Janeczek - prokurator koordynująca śledztwo w sprawie Amber Gold po przeniesieniu go do łódzkiej Prokuratury Okręgowej - po dwóch godzinach zakończyła swobodną część swojej wypowiedzi.

Poinformowała, że Marcin P. jeden raz wskazał, iż w jednym z wątków mógłby zostać tzw. małym świadkiem koronnym. Nigdy później nie powrócił do tej deklaracji, nie podtrzymał tego, a podczas przesłuchań można powiedzieć, że nie współpracował ze śledczymi, konsekwentnie odmawiał wyjaśnień - mówiła we wtorek przed komisją śledczą ds. Amber Gold prok. Janeczek.

Powiedziała, że sama pierwszy raz przesłuchiwała go 30 października 2012 r. Po wstępnej wypowiedzi zapytała go, czy będzie odpowiadał na pytania, co potwierdził; zapytała o wstępny etap powstawania spółki i sposoby zbierania pieniędzy na jej rozruch. "I to było jedyne pytanie, na które odpowiedział. Na każde kolejne opowiadał, że nie będzie udzielał żadnych odpowiedzi, ani udzielał jakichkolwiek wyjaśnień w sprawie funkcjonowania spółki Amber Gold" - powiedziała.

Prokurator podkreślała, że oprócz ABW do akt mieli dostęp prowadzący postępowanie, nadzorujący je prokuratorzy apelacyjni, sądy, które wydawały decyzje o przedłużaniu aresztu wobec podejrzanych, czy inspektorzy kontroli skarbowej. ABW miała też przekazane to śledztwo do prowadzenia, mieli dostęp do wszystkich materiałów śledztwa i możliwość prowadzenia swoich czynności.

Reklama

Zaznaczyła, że dlatego jest zaskoczona i zdumiona zeznaniami funkcjonariuszy ABW przed komisją, że w jakiś sposób zostali odsunięci od tego śledztwa po przeniesieniu go do Łodzi. "Mam zupełnie inne spojrzenie. Bardzo chwaliłam współpracę z delegaturą ABW w Gdańsku. Przede wszystkim chwaliłam prowadzącego postępowanie, za tempo, w jakim wykonywał czynności, za profesjonalizm, za zaangażowanie, inteligencję, bardzo wysoki poziom wykonywanych czynności w ogóle" - mówiła.

Przypomniała, że na zakończenie śledztwa w czerwcu 2015 r. wniosła o nagrody dla pracujących przy śledztwie agentów gdańskiej delegatury ABW.

Zaznaczyła, że raz nie wydała zgody na przesłuchanie podejrzanego samodzielnie przez oficerów ABW, pytana o to przez prowadzącego sprawę ze strony Agencji. Przypomniała, iż to do jej obowiązków należała koordynacja postępowania i dokonywanie węzłowych czynności w tej sprawie, m.in. m.in. sygnować postanowienia w tej sprawie, stawiać zarzuty, a co za tym idzie przesłuchiwać podejrzanego. Zresztą zgodnie z przepisami, wszystkie czynności w śledztwie powinien wykonywać prokurator - dodała.

Prokurator podkreślała, że jednym z zarzutów była długotrwałość i zasięg śledztwa - przesłuchanie wszystkich pokrzywdzonych. To było niezbędne dla tego śledztwa i całej sprawy; nawet podstawowe - zaznaczyła Janeczek. "Teraz sąd zaliczył ten materiał z zeznań świadków, do których dotarliśmy, przesłuchuje jedynie te osoby, które były za granicą i których my nie mogliśmy przesłuchać" - mówiła.

Podała, że według niej przy sprawie już na etapie śledztwa ze strony ABW pracowało 21 osób, z czego 5 osób prowadzących sprawę.

Prokurator powiedziała, że nie znaleziono żadnych innych dowodów, które wskazywałyby, że za działalnością Amber Gold stały inne osoby - by jej działalność poza Marcinem P. była przez kogo innego kreowana czy sterowana.

>>> Czytaj też: Zamieszanie wokół Autostrady Wielkopolskiej. Tak państwo przegrywa z "kulczykówką"