W poniedziałek w Helsinkach odbyło się spotkanie prezydentów USA i Rosji: Donalda Trumpa i Władimira Putina; był to pierwszy szczyt amerykańsko-rosyjski od objęcia w styczniu 2017 r. urzędu przez Donalda Trumpa.

Szef MSZ pytany we wtorek w TV Republika, z jakimi pomysłami - jego zdaniem - przyjechali do Helsinek obaj przywódcy odparł: "Myślę, że chodzi tu o nawiązanie dialogu. (...) Omawiano trudne problemy międzynarodowe i to jak je rozwiązać. Przynajmniej to był zamiar Donalda Trumpa, zobaczymy jaki będzie efekt tych rozmów. Chodzi o pewne otwarcie, obniżenie emocji po obu stronach, obniżenie poczucia zagrożenia. Temu służą tego typu spotkania".

Według ministra, Trump w swoich rozmowach "jest bezpośredni" i "wnosi pewną świeżość, przełamuje pewne schematy, działa niekonwencjonalnie".

Czaputowicza był pytany o sprawę domniemanych ingerencji Moskwy w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych i o sposób, w jaki Trump poruszył tę kwestię podczas konferencji prasowej z Putinem, a także o to, czy uważa że krytyka prezydenta USA w tym kontekście jest uzasadniona.

Reklama

Szef MSZ ocenił, że jest to kwestia bardzo ważna dla Amerykanów. Dodał, że Trump znalazł się w niezręcznej sytuacji. "Nie sądzę, by miało to jakieś większe reperkusje międzynarodowe, dla polityki wewnętrznej - jak najbardziej" - przyznał.

Czaputowicza został też zapytany, jak ocenia domysły dotyczące rozmowy Putin-Trump i sformułowania, które padały w mediach, że była to "nowa Jałta", czy też "deal dotyczący Krymu".

"Myślę, że to nie jest uzasadnione, nic o tym nie świadczy. W czasie konferencji wyraźnie zostały zaznaczone różnice, jeśli chodzi o Ukrainę (...) Także tutaj nie ma takiego niepokoju. Są takie interpretacje, że sama rozmowa może o tym świadczyć - nie sądzę, by rozmawiano na ten temat" - powiedział Czaputowicz.

Dodał, że na poprzedzającym spotkanie Putin-Trump szczycie NATO podjęto decyzję dot. "wzmocnienia obrony i możliwości odstraszania".

W czasie konferencji prasowej po poniedziałkowych rozmowach, Trump i Putin wyrażali zadowolenie z przebiegu rozmów, określając je jako udane. Wskazywali jednocześnie, że dotychczasowy okres w relacjach amerykańsko-rosyjskich był trudny, a - zdaniem prezydenta USA - wręcz najgorszy w historii. Trump stwierdził zarazem, że "zmieniło się to cztery godziny temu" - nawiązując do momentu rozpoczęcia szczytu w Helsinkach.

Podczas konferencji prasowej Trump powiedział, że USA są teraz jednym z największych producentów gazu i będą z Rosją konkurować na tym rynku w Europie, gdy powstanie gazociąg Nord Stream 2.

W sprawie Krymu głos zabrał natomiast Władimir Putin. Rosyjski przywódca podkreślił, że stanowiska USA i Rosji w tej kwestii różnią się. Putin powiedział również, ze prezydent Stanów Zjednoczonych ocenia, że przyłączenie Krymu było nielegalne, a Rosja uważa tę kwestię za "zamkniętą". Prezydent Rosji mówił również, że USA powinny "bardziej stanowczo" wpływać na władzę Ukrainy w sprawie realizacji porozumień mińskich.

Obaj prezydenci odnosili się też do domniemanych ingerencji Moskwy w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Putin zapewnił, iż państwo rosyjskie nigdy nie ingerowało i nie zamierza ingerować w wewnętrzne sprawy USA, w tym w procesy wyborcze. Trump podkreślił z kolei, że nie widzi żadnego powodu, by wierzyć, że Rosja ingerowała w przebieg wyborów w 2016 roku na jego korzyść, wbrew wnioskom przedstawionym mu przez amerykański kontrwywiad. Pytany komu wierzy ws. Russiagate - FBI czy Putinowi - amerykański prezydent powiedział, że ma powody wierzyć obu stronom.

We wtorek Trump oświadczył, że akceptuje wnioski amerykańskich agencji wywiadowczych, dotyczące ingerencji Rosji w wybory w USA w 2016 r. Podkreślił, że w pełni wierzy tym agencjom USA i wspiera je. Prezydent USA oświadczył też, że przejęzyczył się w Helsinkach - chciał powiedzieć, iż nie widział powodu, dla którego to nie Rosja ingerowała w wybory w USA. (PAP)

autor: Wiktoria Nicałek