cen ropy, ale również sankcji i masowego odpływu kapitału. Czynnikiem kluczowym dla Rosji jest cena ropy, ale czynniki polityczne znacząco pogłębiają siłę szoku naftowego. Jej PKB może obniżyć się w tym roku o 3-6 proc.

Skalę szoku, jaki dotknął Rosję w ostatnich miesiącach dobrze widać po rewizji prognoz makroekonomicznych dla tego kraju (wykres poniżej). Pierwsza fala kryzysu ukraińskiego doprowadziła do wyraźnych rewizji prognoz, ale to, co dzieje się od grudnia, wywołało prawdziwe załamanie. Trudno złożyć to jedynie na barki cen ropy, bo ceny te spadały już bardzo wyraźnie między lipcem a październikiem, a mimo to w tym okresie prognozy nie były tak mocno rewidowane.

>>> Czytaj też: Rosji nie stać na długą walkę z Zachodem. Kryzys przerasta największych pesymistów

Reklama

Druga fala kryzysu gorsza od pierwszej

Dopiero silny odpływ kapitału z Rosji, połączony z gwałtownymi podwyżkami stóp procentowych, wywołał załamanie na tamtejszym rynku finansowym i doprowadził do głębokiej recesji. Zbiegło się to w czasie z początkiem dużej ofensywy wojsk rosyjskich na Ukrainie. Co ważne, Rosja jest regionalnym liderem gospodarczym i koniunktura w tym kraju natychmiast przekłada się na ościenne kraje. Silna przecena walut i gwałtowne podwyżki stóp procentowych dotknęły nie tylko Rosję i Ukrainę, ale też m.in. Białoruś.

Ciekawe jest jednak, że w przeciwieństwie do pierwszej fazy kryzysu na wschodzie Europy, tym razem nie widać szczególnie wyraźnych reakcji w danych makroekonomicznych i indeksach koniunktury w krajach Unii Europejskiej. Wiosną i latem 2014 r. reakcja na kryzys była ewidentna, szczególnie po zaostrzeniu sankcji między Rosją i UE. Wyraźnie spadły indeksy koniunktury obrazujące nastroje wśród przedsiębiorców, załamały się wskaźniki zamówień eksportowych, obniżyła się dynamika eksportu, a w efekcie w końcu obniżyła się również dynamika PKB w całej UE. Nie był to wielki wstrząs, ale na pewno odczuwalny.

Tym razem poważnych negatywnych efektów nie widać, przynajmniej do tej pory. Indeksy koniunktury nie wykazały negatywnego wpływu kolejnej fali kryzysu ukraińsko-rosyjskiego. Indeks PMI dla przetwórstwa w Polsce bardzo wyraźnie wzrósł w grudniu i styczniu, osiągając jeden z najwyższych poziomów w historii.

Subindeks zamówień eksportowych również wzrósł. Indeks koniunktury GUS, którego odczyt znamy już za luty, utrzymuje się na stabilnym poziomie. W realnych danych również nie widać efektów. Produkcja sprzedana przemysłu wzrosła w grudniu i styczniu najwięcej od ponad roku (licząc odsezonowane zmiany miesięczne). W tym jednak przypadku na ewentualne efekty jakiegoś szoku na rynkach eksportowych trzeba pewnie będzie czekać dłużej niż miesiąc-dwa.

Również w Niemczech, które są największym eksporterem do Rosji wśród krajów strefy euro, nie widać szczególnie negatywnych efektów kryzysu na wschodzie. Na razie mamy do dyspozycji głównie indeksy koniunktury, bo dane o produkcji spływają tam z większym opóźnieniem. Indeksy IFO i PMI, uznawane za najlepsze indeksy koniunktury, są w trendzie wzrostowym. Wstępna publikacja PMI za luty wskazała, że poziom zamówień zagranicznych rośnie. Podobne wnioski wypływały z lutowej publikacji indeksu IFO.

Indeks ZEW, oparty na opiniach analityków, również bardzo wyraźnie wzrósł w ostatnich miesiącach. Ocena bieżącej sytuacji gospodarczej w indeksie ZEW zanotowała w lutym jeden z trzech najwyższych miesięcznych wzrostów w historii.

Impulsy negatywne i pozytywne

Dlaczego potężna recesja w ważnym regionie Europy nie wpływa na nastroje w Unii Europejskiej? Można podać dwa wyjaśnienia.

Po pierwsze, możliwe, że przedsiębiorstwa już dostosowały się do perspektywy długotrwałej recesji w Europie wschodniej, zmodyfikowały strategie biznesowe, zaczęły skutecznie szukać nowych rynków zbytu dla sprzedaży utraconej na wschodzie. Nowy szok, choć bardzo silny w ujęciu realnym, nie jest już w stanie tak mocno zachwiać planami rozwojowymi i inwestycyjnymi. Jest w nim mniej zaskoczenia niż w pierwszym uderzeniu kryzysu przed rokiem.

Dość ciekawe wnioski w tym względzie przynosi badanie koniunktury prowadzone przez NBP. Wynika z niego, że prognozy eksportu wśród firm obecnych na wschodzie są lepsze niż wśród firm tam nieobecnych. Wprawdzie ten wniosek był formułowany prawdopodobnie jeszcze przed grudniem, ale wskazywać on może na zjawisko strukturalne: firmy eksportujące do Rosji i na Ukrainę to są firmy silne, obecne prawdopodobnie na wielu rynkach i zdolne reagować spadkiem sprzedaży na jakimś rynku silniejszą ekspansją na innych rynkach.

Po drugie, negatywne impulsy płynące ze wschodu są mitygowane przez szereg pozytywnych impulsów pojawiających się na rynku krajowym i w całej Unii Europejskiej. W Polsce mamy do czynienia z ożywieniem popytu wewnętrznego, wspieranym przez luźniejszą politykę fiskalną i pieniężną, rosnące zatrudnienie i spadające bezrobocie oraz wzrost płac realnych. Jeżeli gospodarkę przedstawić jako zestaw kół zębatych, z których część to koła krajowe a część zagraniczne, to koła krajowe działają bardzo dobrze. A eksport do krajów rozwiniętych zaczyna wychodzić z dołka, ponieważ i te kraje wychodzą z dołka. W strefie euro widać więcej pozytywnych trendów. Trend gorszych danych makro, trwający od wiosny do jesieni zeszłego roku, zaczyna mijać. Słabszy kurs euro, niższe ceny energii, coraz niższe rynkowe stopy procentowe – to wszystko przekłada się na poprawę warunków gospodarczych.

>>> Polecamy: Rosja panicznie boi się odłączenia od SWIFT. Już szykuje odpowiedź na sankcje

Ważną rolę dla UE może odgrywać coraz lepsza koniunktura w Stanach Zjednoczonych. Tam słychać głosy, że wreszcie kraj zaczyna osiągać satysfakcjonujące tempo wzrostu PKB i zatrudnienia. To przekłada się na wyższy popyt na europejski eksport, tym bardziej, że kurs eurodolara spadł w ciągu roku o niemal 20 proc. W grudniu eksport UE do Stanów Zjednoczonych (w ujęciu ilościowym) był niemal o 18 proc. wyższy niż rok wcześniej.

To wszystko nie oznacza naturalnie, że kryzys gospodarczy na wschodzie Europy nie stanowi zagrożenia dla gospodarki polskiej i całej UE. Ożywienie w Europie Zachodniej jest wątłe i narażone na wstrząsy. Dużym zagrożeniem dla rynków wschodzących, w tym Rosji i jej sąsiadów, jest możliwe zaostrzenie polityki pieniężnej przez amerykański bank centralny – niektórzy obawiają się, że doprowadzi to do gwałtownego wycofania kapitału z rynków wschodzących. Gdyby tak się stało, mogłoby to pogrążyć gospodarki naszych wschodnich sąsiadów.

Wreszcie, nie można wykluczyć, że sam konflikt ukraińsko-rosyjski ulegnie zaostrzeniu. Na razie obserwujemy średnio udane próby zawieszenia broni, ale ryzyko eskalacji jest niewątpliwie istotne i taka eskalacja przełoży się natychmiast na tamtejsze gospodarki. Na razie europejska gospodarka jest na ścieżce w górę. Konflikt rosyjsko-ukraiński wciąż jednak należy do głównych czynników ryzyka.

ikona lupy />
Rewizja prognoz PKB Rosji, infografika Dariusz Gąszczyk/ CC / Creative Commons
ikona lupy />
Hrywna i rubel w stosunku do złotego, infografika Dariusz Gąszczyk/ CC / Creative Commons
ikona lupy />
Eksport UE do USA, infografika Dariusz Gąszczyk/ CC / Creative Commons