Rozpoczęcie poniedziałkowej sesji na warszawskiej giełdzie było neutralne. Spokój można było jednak mierzyć w milisekundach, bo wraz z tym, jak europejskie indeksy rozpoczęły poranną spiralę spadków również nasz rynek się nie wyróżniał. Po osunięciu się o 2 proc. WIG20 zatrzymał się na poziomie 1440 pkt. Ta wysokość na początku lutego stanowiła barierę przed pogłębianiem spadków i dziś również powstrzymywała apetyt niedźwiedzi przed pogorszeniem sytuacji.

Poniedziałek był jedynym dniem w tym tygodniu bez istotnych danych makro. Ich brak w konsekwencji oznaczał brak nawet najmniejszych impulsów, więc przy żenująco niskim obrocie indeksy utkwiły na parę godzin w stabilizacji. Wyczekiwanie na rozstrzygnięcie sesji stawało się momentami nie do zniesienia, gdy zmienność na indeksach całkowicie zamierała. Jedynym wydarzeniem w pustym kalendarium stało się rozpoczęcie handlu w Stanach, które od dziś przez trzy tygodnie będzie miało miejsce o godzinę wcześniej niż zazwyczaj. Jest to związane ze zmianą czasu w USA na letni, które w Europie będzie mieć miejsce dopiero pod koniec marca. Dzięki temu handel przez najbliższe trzy tygodnie w kraju będzie ciekawszy, choć obarczony większą nerwowością.

Reklama

Przykład takiego zachowania widzieliśmy już dziś. Wraz z rozpoczęciem handlu w Stanach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniły się nastroje. W niecałą godzinę znacząco wzrósł obrót, a WIG20 w rakietowym tempie znalazł się tuż poniżej piątkowego zamknięcia. To wszystko tylko dzięki temu, że byczy początek mogliśmy obserwować na amerykańskim parkiecie. Siły bykom nie starczyło jednak do końca i stąd zakończyliśmy korektą tego silnego wzrostu co sumarycznie dało efekt spadku o 1,4 proc.

Mimo to sesję trzeba zaliczyć do udanych. Popyt perfekcyjnie wykorzystał dziś jedyną okazję do obrony piątkowych minimów i wciąż stoi w blokach startowych do testu linii trendu spadkowego znajdującej się na blisko wysokości 1550 pkt. Dopiero jej przełamanie dawałoby posiadaczom akcji nadzieję na trwalsze wybicie. Na razie możemy jedynie mówić o trwającej korekcie spadków z szansą na trend boczny.