Ceny baryłki ropy Brent od grudnia konsolidują się w przedziale, który na wykresie dziennym można od dołu zamknąć poziomem 38,73 dol., a od góry 50,47 dol. W kolejnych tygodniach zakres wahań kursu systematycznie się zmniejsza, co może sugerować bliskie wybicie. Powstaje więc pytanie, czy będzie to wybicie górą, czy też dołem? Na gruncie analizy technicznej prawdopodobieństwo realizacji obu scenariuszy kształtuje się podobnie.

Układ sił nie jest już tak mocno wyrównany, jeżeli analizować sytuację i perspektywy ropy przez pryzmat reakcji cen na rynkowe newsy. Uwzględniając fakt, że ostatnie posiedzenie OPEC, podczas którego zapadła decyzja o utrzymaniu limitów wydobycia (oczekiwano ich obniżenia), nie sprowokowała mocno negatywnej reakcji cen.

Mając również na uwadze, że pojawia się coraz więcej czynników sugerujących poprawę klimatu inwestycyjnego na rynkach w najbliższych tygodniach (np. informacje z amerykańskich i brytyjskich banków, że odnotowały zyski w pierwszych miesiącach 2009 roku), to prawdopodobieństwo wybicia górą z konsolidacji, wydaje się zauważalnie większe, niż dołem.

Szukając argumentów przemawiających na rzecz wybicia górą z trwającej od grudnia konsolidacji, należy również zwrócić uwagę, że spadek cen ropy na przestrzeni 126 dni o ponad 73 proc. od historycznego szczytu latem 2008 roku, jest tylko nieznacznie mniejszy od prawie 78 proc. przeceny indeksu Nasdaq Composite po pęknięciu bańki internetowej.

Reklama

Z tą tylko różnicą, że rynek technologiczny potrzebował na to 649 sesji. „Po drodze” natomiast mocno korygował. To sugeruje, że nawet przy założeniu kontynuacji bessy na rynku ropy w kolejnych miesiącach, reakcją na tak dynamiczne spadki, musi być silna korekta.