Podkreślał, że jeżeli te warunki nie będą spełnione, jego zdaniem nie ma innego wyjścia, jak dalsze blokowanie mównicy i doprowadzenie do wcześniejszych wyborów.

"Mój plan maksimum na tym etapie to media z powrotem w parlamencie i uchwalenie budżetu w sposób legalny, najlepiej jeszcze przed świętami" - powiedział Petru w porannym programie Radia Zet.

"Jeżeli nie będzie z powrotem mediów w Sejmie, a PiS będzie się upierał przy tym, że budżet był uchwalony legalnie, co nie jest zgodne z prawdą, to nie ma innego wyjścia, jak dalsze blokowanie mównicy i doprowadzenie do sytuacji, w której jedynym rozwiązaniem prawdopodobnie byłyby wtedy wcześniejsze wybory" - zaznaczył lider Nowoczesnej.

Dodał też, że blokowanie mównicy przez opozycję, które trwa od piątku, jest obecnie jedynym możliwym wyjściem. "To jedyna forma dezaprobaty. My nie możemy dać się, jak stado baranów, prowadzić na rzeź (...). To jest forma parlamentarna, której wolałbym nie używać, ale do takiej sytuacji doszło" - mówił.

Reklama

Nawiązując do niedzielnego spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą, lider Nowoczesnej zaznaczył, że według niego prezydent podziela wątpliwości opozycji. "Moja rozmowa z prezydentem Dudą wskazywała na to, że on też podziela moje obawy" - powiedział Petru.

"Można jeszcze dużo zrobić dzisiaj (...). Dzisiaj jest ten dzień, kiedy można szukać rozwiązań (...). Mogę zadeklarować, że jeżeli rozpoczną się rozmowy, ustalimy takie rzeczy, to my wyjdziemy oczywiście z sali sejmowej" - mówił lider Nowoczesnej. Dodał też, że spotkanie posłów opozycji z PiS mogłoby odbyć się jeszcze w poniedziałek; jego zdaniem na spotkaniu mogliby być obecni marszałek Sejmu Marek Kuchciński i prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Lider Nowoczesnej nawiązał też do niedzielnego wystąpienia wicemarszałka Sejmu Joachima Brudzińskiego, który podczas demonstracji Klubów Gazety Polskiej, mówił, że politycy PO i Nowoczesnej, blokując mównicę, "posunęli się dalej niż posunęła się Samoobrona, dalej niż posuwają się niejedni warchołowie w innych parlamentach świata". "Nie wiem do końca, kto mówi prawdę, czy prezydent Duda, który mówi o potrzebie wyciszenia emocji, czy też marszałek Brudziński, który nawołuje do starcia" - powiedział Petru, podkreślając, że odbiera wystąpienie Brudzińskiego jako bardzo konfrontacyjne.

"Dzisiaj jest poniedziałek, ostatni dzień, kiedy można jeszcze sprawy rozwiązać, bo we wtorek jest posiedzenie Senatu. Jeżeli Senat będzie głosował nad poprawkami do budżetu; w ogóle będzie debatował w sprawie budżetu, który naszym zdaniem i większości prawników jest nielegalnie przyjęty, to w tym momencie kryzys państwa jeszcze się pogłębia" - mówił Petru.

W piątek w Sejmie posłowie opozycji zablokowali sejmową mównicę, w reakcji na planowane zmiany w zasadach pracy dziennikarzy w parlamencie oraz na wykluczenie z obrad przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego z obrad posła PO Michała Szczerby - wtedy została ogłoszona przerwa.

Obrady Sejmu zostały wznowione przez marszałka Sejmu w Sali Kolumnowej, tam odbyły się głosowania, m.in. nad budżetem na 2017 r. Niektórzy z posłów opozycji weszli do Sali Kolumnowej, ale nie brali udziału w głosowaniach, twierdzili że nie było w nich kworum i że były one nielegalne.

Marszałek Sejmu po głosowaniu nad budżetem na 2017 r. podał, że w głosowaniu tym udział wzięło 236 posłów, za jego uchwaleniem było 234, przeciw 2, nikt się nie wstrzymał od głosu. Przed Sejmem w piątek wieczorem zebrała się manifestacja zorganizowana przez KOD. Posłowie opozycji pozostają w sali sejmowej. (PAP)