Creotech Instruments udowadnia, że w Polsce również można robić biznes high-tech – i wytycza drogę dla reszty gospodarki
ikona lupy />
Maciej Sus dyrektor departamentu klienta biznesowego Deutsche Bank Polska / Media

Do niedawna kosmos był domeną wyłącznie dużych chłopców. Wszystko, co tam latało, było wielkie i ciężkie, a przez to wymagało mocnych rakiet i mnóstwa pieniędzy. Teraz jednak koszt orbitalnego frachtu spada, a postęp techniczny znacząco odchudził satelitarną aparaturę. To oznacza, że podbój kosmosu jest możliwy bez wypchanego portfela.

– Na naszych oczach zmienia się paradygmat: zamiast budować coś wielkiego, co musi działać przez dwie dekady, można szybciej i taniej zbudować mniejszego satelitę, który będzie pracował od dwóch do pięciu lat. Nawet jak się zepsuje, to i tak taniej będzie po prostu go wymienić – tłumaczy dr Grzegorz Brona, prezes Creotech Instruments SA, wyróżniony przez DGP tytułem Wizjonera 2017.

Jego firma planuje wykorzystać ten trend, wchodząc na rynek mikrosatelitów (jednostek ważących od 10 do 150 kg). Creotech chce oferować swoim klientom platformę satelitarną – czyli obudowę z systemami pozycjonowania, zasilania i ewentualnie niewielkiego napędu. Klient kupi platformę, wsadzi do niej własną aparaturę, et voila! – satelita gotowy. Na opracowanie i rozwój produktu firma otrzymała w ub.r. 15 mln zł z NCBiR.

Firma dysponuje analizami rynkowymi, zgodnie z którymi do 2025 r. po orbicie Ziemi może krążyć 10–20 tys. satelitów (teraz to 2 tys.). Za część tego wzrostu mogą odpowiadać satelitarne konstelacje, czyli systemy składające się z kilkunastu (lub nawet kilkudziesięciu) małych jednostek, pokrywających swoim zasięgiem całą kulę ziemską. Jeśli te prognozy się potwierdzą, a platforma Creotech będzie konkurencyjna, firma trafi na żyłę złota, dzięki której zdobędzie środki na rozwój w kierunku bardziej skomplikowanych projektów.

Sukces będzie tym większy, że firma Creotech istnieje dopiero od 10 lat, a w 2007 r. obecny prezes był świeżo upieczonym doktorem fizyki na UW. Z rozprawą dotyczącą spinu gluonów – cząstek utrzymujących kwarki we wnętrzu protonów i neutronów – młody naukowiec aplikował na wyjazd do ośrodka Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych (CERN) pod Genewą – tam, gdzie znajduje się Wielki Zderzacz Hadronów. Polak pracował tam przy jednym z detektorów cząstek, zwanym CMS, dzięki któremu możliwe było odkrycie bozonu Higgsa.

Ale kiedy ekipa CMS w 2012 r. informowała o swoim osiągnięciu, Brony już w CERN-ie nie było. Po trzyletnim pobycie w ośrodku wrócił do kraju rozkręcać własny biznes razem z dwójką absolwentów Politechniki Warszawskiej, braćmi Grzegorzem i Pawłem Kasprowiczami. – Nigdy nie planowałem emigrować na dłuższy czas, wiedziałem, że wrócę do Polski – bo emigrant, nawet najlepszy w swojej dziedzinie, zawsze będzie miał na Zachodzie pod górkę. Niemniej jednak pytanie o to, czym będę się zajmował po powrocie, przez jakiś czas było otwarte – mówi Brona, którego po drodze kuszono m.in. propozycją z Cambridge.

Decyzja o założeniu firmy zapadła jeszcze w CERN-ie. Jak wspomina Brona, pomysł zrodził się podczas weekendowego wypadu do Lucerny, podczas którego polskie trio raczyło się doskonałym szwajcarskim winem. – Na lekkim kacu spacerowaliśmy po mieście i wtedy powstała idea, że będziemy robić sprzęt dla audiofilów – wspomina Brona. Pomysł wydawał się świetny – w końcu koneserzy muzyki często kupują sprzęt robiony na zamówienie – ale ostatecznie nic z niego nie wyszło. Firma żyła więc z produkcji aparatury pomiarowej dla ośrodków badawczych na całym świecie.

Dla przykładu sprzęt Creotechu powędrował do Włoch, gdzie naukowcy w 2011 r. ogłosili, że odkryli neutrina (ultralekkie, trudne w detekcji cząstki) poruszające się szybciej od światła. Odkrycie zelektryzowało świat naukowy, bo prędkość światła uważana jest za nieprzekraczalną – szybko więc pojawiły się głosy o ponowne pomiary. Włosi do ich przeprowadzenia sięgnęli m.in. po aparaturę Creotechu. W ich wyniku neutrina spowolniły, światło znów było najszybsze, a odkrycie odwołano. – Robiliśmy fajne rzeczy, ale nie miało to przełożenia na sukces finansowy. Przez większość czasu szorowaliśmy po dnie – wspomina Brona.

Ostatecznym celem Brony i Kasprowiczów był jednak kosmos. Okazja nadarzyła się w 2011 r., kiedy Centrum Badań Kosmicznych PAN poszukiwało podmiotów do współpracy przy finansowanym ze środków Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) projekcie ASIM – instrumentu, który z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej będzie badał wyładowania atmosfery ziemskiej (w 2018 r. wyniesie go na orbitę firma SpaceX Elona Muska). Creotech otrzymał kontrakt na lutowanie kilku płytek o wartości 100 tys. zł.

Problem polegał na tym, że aby te 100 tys. zł zarobić, młoda firma musiała najpierw wyłożyć ok. 2 mln zł. Lutowanie komponentów orbitalnych to bowiem zupełnie inna zabawa niż lutowanie „ziemskie”, a dodatkowo trzeba to robić w tzw. clean roomie – pomieszczeniu z kontrolowaną wentylacją obniżającą ilość zanieczyszczeń w powietrzu. – Szukaliśmy pieniędzy u inwestorów, w tym w funduszach venture capital, ale tam słyszeliśmy, że lepiej byłoby, gdybyśmy zrobili jakąś fajną aplikację na telefony komórkowe – wspomina Brona. Ostatecznie pieniądze na szkolenia z lutowania kosmicznego wyłożyła ESA, a clean room powstał ze środków unijnych dla Mazowsza i wkładu Agencji Rozwoju Przemysłu.

Wraz z clean roomem biznes Creotech osiągnął „pierwszą prędkość kosmiczną”. Po ASIM-ie firma otrzymała kontrakt w ramach misji ExoMars. Teraz pracuje nad pierwszym polskim satelitą komercyjnym. Jeśli uda się z platformą satelitarną, działalność Creotechu osiągnie "drugą prędkość kosmiczną"



















Reklama

OPINIA

Takiej wizji i takich wizjonerów potrzebuje polska gospodarka. Jeszcze dekadę temu myśl o tym, że firma z naszego kraju może być ważnym graczem w przemyśle kosmicznym, wydawała się nierealna. Rozwój innowacyjnych branż, o wysokiej wartości dodanej, to szansa na to, aby zatrzymać w Polsce najlepszych specjalistów i absolwentów. A kapitał ludzki jest dziś najważniejszym paliwem konkurencyjności – tak pojedynczych firm, jak i całych gospodarek.

PARTNER