NATO jest przestarzałe, jest wiele krajów, które nie płacą rachunków, czyli nie ponoszą części kosztów na obronność – te słowa Donalda Trumpa, które padły przed objęciem przez niego urzędu prezydenta USA, wywołały przerażenie w wielu europejskich stolicach (zwłaszcza położonych bardziej na wschód). Ale w lawinie komentarzy, w których często pojawiały się argumenty, że nowy amerykański przywódca jest kompletnym dyplomatycznym dyletantem i nie rozumie geopolityki, zabrakło oczywistego stwierdzenia: że tym razem ma po prostu rację.
Choć jak podał amerykański portal Politifact.com, aż ok. 70 proc. wypowiedzi Trumpa jest fałszywych, to akurat w tej materii trudno się z nim nie zgodzić. Liczby przedstawiają się następująco: w 2016 r. jedynie pięć z 28 krajów Sojuszu Północnoatlantyckiego spełniało zalecenia organizacji, by na obronność wydać wartość co najmniej 2 proc. PKB. Ameryka przeznaczyła na ten cel 3,61 proc., następne w kolejności są Grecja (2,38 proc.) Wielka Brytania (2,21 proc.) i Estonia (2,16 proc.), a wzorcową piątkę zamyka Polska wydająca równo 2 proc. PKB. Pozostałe 23 kraje nie spełniają tego podstawowego wymogu. O ile np. Francja wydaje 1,78 proc. PKB na obronność, to Niemcy tylko 1,19 proc., zaś negatywny rekordzista – Luksemburg – mniej niż 0,5 proc. I choć w 2015 r. nastąpił mały przełom, bo po latach oszczędności kraje NATO zaczęły zwiększać wydatki na armię, nie zmienia to faktu, że ponad 70 proc. wszystkich wydatków Sojuszu pokrywają Stany.