Tak głębokich zmian jeszcze w Polce nie było: w małej działalności gospodarczej, gdzie miesięczny przychód nie przekracza 5 tys. zł, fiskus i ZUS nie zabierałyby ani złotówki przez pierwsze sześć miesięcy od startu firmy. Potem – przez kolejne dwa lata – ZUS pobierałby jedynie składkę na ubezpieczenie społeczne, a jej podstawą miałby być przychód. Stawka wyniesie 22 proc. lub 25 proc. przychodu (rząd jeszcze się ostatecznie nie zdecydował). Po 2,5-rocznym okresie preferencji przedsiębiorca płaciłby składkę zryczałtowaną jak obecnie (czyli ponad 1172 zł miesięcznie) i podatek dochodowy. Firma mogłaby stracić preferencje również wcześniej, jeśli jej miesięczny przychód wzrósłby ponad 5 tys. zł. Choć pojawiają się postulaty, by nowe rozwiązanie było bezterminowe, czyli by małe firmy regulowały jedynie składkę ZUS, a nie podatek (byłyby z niego w ogóle zwolnione).
Pomysł, który resort rozwoju prawdopodobnie przedstawi oficjalnie dzisiaj, może działać w ramach obecnego systemu zakładającego preferencyjne traktowanie startujących firm o małych przychodach lub ten system zastąpić. Dziś przez dwa lata po rozpoczęciu działalności przedsiębiorca płaci składki na ZUS liczone od 30 proc. minimalnej pensji. Razem ze składką zdrowotną preferencyjny ryczałt na ubezpieczenie wynosi w tym roku niecałe 488 zł miesięcznie. Do tego oczywiście musi płacić podatek dochodowy według 18-proc. stawki PIT. Po zakończeniu okresu upustu wchodzi w standardowy ryczałt – czyli 1172 zł składki (podstawą jest 60 proc. miesięcznej przeciętnej pensji), nadal musi również na bieżąco regulować PIT. To newralgiczny moment, bo nowym obciążeniom nie jest w stanie sprostać wiele małych firm, które zmuszone są zakończyć wówczas działalność.
Plan MR pomyślany jest tak, by przy przychodzie w wysokości 5 tys. zł miesięcznie ogólne obciążenie przedsiębiorcy wynosiło ok. 1000 zł. Dzisiaj przy założeniu, że firma nie ma żadnych kosztów działalności, łączna danina (składka preferencyjna i podatek dochodowy) to suma 1300 zł. Im mniejszy przychód w firmie, tym te różnice są większe.
Reklama