Uważa się, że walutami, które mają największe ryzyko osłabienia, są te powiązane z surowcami - mniejszy popyt na te towary może spowodować osłabienie tych walut. Kraje takie jak Kanada, Australia czy Nowa Zelandia korzystały z pozytywnych stron globalnego wzrostu gospodarczego, ale teraz ich skoncentrowana na surowcach gospodarka może przysporzyć kłopotów.
Zmniejszanie dźwigni finansowej powinno postawić w uprzywilejowanej pozycji jena i franka szwajcarskiego, ale tutaj większa część zmian już miała miejsce. Teraz uspokojenie sytuacji przyniesie osłabienie tych walut (globalnie), miejmy nadzieję, że przełoży się to również na ich osłabienie do złotego.
Ciekawie będzie obserwować zmiany w kursie funta brytyjskiego i euro. Wprawdzie gospodarka europejska spowalnia, ale euro trzyma się mocno. Ponieważ jednak rynek oczekuje dalszych spadków stóp procentowych, to euro prawdopodobnie odda pole innym walutom. Wychodząc poza kontynent - Wielka Brytania ma tak duże problemy z zadłużeniem osób fizycznych, a skala spowolnienia gospodarczego jest większa niż w strefie euro. Będzie miało to ujemny wpływ na wartość funta, ale w drugiej części roku możemy oczekiwać odbicia, gdyż inwestorzy mogą chcieć skorzystać z atrakcyjnych wycen aktywów brytyjskich.
Co to wszystko oznacza dla dolara? Na razie jest on wspierany przez umorzenia i wycofywanie środków przez inwestorów amerykańskich, ale z drugiej strony osłabienie sytuacji fundamentalnej w Stanach Zjednoczonych i zmniejszenie bezpośrednich inwestycji dadzą przeciwstawny efekt. Nie zapominajmy również o problemach z finansowaniem rosnącego deficytu budżetowego i deficytu rachunku bieżącego. Jak tylko zagraniczni inwestorzy przestaną być zainteresowani nisko oprocentowanymi bonami i obligacjami amerykańskimi, dolar również może osłabnąć.
Reklama