Wystąpienie Fransa Timmermansa dowiodło nieznajomości tematu reformy wymiaru sprawiedliwości; polskie władze powinny ograniczyć się do pisemnej odpowiedzi na oficjalne pisma z Komisji – mówi PAP dr Michał Kuź, ekspert CA KJ.

W środę wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans powiedział na konferencji prasowej, że KE zaleca, aby polskie władze rozwiązały wszystkie zidentyfikowane problemy w sprawie sądownictwa w ciągu miesiąca. Timmermans stwierdził również, że w przypadku odwołania sędziów Sądu Najwyższego lub przeniesienia ich w stan spoczynku, KE jest gotowa uruchomić art. 7 traktatu unijnego dopuszczający sankcje.

„Konferencja wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa była tak niemerytoryczna, że gdybym miał coś doradzać obecnej władzy, sugerowałbym zaniechanie komentowania tego dziwnego politycznego wystąpienia i ograniczenie się tylko do pisemnej odpowiedzi na oficjalne pisma z Komisji” – mówi ekspert ds. polityki międzynarodowej Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego dr Michał Kuź.

Według dr Kuzia w wypowiedzi Fransa Timmermansa pojawiło się szereg elementów, które sugerują, że wiceprzewodniczący KE nie ma wiedzy na temat sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości. Timmermans „nie wie, ile ustaw próbowało znowelizować Prawo i Sprawiedliwość, nie wie także, że odwołanie z funkcji sędziego nie jest tym samym, co odwołaniem z funkcji prezesa sądu, nie jest do końca pewien co zawetował prezydent” – stwierdza ekspert. „Stawia też ultimatum i mówi o miesiącu na polską odpowiedź, podczas gdy wiadomo, że taki okres jest niemożliwy do utrzymania ze względu na kalendarz polskiej polityki. Do tego nie wiedzieć czemu wydaje mu się, że rząd, a nie parlament, może jeszcze coś zrobić z już podpisaną przez prezydenta ustawą o sądach powszechnych” – dodaje.

>>> Czytaj też: "Telegraph": Użycie art. 7 wobec Polski grozi rozerwaniem UE

Reklama

Porównując postawę Prezydenta RP i Komisji Europejskiej Kuź stwierdza, że intencje głowy państwa „wydają się być przede wszystkim nakierowane na kompromis, natomiast intencje Komisji Europejskiej są polityczne, i to w sposób nieprzemyślany”.

Ekspert zwraca uwagę, że Komisja Europejska jest ciałem o bardzo słabym mandacie demokratycznym. „Działa w dużym stopniu poza kontrolą wyborców. Obecnie skupia do tego polityków, którzy są słabo legitymizowani demokratycznie w swoich własnych ojczyznach” – stwierdza. Według Kuzia agresywne działania Komisji Europejskiej mogą zostać zinterpretowane jako presja mająca na celu osłanianie rządu Prawa i Sprawiedliwości. Efekty mogą być jednak odwrotne do zamierzonych. „Nieprzemyślane wywieranie presji politycznej może spowodować wzrost nastrojów antyeuropejskich w Polsce”.

„Nawet ci komentatorzy, którzy dotąd starali się łagodzić tę sytuację w sporze między Polską a UE, teraz otwarcie mówią, że jest to już przesada” – mówi dr Kuź.

Choć ekspert ocenia, że Polska obnażyła zacietrzewienie komisarza, to uważa, że „w interesie Polski nie leży tak wielka próba sił”. Nawiązując do możliwości uruchomienia procedury art. 7 Kuź zauważa, że błędem byłoby poleganie w tym kontekście wyłącznie na Viktorze Orbanie, bo jako polityk małego kraju jest on jednak dość podatny na wpływy europejskich potęg, zwłaszcza Berlina”.

„Komisja Europejska i wielkie kraje UE takie jak Niemcy powinny jednak realistycznie oceniać stan polskiej demokracji. My także, jak państwo, powinniśmy wzmocnić pozytywny, demokratyczny i merytoryczny przekaz na zewnątrz nawet, jeśli będzie to czasami oznaczać robienie dobrej miny do złej gry” – mówi Kuź.

>>> Czytaj też: Kanclerz Austrii grozi Polsce i Węgrom ograniczeniem funduszy unijnych