Nawet dziesięciokrotnie wyższe stawki za możliwość zatrzymywania się autobusów na samorządowych terminalach? Tego domagają się już nie tylko władze lokalne, ale i przewoźnicy. Efektem zmian mogą być droższe bilety.
Radykalnego podwyższenia obecnych stawek chciałaby Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej (IGKM) zrzeszająca ok. 200 podmiotów z branży (zarówno przewoźników, jak i organizatorów transportu miejskiego).
W piśmie do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa (MIB) izba zwraca uwagę, że obecne stawki są rażąco niskie. Zgodnie z art. 16 ustawy z 16 grudnia 2010 r. o publicznym transporcie zbiorowym za jednorazowe zatrzymanie się autobusu na dworcu, który jest pod nadzorem lokalnych władz, maksymalna ustawowa stawka wynosi 1 zł. Zdaniem zaś IGKM powinno to być co najmniej 10 zł. „Dotychczasowa opłata jest rażąco niska, co powoduje, że jednostki samorządu terytorialnego nie są zainteresowane tworzeniem zintegrowanych węzłów przesiadkowych, jakie powinny pełnić dworce; średni koszt zatrzymania się środka transportu na dworcu autobusowym należącym do podmiotu prywatnego wynosi od 15 do 25 zł” – przekonuje IGKM.
Argumenty te podziela spora część samorządów. Rzeszów wskazuje np. na swój Dworzec Lokalny przy ul. Towarnickiego. – Opłata za jedno zatrzymanie jest bardzo niska, w stosunku do funkcjonującego dworca PKS niższa 8–15-krotnie w zależności od przewoźnika. Opłata ta ma charakter zapisu ustawowego, więc nie może być zmieniana przez samorząd terytorialny – wskazuje Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. Władze Kielc już podjęły działania. We wrześniu br. prezydent tego miasta prosił o interwencję w owej sprawie świętokrzyskich parlamentarzystów i senatorów.
Co na to rząd? Na tym etapie MiB nie wyklucza poparcia dla pomysłu podwyższenia stawek na dworcach samorządowych. – Dokonanie nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym wymaga wsłuchania się w opinie wszystkich zainteresowanych stron – stwierdza Elżbieta Kisil, rzeczniczka MIB. – Docelowe rozwiązania zawarte w projekcie ustawy będą znane po przeprowadzeniu konsultacji i złożeniu projektu pod obrady parlamentu – zastrzega.
Reklama
Rodzi się oczywiste pytanie, dlaczego o podwyżki wnioskuje podmiot, który w dużej mierze reprezentuje samych przewoźników. W końcu to głównie im powinno zależeć, by płacić jak najmniej. Powody są dwa. Po pierwsze, IGKM zrzesza również organizatorów transportu miejskiego (jednostki samorządowe), i to w dużej mierze w ich interesie lobbuje za zmianami. Po drugie, podwyższenie stawek uderzyłoby po kieszeni tylko wybraną część przewoźników. – Niektórzy z nich, tj. operatorzy mający umowę z miastem, dostają rekompensaty od samorządów. Tak więc ich to specjalnie nie dotknie. Natomiast faktycznie może to mieć wpływ na przewoźników komercyjnych, korzystających z miejskiej infrastruktury za niewielkie pieniądze – wskazuje Adam Karolak, prezes IGKM. A więc efektem tych dążeń może być także mniejsza konkurencja dla samorządowych wybrańców.
Jak dodaje nasz rozmówca, obecnie trwają rozmowy dotyczące możliwości różnicowania stawek w zależności od wielkości autobusu. – Z tym że to czasem trudno sklasyfikować, bo przewoźnik co prawda składa deklarację dotyczącą wielkości pojazdu, ale potem trudno za każdym razem ustalać, ile osób faktycznie wsiadło na danym przystanku – wskazuje Adam Karolak.
Część samorządów przestrzega jednak przed uwolnieniem stawek na dworcach. Zdaniem marszałka woj. zachodniopomorskiego Olgierda Geblewicza zwiększenie maksymalnej stawki opłaty spowoduje wyższe koszty dla przewoźników.
– O ile samorządy nie zabezpieczą środków na dofinansowanie przewozów, może to też skutkować podwyższeniem cen za bilety, zmniejszeniem oferty przewozowej lub całkowitym zaprzestaniem świadczenia usług o obniżonej rentowności – uprzedza marszałek.
Z kolei urzędnicy z Gorzowa Wielkopolskiego obawiają się prób poszukiwania przez przewoźników innych miejsc do zatrzymywania się, np. na terenach prywatnych, w przypadku gdy dworce samorządowe okażą się dla nich za drogie. A to spowoduje komunikacyjny chaos.
Innego zdania są przedstawiciele kieleckiego samorządu. – Na prywatnych dworcach autobusowych obowiązują znacznie wyższe stawki, co nie powoduje różnicy w cenach biletów – przekonuje Marian Sosnowski, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego w Kielcach. Jak wskazuje, przewoźnicy korzystający z dworca w Kielcach (który miasto odkupiło w kwietniu br. od prywatnej spółki PKS 2) płacili wcześniej odpowiednio: pojazdy BUS – 5 zł, autobusy – 15 zł, a autobusy międzynarodowe – 25 zł. – Były to ceny akceptowane, wynegocjowane przez przewoźników – zwraca uwagę dyrektor Sosnowski.
Władze Rzeszowa stawiają sprawę jeszcze bardziej zdecydowanie. – Doświadczenia ostatnich lat wskazują, że wysokie stawki dyktowane przez właścicieli dworców nie spowodowały przerzucenia tych kosztów na pasażerów, a przewoźnik, który nie może partycypować w kosztach utrzymania infrastruktury komunikacyjnej, powinien zrezygnować z realizacji komunikacji stawiającej wymogi w zakresie jakości usług – mówi Maciej Chłodnicki.