Konfrontacja między Donaldem Trumpem a rodzicami muzułmańskiego oficera armii amerykańskiej, którzy wytknęli mu islamofobię, zwróciła uwagę na wyznawców islamu w USA. Stanowią oni rosnącą siłę polityczną, która będzie się liczyć w wyborach prezydenckich.

Nie wiadomo dokładnie, ilu jest muzułmanów w USA, ponieważ w spisach ludności nie ma pytań o religię. Na podstawie badań Pew Research Center szacuje się, że ich liczba waha się około 3-4 milionów, co stanowi raptem około 1 proc. ludności Stanów Zjednoczonych.

Wbrew stereotypom większość amerykańskich muzułmanów nie pochodzi z krajów arabskich. Amerykańscy Arabowie to przeważnie chrześcijanie z Syrii i Libanu. Około 40 procent muzułmanów to Afroamerykanie, reszta to imigranci lub potomkowie imigrantów z południowej Azji – Iranu, Afganistanu, Pakistanu, Indii i Bangladeszu; dopiero w dalszej kolejności przybysze z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.

Udział tych ostatnich w populacji rośnie jednak od czasów wojen w Iraku, Syrii i Libii. Ogółem odsetek muzułmanów w USA wzrasta wskutek imigracji i wysokiej stopy urodzeń w tej społeczności. Przewiduje się, że w 2050 r. będą stanowić już 2,1 proc. ludności kraju, wyprzedzając liczebnie Amerykanów żydowskiego pochodzenia.

Stosunki muzułmanów amerykańskich z resztą populacji są lepsze niż ich współwyznawców w Europie z mieszkańcami tamtejszych krajów.

Reklama

>>> Czytaj też: USA zapłaciły okup Iranowi? Obama i Kerry tłumaczą kulisy negocjacji

Według badań Pew Research Center z 2014 r. Amerykanie oceniają wprawdzie muzułmanów gorzej niż przedstawicieli innych wyznań. Około połowy ludności USA uważa, że islam bardziej niż inne religie zachęca do przemocy, a 49 proc. jest zdania, że „co najmniej niektórzy” muzułmanie mają wrogą postawę wobec Ameryki. Muzułmanie uchodzą za bardziej niż inni skłonnych do przemocy i fanatyzmu. Opinie takie są zdecydowanie bardziej rozpowszechnione wśród białych Amerykanów niż czarnoskórych.

Ale jednocześnie większość Amerykanów (61 proc.) uważa, że muzułmanie nie powinni być poddawani nadzwyczajnej kontroli (jak nadzór nad meczetami) tylko z powodu swego wyznania. Amerykańscy muzułmanie – jak wynika z sondaży – mają też więcej przyjaciół spoza swojej religijnej społeczności niż ich współwyznawcy w Europie.

Badania potwierdzają, że są, ogólnie biorąc, lepiej zasymilowani niż muzułmanie w Europie Zachodniej, którzy częściej mieszkają w etniczno-religijnych gettach, jak arabskie slumsy wokół miast we Francji czy odrębne dzielnice tureckie w Niemczech i enklawy muzułmanów z południowej Azji w Wielkiej Brytanii. Wiąże się to z faktem, że w USA rzadziej spotykają się z dyskryminacją niż w Europie, a lepsza sytuacja gospodarcza i elastyczny rynek pracy zapewniają im większe możliwości społecznego awansu.

Polityczne sympatie muzułmanów w USA skłaniają ich zdecydowanie ku Partii Demokratycznej. 70 proc. popiera Demokratów, a tylko 11 proc. – Republikanów (GOP). 68 proc. woli „większy rząd zapewniający więcej benefitów socjalnych”, co dominuje w programie Demokratów, a tylko 21 proc. opowiada się za zmniejszaniem opiekuńczej roli państwa, co proponuje GOP.

Polaryzacja ta nasiliła się w miarę opanowywania GOP przez ultrakonserwatystów, wśród których islamofobia jest bardzo wyraźna. Potężną siłę na republikańskiej prawicy stanowią ewangelikalni chrześcijanie, którzy najmocniej popierają Izrael, przyznając mu szczególną rolę w historii, i w islamie widzą największe zagrożenie dla tego kraju. Ostrzeżenia przed islamskim ekstremizmem najgłośniej rozlegają się na antenie prawicowej telewizji Fox News i w niezliczonych konserwatywnych stacjach radiowych w USA.

W tegorocznych wyborach poparcie muzułmanów dla demokratycznego kandydata, Hillary Clinton, jest jeszcze większe niż np. poparcie dla Ala Gore'a w wyborach w 2000 r. Decyduje o tym przesłanie tolerancji i otwartości na innych oraz pomocy państwa dla biednych i imigrantów zawarte w programie Demokratów. Wielu wyznawców islamu popierało w prawyborach konkurenta Clinton do nominacji prezydenckiej, senatora Berniego Sandersa.

Donald Trump, który jesienią ub.r. wezwał do czasowego zakazu wjazdu muzułmanów do USA, ma za sobą zaledwie ok. 10 procent głosów wyznawców tej religii, chociaż jej konserwatywne zasady w sprawach moralno-obyczajowych pokrywają się z tradycjonalizmem GOP w tych kwestiach (sprzeciw wobec aborcji, małżeństw gejów, rola religii w życiu publicznym itp.). Prezydent George W. Bush, który demonstracyjnie odwiedził meczet po ataku 11 września 2001 i podkreślał wagę tolerancji religijnej mimo tego zamachu, cieszył się znacznie większym poparciem muzułmanów niż Trump.

Z badań opinii, przeprowadzonych m.in. przez Brookings Institution, okazało się, że od listopada ub.r. postawy niechęci lub wrogości wobec islamu osłabły nieco w USA – i to nawet mimo dwóch ataków terrorystycznych (w San Bernardino i Orlando) w tym okresie. O ile w listopadzie 53 proc. Amerykanów wyrażało przychylne opinie o tej religii, to w czerwcu już 62 procent. Równolegle zmniejszył się odsetek opinii nieżyczliwych – z 46 do 38 proc.

>>> Czytaj też: Prorosyjski i antynatowski Donald Trump to wyjątek w USA? Nic bardziej mylnego

Zdaniem eksperta z Brookings, Shibleya Telhamiego, prawdopodobnie nie oznacza to jednak trendu długofalowych zmian postaw, tylko jest odbiciem kampanii prezydenckiej. Bardziej korzystne opinie o islamie wyrażają niemal wyłącznie Demokraci i wyborcy niezależni – odpowiadając tym głównie na wezwanie Clinton i prezydenta Obamy, aby przeciwstawić się ksenofobii i apelom o zamknięcie granic, wygłaszanym przez Trumpa.

„Polaryzacja między dwojgiem kandydatów do Białego Domu i ich zwolennikami w sprawie muzułmanów i islamu jest nawet większa niż między partiami, które oboje reprezentują” - powiedział podczas panelu w Brookings ekspert tego think tanku William Galston.

Amerykańscy muzułmanie mieszkają głównie w kilkunastu stanach Wschodniego Wybrzeża i Środkowego Zachodu. Kilka z nich – Michigan, Ohio, Pensylwania i Wirginia - to tzw. swing states, decydujące zwykle o wyniku wyborów.

W Michigan, gdzie ich największe skupisko to Detroit i jego okolice, stanowią nawet 5 procent ludności. Oznacza to, że w razie wyrównanego głosowania mogą rozstrzygnąć o ostatecznym wyniku wyborów.