Aby zachować porządek w rachunkach, europejskie banki centralne monitorują przepływy finansowe pomiędzy członkami unii walutowej. Jeśli np. deponent przenosi 100 euro z Włoch do Niemiec, wówczas włoski bank centralny notuje zobowiązanie, a niemiecki Bundesbank notuje uznanie. Jeśli dany bank centralny w szybkim tempie tworzy zobowiązania, wówczas może to być sygnałem przepływu kapitału.

W ostatnim czasie włoski bank centralny notował duży wzrost zobowiązań wobec strefy euro. Pod koniec września było to około 354 mld euro. Rok wcześniej – „tylko” 118 mld euro. Wzrost zobowiązań tylko od maja 2016 roku wyniósł 78 mld euro. Co prawda kwota to nie jest tak duża, jak było w czasie kryzysu zadłużenia w 2012 roku, ale jej skala i tak ma znaczenie.

Największym beneficjentem tej sytuacji są Niemcy, których kwota uznania w ciągu ostatniego roku wzrosła o 160 mld euro. Na załączonym wykresie widać skumulowane przepływy kapitałowe z 6 lat pomiędzy Włochami a Niemcami oraz resztą strefy euro.

Dlaczego obserwujemy wzrost odpływu kapitału z Włoch? Jednym z wyjaśnień może być fakt, że ludzie obawiają się o stan włoskich banków, które ponoszą konsekwencje tzw. złych pożyczek, słabego zarządzania, jak również nowego systemu nadzoru, który utrudnia ratowanie banków.

Reklama

Innym powodem odpływu kapitału może polityka: włoski premier Matteo Renzi uzależnił swój los od wyników grudniowego referendum. Jeśli wyniki tego głosowania okażą się niekorzystne dla Renziego, wówczas wzmocnieniu ulegną jego przeciwnicy, którzy naciskają na przeprowadzenie kolejnego referendum, tym razem ws. członkostwa Italii w Unii Europejskiej. W tym kontekście nie powinno dziwić, że wiele osób woli nie trzymać swoich depozytów w euro, gdyż istnieje ryzyko, że włoskie euro może zostać przekształcone z powrotem w lirę.

Tak czy inaczej, tego typu przepływy kapitałowe nie świadczą dobrze o zaufaniu do europejskiego projektu – i europejscy liderzy muszą to mieć na uwadze w czasie negocjacji warunków wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty.

>>> Czytaj też: Kto następny opuści UE? Oto, jak może wyglądać przyszłość Europy [ANALIZA STRATFOR]