W październiku ubiegłego roku, kiedy to światowy kryzys na rynkach finansowych z całą siłą uderzył w polski rynek długu, rentowność obligacji pięcioletnich przekroczyła 7,5 proc., w ciągu kilkunastu dni wspinając się poziomu 6 proc.

Od niedawna doświadczamy skutków drugiej fali kryzysu, powstałej na kanwie obaw o wypłacalność już nie instytucji finansowych, ale państw, obaw opartych o rosnące zadłużenia i malejące ratingi niektórych krajów. Rentowność pięcioletniej obligacji wzrosła od zeszłego tygodnia z niecałych 4,8 proc. do 5,1 proc. obecnie.

Ponieważ perspektywy dalszych obniżek stóp procentowych są dość oczywiste, można zakładać, że rentowności będą spadały nadal. Tu potrzebne jest zastrzeżenie: stopy procentowe dla różnych terminów zapadalności układają się w tzw. krzywą dochodowości i wcale nie musi ona przesuwać się równolegle, tj. rentowności w każdym jej punkcie nie muszą zmieniać się o tę samą wartość. W przypadku krzywej dochodowości obligacji Skarbu Państwa mamy od pewnego czasu do czynienia z tzw. stromieniem. Rentowności na tzw. „krótkim” końcu krzywej spadają, zaś te na „długim” końcu rosną.

W porównaniu z początkiem roku, rentowności papierów skarbowych o terminie wykupu do pięciu lat spadły, natomiast te o dłuższym wzrosły. Krzywa dochodowości rosnąca w funkcji terminu do zapadalności zwana jest normalną, gdyż zgodnie z teorią dłuższe obligacje zawierają premię za wyższe ryzyko wynikające z większego prawdopodobieństwa nieoczekiwanych wydarzeń. Inaczej mówiąc – lekko nachylona do góry krzywa oznacza, że zdaniem rynku stopy procentowe nie ulegną zmianie. Wraz z kolejnymi obniżkami stóp procentowych skala przyszłych obniżek jest coraz mniejsza i tym samym rynek nie ma już powodu przewidywać, że rentowności będą spadać. Z aktualnego kształtu krzywej dochodowości możemy już teraz wyczytać wzrost stóp w przyszłości, choć na razie niewielki i nie dla wszystkich terminów. To silniejsze niż normalne nachylenie wynika zapewne z obaw o stabilność finansów publicznych, która w przyszłości może przełożyć się na dodatkową podaż papierów skarbowych i spadek ich cen.

Reklama