Trwają próby wprowadzenia na międzynarodowy rynek finansowy walut innych niż dolar, euro, jen, frank szwajcarski i funt brytyjski. Rosjanie jeszcze niedawno zapowiadali, że będą chcieli transakcje za ropę rozliczać z zagranicznymi kontrahentami w rublach. Chińczycy właśnie w ostatnich dniach ogłosili, że myślą o wykorzystaniu do tego samego swojego juana. Zaś sześć krajów Zatoki Perskiej ogłosiło, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami (jeszcze z 2001 r) wprowadzą unię monetarną. Pomysły na wspólną walutę mają też kraje Ameryki Łacińskiej.

„Wspólna moneta z Zatoki Perskiej

W ostatnich dniach roku Rada Współpracy Zatoki Perskiej zakończyła prace nad porozumieniem w sprawie unii monetarnej – poinformowała agencja Bloomberga. Unia ma zaistnieć do 12 grudnia przyszłego roku. Sześć krajów (Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar, Kuwejt, Oman i Zjednoczone Emiraty Arabskie) postanowiły jeszcze w 2001 r, a więc dwa lata po pojawieniu się euro, że do 2010 r. stworzą unię monetarną. A to może oznaczać, że po tym czasie na Półwyspie Arabskim pojawi się nowy, wspólny pieniądz. Służący nie tylko do rozliczania transakcji za ropę, ale również całej wymiany handlowej z krajami trzecimi. Celem jest rozwój handlu w regionie.

Chińczycy mają ambicje

Reklama

Chiny poinformowały, że w realizacjach kontraktów z najbliższymi sąsiadami będą rozliczać się w juanach. Na razie to ma być program pilotażowy. Ale, jak pisał wówczas dziennik „China Daily”, to tylko pierwszy etap realizacji pomysłu, by juan stał się międzynarodową walutą. Na początek juan stanie się walutą w rozliczeniach handlowych z Hongkongiem, Makau oraz, z pewnymi ograniczeniami, z dziesięcioma krajami Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN). Wartość wymiany handlowej Chin z tymi krajami wyniosła w 2007 roku 402,7 mld dolarów.

W handlu zagranicznym Chiny dotychczas rozliczały się w dolarach amerykańskich bądź euro. Pekin obawia się jednak, iż kryzys finansowy może spowodować spadek wartości dolara. Rezerwy walutowe Chin to ok. 1,9 biliona dolarów (na koniec trzeciego kwartału 2008).

Stąd Chińczycy, jakkolwiek mówią o zabezpieczaniu się przed kryzysem i zachwianiem stabilności kursów walut, nie kryją swoich większych ambicji.
Cytowany przez "China Daily" ekspert ds. finansów prof. Zhao Xijun wyjaśnił, iż ta decyzja "pozwoli chińskim eksporterom i ich partnerom przede wszystkim uniknąć skutków fluktuacji kursów walut, w jakich do tej pory prowadzone były transakcje". "Decyzja w sprawie rozliczeń w juanach sprawi, iż chińska waluta w większym niż do tej pory stopniu będzie akceptowana w Azji, co w dalszej perspektywie umożliwi przekształcenie się juana w walutę międzynarodową" - ocenił profesor Zhao.

Czy jednak juan ma szanse rzeczywiście stać się walutą w międzynarodowych rozliczeniach? Od dawna trwa walka o urealnienie kursu juana. Chińskie prawo wciąż stwarza wiele niepewności dla inwestorów zagranicznych, o czym mogli się przekonać np. inwestorzy francuscy, którym tuż przed Olimpiadą, w związku z politycznymi zatargami na linii Paryż – Pekin, wstrzymywano pozwolenia na rozpoczęcie działalności.

W 2009 roku może pojawić się nowy problem. Chiny obcinają prognozy wzrostu gospodarczego, a jednocześnie szacuje się, że wzrost mniejszy niż 8 proc. może doprowadzić do niepokojów społecznych. Czy w tych warunkach poważne kraje będą chciały korzystać z juana?

Według Moody’s Economy.com, walutowe rezerwy Chin, największe na świecie, mogą spaść w pierwszej połowie 2009 r. ze względu na wycofanie części środków przez kapitał spekulacyjny. „Spora część kapitału spekulacyjnego już się wycofała w pierwszym kwartale, bo obserwatorzy rynku widzą, że rząd nie chce dopuszczać do dalszej aprecjacji juana” – powiedział 30 grudnia w wywiadzie Sherman Chen, ekonomista w Moody’s w Sydney. Chińska waluta umacniała się od czterech lat. W grudniu lekko osłabła – o 0,2 proc.

Trzeba jednocześnie pamiętać, że rządowe fundusze chińskie i krajów arabskich to obecnie poszukiwani inwestorzy na rynku, na którym brakuje chętnych do wydawania gotówki.

Były plany światowego rubla

Czasy rubla transferowego i rozliczeń w rosyjskiej walucie w ramach krajów RWPG odeszły dawno na śmietnik historii, jednak Rosja nadal ma ambicje, by rubel był czymś więcej niż walutą dużego, ale tylko jednego kraju.

W listopadzie Rosja podpisała umowę z Wenezuelą, która przewiduje m.in. stworzenie nowego banku o kapitale wynoszacym 4 miliardy, ale dolarów. Prezydent Wenezueli Hugo Chavez mówił wówczas, że jego kraj rozważa nawet wykorzystanie rubla w tworzeniu rezerw walutowych.

Również na początku listopada prezydent Rosji Dmitri Miedwiediew powiedział, że rosyjskie firmy powinny sprzedawać ropę i gaz za ruble, aby „kraj stał się globalnym centrum finansowym”. Z kolei premier Władimir Putin poparł używanie rubla jako waluty rezerwowej i wezwał krajowych producentów energii, by zaczęli przechodzić na rozliczenia właśnie w rublach.

Szumne zapowiedzi studził trochę wiceminister finansów Siergiej Szatałow, mówiąc, że co prawda nie widzi problemu, by firmy rozliczały się w rublach, ale „oczywiście nie może stać się to od jutra”.

Ale wyszło jak zawsze…

Tak było jeszcze w listopadzie. Teraz jednak, gdy rubel stracił stabilność, zapowiedzi ulegają korekcie. Ceny ropy spowodowały odpływ inwestorów z Rosji i konieczność obrony rodzimego pieniądza przez Bank Rossii. Wojna z Gruzją i kryzys kredytowy spowodowały, że z Rosji odpłynęło ponad 200 mld dolarów – od sierpnia. Takie są szacunki BNP Paribas.

Od sierpnia 2008 rubel osłabł wobec koszyka eurodolarowego o 19 proc. Dewaluacja rubla trwa, choć jeszcze nie tak dawno pod koniec października rząd rosyjski kategorycznie oświadczał, że żadna obniżka oficjalnego kursu nie jest planowana. Działo się to wówczas, gdy Rosjanie zaczęli gwałtownie wykupywać dolary w związku właśnie z pogłoskami o możliwej dewaluacji rosyjskiej waluty.

Po trzech tygodniach od „kategorycznego” oświadczenia wiceministra Siergieja Szatałowa, rubel został zdewaluowany. Rosyjscy analitycy z Trust Investment Bank napisali w raporcie z 30 grudnia, że do końca 2009 r. rubel może jeszcze stracić na wartości aż 20 proc. Pawel Pikulew i Jewgienij Nadorshin uznali, że zagraniczni inwestorzy powinni unikać rosyjskich obligacji denominowanych w rublach, ponieważ dewaluacja rubla i rosnące koszty pieniądza tną możliwe zyski. „Otwarta pozycja walutową w rublach wydaje się zbyt ryzykowna ze względu na szybką dewaluację rubla” – napisali analitycy.

Trochę egzotyki z południa

Ale nie tylko wielkie kraje jak Chiny czy Rosja, lub bogate kraje Zatoki Perskiej marzą o zwiększeniu znaczenia swoich walut na rynkach międzynarodowych. Pod koniec listopada prezydent Wenezueli Hugo Chavez oznajmił, że kraje gospodarczego stowarzyszenia ALBA rozważają propozycję stworzenia unii walutowej. ALBA to kraje Boliwariańskiej Alternatywy dla Ludów Ameryki. Stowarzyszenie zostało założone przez Wenezuelę w opozycji do strefy wolnego handlu USA. W skład ALBA wchodzą – poza Wenezuelą – takie potęgi gospodarcze jak Nikaragua, Kuba, Honduras i Boliwia. Ekwador nie jest jeszcze pełnoprawnym członkiem organizacji.

W połowie grudnia Chavez powtórzył swój pomysł o utworzeniu południowoamerykańskiego systemu walutowego oraz o wspólnym funduszu rozwojowym.
Dziś można pokpiwać z egzotycznych pomysłów populistycznego prezydenta Wenezueli (za to bogatej w ropę). Być może jednak, kiedy Wenezuela przejdzie już przez etap upodobniania się do rozwiązań gospodarczych znanych z historii Europy Środkowej i Wschodniej, a jakieś zmiany zajdą na Kubie, to kto wie, co się stanie w przyszłości? W końcu w obliczu kryzysu kraje świata szykują się do nowego Bretton Woods i przebudowy finansowego porządku. Może więc znajdzie miejsce na nowe waluty o światowym znaczeniu?