Pieczę nad firmami podejrzewanymi o przekręty będą sprawować doradcy restrukturyzacyjni. Ale zamiast uznanych ekspertów z branży będą to trzeciorzędni gracze z doświadczeniem w drobnych sprawach.
Jeśli prokurator uzna, że właściciel firmy popełnił oszustwo, będzie mógł zająć biznes do czasu wyjaśnienia sprawy. To jedno z założeń wchodzącej w czwartek w życie ustawy o konfiskacie rozszerzonej. Śledczy wybierze również tymczasowego zarządcę (doradcę restrukturyzacyjnego), który będzie sprawował kontrolę nad przedsiębiorstwem. Zawsze istnieje wszak ewentualność, że zarzuty okażą się niesłuszne, a wówczas państwo powinno zwrócić właścicielowi biznes w niepogorszonym stanie.
Dlatego w Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace nad przepisami, które pozwolą wytypować spośród doradców restrukturyzacyjnych tych najlepszych – kwalifikowanych. To im co do zasady będzie powierzany zarząd w trudnych sprawach. Tyle że, zdaniem ekspertów z branży, za najlepszych mogą zostać uznani... najsłabsi. Dlaczego?
Resort proponuje dwa kryteria, jakie powinni spełnić kandydaci. Po pierwsze, muszą zebrać na swoich kontach odpowiednią liczbę zakończonych postępowań upadłościowych i restrukturyzacyjnych. Po drugie, nie mogą mieć w swojej zawodowej kartotece żadnych kar. Problem w tym, że takie wymogi będą promowały słabych doradców. Krajowa czołówka prowadzi bowiem mało spraw, za to dotyczących największych firm.
– Może się zdarzyć tak, że na podstawie przyjętych kryteriów będą wybierani wyłącznie doradcy, którzy brali udział w postępowaniach restrukturyzacyjnych mniejszych przedsiębiorstw – potwierdza Michał Magdziak z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Reklama
Według ekspertów wymóg braku choćby upomnienia w praktyce wyeliminuje z gry większość uznanych specjalistów. Bo w dużych postępowaniach restrukturyzacyjnych, w których dochodzi do wielu sporów, upomnienia doradców przez sąd są na porządku dziennym.
Skutek? Zdaniem adwokata Łukasza Chmielniaka, autora bloga BialeKolnierzyki.com.pl, firmy, w których prokurator ustanowi zarząd przymusowy, będą skazane na dryfowanie. Otwartym pytaniem pozostaje, czy w którymś momencie nie pójdą na dno. Wówczas ich właściciele – jeśli zostaną uniewinnieni – będą mieli roszczenia odszkodowawcze do Skarbu Państwa. ⒸⓅ

>>> Czytaj też: Oszczędności Polaków rosną szybko. Daleko nam jednak ciągle do Zachodu